Bauman nie Szaweł

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 28/2013

Produkcja fałszywych autorytetów trwa. Tym bardziej trzeba nam pamiętać o prawdziwych bohaterach i mędrcach.

Bauman nie Szaweł

W każdej księgarni w Rzymie można kupić książki Zygmunta Baumana. Jego teoria „społeczeństwa płynnego” zrobiła prawdziwą karierę. Osobiście nie mam jednak zaufania do przemyśleń tych, którzy przez wiele lat w praktyce i w teorii głosili dziejową konieczność leninizmu- -stalinizmu, a potem – jak się okoliczności zmieniły – przedzierzgnęli się w postmodernistycznych piewców „nowoczesnej płynności”. Bauman nie tylko głosił komunizm. Jak pisze Piotr Gontarczyk, w dobrze udokumentowanym, dostępnym w internecie, tekście pt. „Towarzysz »Semjon«”, Bauman był w latach 1945–1953 oficerem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, zbrojnego ramienia partii komunistycznej, służącego ujarzmianiu polskiego społeczeństwa. Ktoś taki może być znanym w swojej dziedzinie profesorem. Nie może być jednak autorytetem, który mówi Polakom, jak należy postępować. I nie powinien być fetowany przez władze, które pretendują do bycia wyrazicielem aspiracji Polaków do wolności i niepodległości. Ale przecież ludzie mogą się autentycznie zmienić… To prawda. Każdy może zerwać ze złem, nawrócić się. Tyle że wtedy powinien powiedzieć: czyniłem zło, błądziłem… Szaweł, który stał się Pawłem Apostołem, nazywał siebie „poronionym płodem”: „Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży” (1 Kor 15,9). Bauman natomiast, jak na piewcę płynności przystało, zdaje się nie widzieć większych problemów w swej biografii. Przy okazji słyszymy znany argument, że trzeba rozumieć trudne wybory młodych ludzi w złożonej sytuacji. Młodzi ludzie mogą błądzić, ale gdy dorosną i zmądrzeją powinni zło nazwać złem, a nie ironizować, że walczyli z terrorystami. Trzeba odrzucać ducha zemsty, ale nie wolno też pozwalać na bagatelizowanie winy, które degraduje życie społeczne do salonowej gry pozorów. Ks. Halík napisał kiedyś: „Szarość, umożliwiająca wywołanie złudzenia pozornej jedności, w której rychło zatarła się różnica między dysydentem a konfidentem, nie opłaciła się: szarość gęstniała, a światło prawdy gasło”. Dziś sprzeciw wobec hołdowania takim postaciom jak Bauman nazywany jest nietolerancją albo neofaszyzmem. Produkcja fałszywych autorytetów trwa. Tym bardziej trzeba pamiętać o prawdziwych bohaterach i mędrcach.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.