O minionych 40 latach pracy aktorskiej i trudnej sztuce uwierzenia z Ewą Dałkowską, z warszawskiego Teatru Nowego, rozmawia Mariusz Majewski
Ewa Dałkowska, ur. w 1947 r., aktorka od 2008 r. związana z Teatrem Nowym w Warszawie, zagrała w kilkudziesięciu filmach i serialach jakub szymczuk /gn
Mariusz Majewski: 40 lat na scenie minęło Pani, niczym w słynnej polskiej komedii, jak jeden dzień?
Ewa Dałkowska: Cały czas intensywnie pracuję, nie mam więc czasu rozmyślać nad tym, ile to już lat grania, co się wydarzyło. Pracuję w zgodzie ze swoim wiekiem, wśród młodych ludzi, czuję się potrzebna, a nie jak jakiś pomnik przyrody. Chociaż czasami nachodzą mnie myśli o czasie minionym. Co z nich zostało? – oczywiście bardzo dużo. To te 40 lat ukształtowało mnie taką, jaką jestem. Ale nie czuję starości. Starość to zmęczenie, wypalenie, a mnie do zmęczenia sztuką jeszcze daleko. Japoński malarz Hokusai uważał, że pełnię twórczą osiągnie w wieku 110 lat. Ja myślę o sobie podobnie.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.