Rozpromienieni

Krzysztof Łęcki

|

GN 30/2013

Gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj z dwiema tablicami Świadectwa w ręku, nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniowała na skutek rozmowy z Panem. Wj 34,29

Rozpromienieni Krzysztof Łęcki Roman Koszowskii /Foto Gość

Heroldem króla wielkiego jestem – przeczytać można w panewnickiej bazylice św. Ludwika. Słowa te wypowiada napadnięty przez zbójców św. Franciszek. Czy jego twarz wtedy promieniowała? W Egipcie spotkał się Franciszek z sułtanem Melekiem el-Kamelem. Odważnie zaproponował władcy odrzucenie Mahometa i przyjęcie chrześcijaństwa. Sułtan, wyznawca Allacha, musiał rozumieć to jako obrazę. Franciszek jednak zrobił na nim tak wielkie wrażenie, że nie tylko puścił go wolno, ale nawet zapewnił bezpieczeństwo w drodze powrotnej do Europy. Co było przyczyną niezwykłej wspaniałomyślności el-Kamela? Czy w czasie spotkania z sułtanem skóra Franciszka jaśniała nadprzyrodzonym światłem? Jeśli by nawet tak było, to nie podkreśla się tego jakoś specjalnie. Znaki, którymi obdarzono tych, którzy słyszeli Pana, rozmawiali z Nim, przyjmować mogą różne postaci – może być tak, że oni sami o nich nie wiedzą, ale za to widzą je – i reagują na nie – inni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.