Do czego służy papież

Franciszek Kucharczak

|

GN 30/2013

publikacja 25.07.2013 00:15

Wierni kochają papieża, bo wiedzą, o co mu chodzi, wrogowie Kościoła – bo nie wiedzą.

Do czego służy papież rysunek franciszek kucharczak

Już się panu papież Franciszek dobierze do skóry i wylecisz pan z tej redakcji na zbity pysk – wygrażał mi jeden z czytelników, oburzony moim sprzeciwem wobec forsowania związków partnerskich. Bo się chłopu wydało, że skoro papież Franciszek krytykuje wady katolików (na przykład wystawny styl życia duchownych), to już wkrótce w imię Boże wprowadzi rozwody, antykoncepcję, eutanazję, dowolne związki i rozwiązki, i w ogóle wszystko, co się w genderowej pale mieści. Przecież on taki ludzki pan – limuzyny nie chce, w apartamentach nie mieszka, „buon giorno” mówi, to już i grzechami nie będzie zawracał nam głowy, no nie? On Franciszek przecież, a jego patron to taki był święty, że nikomu złego słowa nie powiedział, tylko „pokój i dobro” popiskiwał, ekologię kochał i nawet wilka nawrócił na wegetarianizm.

Podobne myślenie utrwalają lewicowe media, które, po swojemu interpretując gesty papieża, zdają się szczerze wierzyć, że zaraz zrobi on porządek z wrogami Salonu i kanonizuje jego przyjaciół.

Niedawno w „Gazecie Wyborczej” niejaki Jarosław Mikołajewski napisał o ks. Lemańskim, że jest on „bohaterem z baśni o Kościele papieża Franciszka” i oburzył się na abp. Hosera, że ten „podważa decyzję samego Boga, który powołał bohatera do służby”. Stwierdził o ks. Lemańskim, że „pozostaje on jednym z rycerzy papieża Franciszka, choć boję się, że Franciszek nigdy się o tym nie dowie. A powinien się dowiedzieć i udzielić mu wsparcia”.

Papież „powinien”. Wielkie dzięki, na pewno ktoś mu przekaże telefon do Agory. Skoro dzwonił do kioskarza w Buenos Aires, to o ileż bardziej zadzwoni do jedynie słusznych redaktorów w Warszawie, aby go oświecili i pouczyli o nieistotnej roli posłuszeństwa w Kościele.

Do czego też jeszcze można użyć papieża? Jakie jeszcze własne poglądy mu przypisać?

Podobnie, jak błędnie ocenia się świętego Franciszka, tak błędnie postrzega się papieża. Święty Franciszek bynajmniej nie był cukierkowatym palantem z kwiatkami w mózgu, żadnym tam pacyfistą czy prekursorem Green Peace. On się pogrążył w Bogu do samego dna swojej duszy, aż zaczął krwawić ranami Zbawiciela. Wszystko inne było tego konsekwencją. A co było tą konsekwencją? Odbudowa sypiącego się Kościoła.

Jeśli obecny papież nawiązał do takiego świętego i jeśli wykonuje gesty przypominające Kościołowi o ubóstwie i trosce o najsłabszych, to przecież po to, żeby Kościół wzmocnić. Po to, żeby żył Ewangelią, a nie zachciankami, żeby wracał do Chrystusa, a nie gonił za bożkami tego świata. Dlatego tak dużo mówi o ewangelizacji, o żywej wierze i osobistym stosunku do Chrystusa.

Miłośnicy „Kościoła otwartego”, czyli pustego, sądzą, że oznacza to, iż papież lekceważy zapalne sprawy społeczno-moralne, i już nastawiają uszu, by usłyszeć upragnione „habemus prezerwatywam!”. Głęboko się mylą. Nie wiedzą bowiem, że papież po prostu wskazuje najprostszą i najlepszą drogę do Jezusa Chrystusa. A kto się przy Jezusie znajdzie, tego nie trzeba przekonywać, że Kościół w swoim nauczaniu zawsze stoi po stronie człowieka. On już to wie.

Czy utną vitro?

Deficyt budżetowy okazał się o kilkanaście miliardów większy niż zaplanowano, więc trzeba ciąć wydatki. Ministerstwa muszą zaoszczędzić jakieś 8 miliardów – w tym ministerstwo zdrowia. „Ale nie będą to cięcia kosztem pacjentów” – zapewnił rzecznik resortu. Aha, no to z pewnością cięcia nie dotkną dzieci – szczególnie ukochanego dziecka władzy, czyli finansowania z podatniczej kieszeni procederu in vitro.

Euta-pomyłka

62-letni włoski prawnik Pietro D’Amico dowiedział się, że jest chory na raka. Mimo wsparcia żony i córki pogrążył się w rozpaczy. Pojechał do Szwajcarii i zapłacił za „wspomagane samobójstwo”. Gdy już nie żył, wdowa po zmarłym i jego córka zażądały sekcji zwłok. Okazało się wówczas, że… D’Amico został błędnie zdiagnozowany. W jego organizmie nie było nawet śladu nowotworu. Nie był nawet poważnie chory. Gdy wieść o tym wydarzeniu obiegła media, wybuchło oburzenie na lekarzy, którzy źle diagnozują, rozważano też, czy szwajcarska klinika miała prawo robić eutanazję bez ponownych badań. Bo to, że się zabija ludzi chorych, już mało kogo bulwersuje. Z czasem będą bulwersować przypadki uparciuchów, którzy nie zechcą skorzystać z dobrodziejstwa eutanazji.

Wiecznie słuszny

Po komunikacie kurii warszawsko-praskiej, która przedstawiła fakty ws. ks. Lemańskiego – m.in. dokumenty, z których jasno wynika, że były proboszcz zasłużył przynajmniej na odwołanie – lansujące go media jakoś nieszczególnie pochyliły się nad treścią kurialnego oświadczenia. Ponieważ komunikat ten pojawił się wieczorem, „Wyborcza” zareagowała propagandowym tekstem, zatytułowanym, uwaga: „Nocny atak kurii na ks. Lemańskiego” (potem, gdy Facebook zatrząsł się od kpin typu „noc długich koloratek”, tytuł zmieniono). Gdyby kuria wrzuciła to rano, czy mielibyśmy tytuły w rodzaju: „Ks. Lemański zdradzony o świcie”?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.