Kościół wyborczy III RP

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 30/2013

Okazuje się, że rozłam może raczej przyjść ze strony tych, którzy wysoko niosą sztandar „Kościoła otwartego”.

Kościół wyborczy III RP

Zatroskani inaczej o Kościół katolicki w Polsce straszyli nas swego czasu niebezpieczeństwem „moherowej schizmy”. Po śmierci Jana Pawła II groziło nam ponoć, że ojciec dyrektor pociągnie za sobą „swoich wyznawców” i wypowie posłuszeństwo biskupom. Modernizatorzy Kościoła ubolewali, że „rozwój Rodziny Radia Maryja może prowadzić do powstawania równoległych struktur kościelnych, niezależnych od episkopatu”. Słuchacze toruńskiej rozgłośni mieli reprezentować „chrześcijaństwo obrządku prywatnego”. Siły postępu postulowały więc, by w trybie natychmiastowym i bezpośrednim usunąć Rydzyka. Tego rodzaju strachy na lachy miały się nijak do rzeczywistości. Były raczej swoistą propagandą służącą osiąganiu określonych celów ideologicznych.

Po latach okazuje się, że rozłam może raczej przyjść ze strony tych, którzy wysoko niosą sztandar „Kościoła otwartego”. Nic dziwnego, że są oni niejednokrotnie wspierani przez katofobów, którym bliżej do Nergala niż do dziedzictwa Jana Pawła II. Takich, którzy drwią po chamsku z pięknej modlitwy na Stadionie Narodowym; w kościele nie bywają, ale potrafią pouczać, jakich to duszpasterzy nam potrzeba. Oczywiście w tym przypadku nie mówi się o rozłamie, ale o reformie, modernizowaniu Kościoła. Na czym owo „modernizowanie” polega?

Z jednej strony na atakowaniu różnych elementów katolickiej nauki, szczególnie w sprawach moralnych, z drugiej natomiast na podważaniu władzy biskupów w Kościele. W tych katofobicznych działaniach pożyteczni są znani eksksięża, którzy chętnie naplują, na kogo trzeba w mediach, bo w ten sposób leczą swe tłumione poczucie winy. Bezcenni są jednak praktykujący kapłani, którzy z jakichś powodów odnajdują się łatwiej w tekstach ulubionej gazety niż w listach episkopatu. Zdeklarowani przeciwnicy katolicyzmu atakują Kościół wprost, inni, wśród których są tzw. pożyteczni idioci, używają retoryki pt. „tak, ale…”.

Ci ostatni bywają często groźniejsi dla Kościoła od tych pierwszych. Kościół oczywiście potrzebuje reformy. Tyle że ta reforma oznacza nawrócenie do Chrystusa i stosowanie w praktyce nauk katechizmu. Biskupi mogą mieć swoje wady. Ale Kościoła nigdy nie naprawi się wbrew biskupom lub obok biskupów. Co najwyżej można stworzyć nowy „Kościół”: „Kościół wyborczy III RP”, „Otwarty Kościół lemingów” albo „Kościół katolicki inaczej”. Ku uciesze diabła.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.