Gitara i tandem do szczęścia

Agnieszka Kocznur

|

Gość Płocki 32/2013

publikacja 08.08.2013 00:00

O nadziei, marzeniach i muzycznej pasji opowiada Patrycja Malinowska, niewidoma wokalistka z Płocka, której talent oczarował publiczność i jurorów show Polsatu „Must be the music”.

 – Kiedy pomyślałam, że przed telewizorami jest mnóstwo ludzi, ciśnienie rosło, ale jak się zaczyna śpiewać, to przestaje się myśleć o tym, co ktoś ma do powiedzenia. Ważne jest to, żeby jak najlepiej opowiedzieć historię zawartą w piosence – wspomina swój udział w polsatowskim show Patrycja Malinowska – Kiedy pomyślałam, że przed telewizorami jest mnóstwo ludzi, ciśnienie rosło, ale jak się zaczyna śpiewać, to przestaje się myśleć o tym, co ktoś ma do powiedzenia. Ważne jest to, żeby jak najlepiej opowiedzieć historię zawartą w piosence – wspomina swój udział w polsatowskim show Patrycja Malinowska
Agnieszka Kocznur /GN

Agnieszka Kocznur: Największą popularność przyniósł Ci występ w programie telewizyjnym, gdzie m.in. Kora i kompozytor Adam Sztaba wysoko Cię oceniali. Kiedy odkryłaś w sobie talent do śpiewu?

Patrycja Malinowska: To zamiłowanie do muzyki i sceny objawiło się bardzo wcześnie. Gdy miałam pięć lat, trafiłam do przedszkola dla niewidomych dzieci w Laskach i tam wystąpiłam pierwszy raz na festiwalu piosenki religijnej. Od tego wszystko się zaczęło. Pamiętam ten występ bardzo dobrze. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Stanięcie na dużej scenie było dla mnie niesamowite. Wtedy trafiła do mnie nagroda publiczności. Potem chętnie grałam w różnych przedstawieniach; kiedy byłam młodsza np. Calineczkę, a gdy byłam w szóstej klasie – Pollyannę. Zawsze towarzyszy mi stres, ale staram się, żeby był motywujący, a nie niszczył tego, co sobie zaplanowałam.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.