Wagner do odkrycia

Andrzej Grajewski

|

GN 30/2013

publikacja 25.07.2013 00:15

Czy można fascynować się muzyką, o której Woody Allen powiedział, że jak jej słucha, to nabiera ochoty do ataku na Polskę? Właśnie jesteśmy w połowie Roku Wagnerowskiego, ogłoszonego w 200-lecie urodzin kompozytora.

Wagner do odkrycia Walhalla, zbudowana w XIX w. koło Ratyzbony jako panteon niemieckiej sławy, nawiązywała do germańskiej mitologii. Jest to jedno z kluczowych miejsc w dramatach muzycznych Wagnera zebranych w cyklu „Pierścień Nibelunga” HENRYK PRZONDZIONO /gn

Jego kulminacją będzie cykl przedsięwzięć oraz spektakli organizowanych w sierpniu na Zielonym Wzgórzu w Bayreuth, prawdziwym sanktuarium muzyki Richarda Wagnera. Tam, w XIX w., wybudowany został Festspielhaus – teatr muzyczny przeznaczony do prezentacji Wagnerowskich dramatów muzycznych. Dla koneserów festiwale w Bayreuth są jedną z najważniejszych imprez muzycznych na świecie, a bilety wykupywane są z kilkuletnim wyprzedzeniem. Na pełne wykonanie „Pierścienia Nibelunga”, czyli tetralogii składającej się z czterech dramatów muzycznych: „Złota Renu”, „Walkirii”, „Zygfryda” i „Zmierzchu bogów”, pozwolić sobie może niewiele scen na świecie, ze względu na wymagania stawiane zarówno śpiewakom, jak i orkiestrze.

Trwa dyskusja o miejscu muzyki Wagnera w naszej kulturze. Niewielu bowiem artystów wywarło tak głęboki wpływ nie tylko na różne dziedziny sztuki (poza muzyką także na teatr, malarstwo oraz literaturę), ale także na ruchy polityczne, często odwołujące się do zupełnie innych wartości. Miłośnikiem Wagnera byli zarówno Adolf Hitler, jak i Theodor Herzel, który twierdził, że po zobaczeniu „Tannhäusera” nakreślił swoją wizję przyszłego państwa żydowskiego. Warto dodać, że Wagner, zainspirowany walką Polaków o wolność, napisał uwerturę „Polonia”, jedno z nielicznych dzieł w światowej literaturze muzycznej inspirowane naszą historią.

Rewolucjonista

Urodzony w 1813 r. w Lipsku całe życie wędrował po Europie, zmieniając otoczenie, szukając nowych wyzwań i inspiracji oraz tworząc swój ideał syntezy sztuki. Był rewolucjonistą w muzyce i życiu, ciągle poszukującym dla siebie nowych wyzwań. Zerwał z dominującą wówczas na scenach operowych włoską techniką wokalną belcanta, zakładającą, że opery mają zachwycać słuchacza mistrzowskim śpiewem. Treść włoskich oper najczęściej nie miała większego znaczenia, gdyż liczył się tylko śpiew. U Wagnera treść była równie istotna jak muzyka. Całość bowiem miała pobudzać widza oraz kształtować jego poglądy i filozofię. W tym celu Wagner stworzył ideę dramatu muzycznego, w którym muzyka nie miała dawać okazji do popisu wokalnego, ale wyrażać dramaturgię utworu. Zastosował także jako pierwszy lejtmotyw (powracający muzyczny motyw przewodni), towarzyszący nie tylko każdej osobie dramatu, ale także obecnemu na scenie przedmiotowi. Przełamał stosowany do tej pory system dur–moll, tworząc zupełnie nowe brzmienia i przełamując tradycyjne zasady polifonii. Zerwał z przekonaniem, że muzyka ma służyć głównie miłemu wypełnieniu czasu. Udział w jego spektaklach miał być przeżyciem estetycznym, a nawet moralnym, radykalnie zmieniającym odbiorcę sztuki. W swej twórczości sięgnął po średniowieczny, germański epos „Pieśń o Nibelungach”, czyniąc z niego wielką przypowieść o walce o władzę, miłości i zdradzie, pragnieniu nieśmiertelności oraz stałym rozpadzie świata wartości, ustępującego przed nowymi czasami. Jednocześnie udało mu się stworzyć postacie sceniczne o takiej głębi psychologicznej, że nie powstydziliby się tych kreacji najwięksi pisarze nie tylko jego czasów. Przez wiele lat Wagner nie był rozumiany ani specjalnie ceniony. Sławę, prestiż i pieniądze zdobył dopiero pod koniec życia. Na premierze „Pierścienia Nibelunga” w 1876 r. w Bayreuth byli już wszyscy sławni kompozytorzy tamtej epoki i światowe media. Jechał do teatru powozem, tuż za bryczką cesarza Wilhelma. Jeśli przypomnimy sobie marną pozycję społeczną Mozarta, Haydna, czy nawet Beethovena, antyszambrujących na dworach różnych mecenasów, widać, że Wagner był pierwszym w świecie artystą, który zdobył pozycję równego możnym tego świata. Sam był przekonany, że jest od nich ważniejszy, gdyż oni umierają, a jego sztuka jest nieśmiertelna. Historia przyznała mu rację. Kompozytor zmarł w 1883 r. w Wenecji, ale jego sztuka cieszy się nadal niezwykłym powodzeniem na całym świecie.

POLUB SZEROKIE HORYZONTY NA FACEBOOKU I OTRZYMUJ INFORMACJE O PODRÓŻACH, NAUCE I KULTURZE:)

Brunatna interpretacja

Na odbiorze muzyki Wagnera zaciążył fakt, że jej entuzjastą był Adolf Hitler. Po raz pierwszy słyszał Wagnera w 1906 r. w Wiedniu, gdzie Gustav Mahler przedstawił inscenizację „Tristana i Izoldy”. Hitler był tak zauroczony nowatorską scenografią dzieła, że zapragnął studiować sztuki plastyczne. Kolejnym ważnym impulsem w biografii Hitlera był spektakl Wagnerowskiej opery „Rienzi”, pokazującej losy rzymskiego trybuna w czasach średniowiecza. Po nim Hitler zaczął myśleć o zaangażowaniu się w życie polityczne. W twórczości Wagnera, poza muzyką, pociągał go jeszcze otwarty antysemityzm, który muzyk głosił z pasją wyjątkową jak na tamte czasy. Krąg ludzi o podobnych przekonaniach znalazł młody Hitler także w rodzinie Wagnera, którą poznał osobiście w 1923 r. Jego wielbicielką była zwłaszcza Winifred Williams-Klindworth, brytyjska arystokratka, żona Siegfrida Wagnera, syna kompozytora – antysemitka przekonana o dziejowym przeznaczeniu Hitlera. To właśnie synowa Wagnera wysyłała Hitlerowi do więzienia w Landsbergu, gdzie odsiadywał wyrok po nieudanym puczu monachijskim, płyty z muzyką Wagnera oraz papier, na którym napisał „Mein Kampf”. Po przejęciu władzy w Niemczech przez nazistów festiwal w Bayreuth stał się celebracją nowego ducha III Rzeszy, budowanego na przekonaniu o wyjątkowej misji rasy germańskiej, pogardzie wobec Żydów oraz kulcie dzikiej siły. Do Hitlerowskich fascynacji Wagnerem historia dopisała okrutną puentę. Kiedy Armia Czerwona zajmowała przedmieścia Berlina, Hitler słuchał w bunkrze fragmentów „Zmierzchu bogów”. Radiowy komunikat o śmierci Führera został poprzedzony marszem żałobnym z „Zygfryda”. Ale na ulicach Berlina sowieccy żołnierze pogwizdywali już „Katiuszę”, i ta melodia na pewien czas zdominowała życie muzyczne miasta, zamienionego w ruinę przez szaleństwo domorosłych Nibelungów.

Odkrywany na nowo

Renesans muzyki Wagnera nastąpił w drugiej połowie XX w. Paradoksalnie dopiero zerwanie z nazistowską, a więc germańską i wyłącznie niemiecką interpretacją jego sztuki pozwoliło odkryć całe zgromadzone w niej bogactwo. Kolejne interpretacje „Pierścienia Nibelunga” wydobywały pasjonującą, ponadczasową opowieść o ludzkim przeznaczeniu, odwiecznej walce dobra ze złem, skażeniu ludzkiej natury przez grzech i próbie jej oczyszczenia przez miłość i wiarę. Wagnerowskie przesłanie jest bardzo bliskie Tolkienowskiej wizji zawartej we „Władcy Pierścienia”, inspirowanej zresztą mitami z podobnego kręgu kulturowego.

POLUB SZEROKIE HORYZONTY NA FACEBOOKU I OTRZYMUJ INFORMACJE O PODRÓŻACH, NAUCE I KULTURZE:)

Nie przypadkiem zapewne monumentalna muzyka Howarda Shorea do filmowej trylogii Petera Jacksona jest wyraźnie inspirowana techniką motywów przewodnich, zastosowaną przez Wagnera w „Złocie Renu”. Wagner znalazł także wielu naśladowców oraz interpretatorów swojej muzyki w XX wieku. Można powiedzieć, że nie byłoby muzyki współczesnej bez przetrawienia jego dzieła, ale także całej filozofii muzyki, przez kolejne pokolenia kompozytorów i teoretyków muzyki. Jedni chcieli kontynuować jego przesłanie, inni radykalnie się od niego odcinali. Jeszcze inni, jak dodekafoniści, wychodzili wprawdzie od dzieła Wagnera, ale kierowali swoją twórczość w zupełnie inne rejony, odrzucając w ogóle system tonalny oraz melodię. Co niemniej ważne, muzyka Wagnera stała się także w XX w. częścią kultury masowej. W sposób brawurowy posłużył się jego motywami Francis Ford Coppola w głośnym filmie „Czas Apokalipsy”. Melodia „Cwału Walkirii” ryczy z głośników amerykańskich helikopterów, nadlatujących nad wietnamską wioskę. Może to była profanacja, ale z pewnością przysporzyła kompozytorowi nowych słuchaczy. Wagnerowska tradycja inspirowała wielu twórców muzyki filmowej, dość wskazać kompozycje Hansa Zimmera, twórcy muzyki m.in. do „Gladiatora”, „Ostatniego samuraja” i „Hannibala”, czy obszerne Wagnerowskie cytaty obecne w muzyce Johna Williamsa w „Parku Jurajskim” czy „Gwiezdnych wojnach”. Droga poszukiwań twórczych Wagnera przebiegała od mitów germańskich i fascynacji pogańskim przeznaczaniem do apoteozy chrześcijańskiego nawrócenia, fascynacji walką cielesnych żądz z ascezą i dążeniem do czystości serca, co jest treścią dramatu muzycznego „Parsifal” – ostatniego wielkiego dzieła kompozytora, zbudowanego wokół historii o poszukiwaniu Świętego Graala. Obecna rocznica to dobry czas, aby posłuchać tej niezwykłej muzyki i odkryć w niej własny świat. Skala możliwości jej interpretacji jest ogromna. 

Korzystałem m.in. z książki Alexa Rossa, „Reszta jest hałasem. Słuchając XX wieku”, Warszawa 2010

POLUB SZEROKIE HORYZONTY NA FACEBOOKU I OTRZYMUJ INFORMACJE O PODRÓŻACH, NAUCE I KULTURZE:)

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.