Gigant mórz omal nie staranował Wenecji

Joanna Bątkiewicz-Brożek

publikacja 29.07.2013 11:29

Kapitan kolosa pasażerskiego jechał prosto na Plac Św. Marka. Do tragedii był jeden krok.

Gigant mórz omal nie staranował Wenecji Bazylika św. Marka w Wenecji Henryk Przondziono /GN

Jak podaje dzisiejsza La Stampa, Carnival Sunsshine to największy statek pasażerski zwany też „gigantem mórz”. Waży ponad 102 tys. ton. Wczoraj wieczorem wyruszając z portu przy lagunie weneckiej, jak każdy inny statek pasażerski wiozący turystów w rejs na Morze Śródziemne, miał przejechać kanałem Giudecca i przepłynąć między wyspą San Giorgio Maggiore a Riva delle Sette Mari, gdzie znajduje się słynny Plac Św. Marka. Dwa razy w tygodniu pasażerowce Costy pokonują ten kawałek jako część atrakcyjnego rejsu. Tym razem jednak statek zaczął wykonywać dość nieoczekiwany manewr.

- Siedziałem w kawiarni jak każdego  wieczora spokojnie kończąc lekturę gazety. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem zbliżający się statek – relacjonuje na łamach La Stampy wczorajsze wydarzenie Roberto Ferrucci, włoski pisarz. – Ale statek był coraz większy i niebezpiecznie bliski. Kiedy omal nie otarł się o stojący przy brzegu tramwaj wodny vaporetto, z którego wysiadali pasażerowie – krzyknąłem. Siedzący obok zerwali się i w popłochu zaczęli opuszczać stoliki. Statek płynął prosto na Plac Św. Marka! (zobacz tutaj: http://www.lastampa.it/2013/07/27/multimedia/italia/venezia-nave-da-crociera-sfiora-molo-san-marco-lVf9PX0vt8YwLgb5Fwm7oO/pagina.html )

Niestety do podobnej sytuacji doszło przed niespełna dwoma tygodniami. Wypływająca Costa Magica z kilkoma tysiącami pasażerów na pokładzie omal nie otarła się o brzegi miasta. Taki widok w Wenecji to niemal codzienność. Ze względu na zagrożenie, w następnym tygodniu miała zebrać się specjalna komisja by spróbować rozwiązać ten problem. Od czasu bowiem słynnego i tragicznego manewru Costa Concordii przy wybrzeżu toskańskim we Wenecji powstał komitet „Comitato No Grandi Navi”, który walczy o wprowadzenie zakazu zbliżania się takich gigantów do wybrzeży włoskich miast. Jak sugeruje włoska prasa – to problem niemal nie do rozwiązania. Przejazd przez Wenecję, czy przy atrakcyjnych miejscach Półwyspu Apenińskiego to jeden z najlepszych punktów programu takich rejsów.

W ciągu najbliższych dni będą wyjaśnianie przyczyny wczorajszego niebezpiecznego manewru. Nie wiadomo, czy był to błąd czy celowe, brawurowe działanie kapitana. Statek próbując wydostać się z Riva delle Sette Mari spowodował silne wzburzenie tej części wód morskich, sam kołysał się niebezpiecznie. Centymetry przesądziły o losie wysiadających z vaporetto pasażerów.

Tymczasem kapitaneria wenecka broni się, że „statek przejechał 72 metry od brzegu i Placu Św. Marka. Wszystko więc jest w normie”.

- W normie? – dziwi się wczorajszy świadek wypadku. – Ten statek omal nas nie tratował!