Bez uboju rytualnego ludzie stracą pracę

PAP

publikacja 08.07.2013 17:20

Kilka tysięcy osób straci pracę w wyniku utrzymania zakazu tzw. uboju rytualnego. Hodowla bydła rozwija się w Polsce dzięki eksportowi wołowiny, a najbardziej pożądane jest mięso pochodzące z takiego uboju - tłumaczył prezes "Polskiego Mięsa" Witold Choiński.

Bez uboju rytualnego ludzie stracą pracę Hodowla bydła rozwija się w Polsce dzięki eksportowi wołowiny, a najbardziej pożądane jest mięso pochodzące z uboju rytualnego Geonidiusz / CC-SA 3.0

Jak mówił Choiński podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, branża przedstawiła już wszystkie argumenty za ubojem rytualnym. Jest to ostatni moment na przekonanie posłów i uświadomienie im, że ich decyzja o utrzymaniu zakazu spowoduje problemy dla rolników i zatrudnionych w branży mięsnej i negatywnie wpłynie na polską gospodarkę.

Obecnie projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który zawiera przepisy dot. uboju rytualnego jest w Sejmie. Sejmowa komisja rolnictwa rekomenduje przyjęcie tego projektu. Ma on jednak swoich przeciwników wśród części posłów PO, Ruchu Palikota, SLD, przeciwko jest także PiS. Głosowanie projektu odbędzie się w tym tygodniu.

"To, że ta sprawa tak się ciągnie jest także winą rolników. Staramy się być bardzo kurtuazyjni i zderzać się na argumenty i przedstawiać problemy. Trzeba działać tak jak nasi adwersarze, niejednokrotnie w sposób brutalny i bezczelny" - powiedział Sławomir Szyszko z Porozumienia Związków i Organizacji Rolniczych woj. wielkopolskiego, lubuskiego i kujawsko-pomorskiego. Dodał, że branża mięsna niejednokrotnie chciała rozmawiać z obrońcami zwierząt. Jednak do niego nie doszło, na spotkanie nie przyszła ani jedna osoba.

Zdaniem przewodniczącego Ogólnopolskiego Porozumienie Związków Zawodowych Rolników Indywidualnych Sławomira Izdebskiego zakaz uboju rytualnego oznacza oddanie części polskiego eksportu wołowiny innym krajom m.in. Niemcom i Francuzom.

Izdebski poinformował, że dotychczasowe rozmowy nie przyniosły rezultatu, branża przystępuje do protestu. Odbędzie się on 10 lipca w Warszawie przed Sejmem i Kancelarią Premiera. "Chciałbym zaapelować do Jarosława Kaczyńskiego, by nie widział tylko cierpienia zwierząt, ale także zobaczył cierpienia ludzi" - powiedział Izdebski. Dodał, że rolnicy kiedyś rozliczą prezesa PiS z głosowania w sprawie uboju przy urnach wyborczych. Zaapelował, by PiS nie wprowadzał dyscypliny w głosowaniu, bo wtedy część posłów zagłosuje na tak.

Prezes zakładów mięsnych "Biernacki" Tomasz Kubik, powiedział, że zgłosił już do urzędu pracy zamiar zwolnienia 600 pracowników. Nie zwolnił ich dotychczas, bo liczy na przywrócenie uboju rytualnego i wznowienie eksportu wołowiny na muzułmańskie rynki - tłumaczył.

Jak zaznaczył Choiński w zapowiedzianym na środę proteście wezmą udział przedstawiciele wszystkich organizacji branży mięsnej w tym także Krajowa Rada Drobiarska, Polski Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego, rolnicze związki zawodowe oraz izby rolnicze.

Protest zapowiedziały także organizacje obrony zwierząt. Odbędzie się on w czwartek przed Sejmem. "Zalegalizowanie uboju bez ogłuszania byłoby pogwałceniem moralności publicznej. Nie ma i nie może być usprawiedliwienia dla zadawania dodatkowych cierpień zwierzętom zabijanym dla naszej korzyści" - stwierdza jeden z organizatorów manifestacji prof. dr hab. Andrzej Elżanowski, członek Polskiego Towarzystwa Etycznego.

Od 1 stycznia w Polsce nie ma przepisów, które zezwalałyby na ubój rytualny, czyli bez ogłuszania zwierząt. Wcześniej był on dokonywany na podstawie przepisów rozporządzenia ministra rolnictwa z 2004 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł pod koniec listopada ub.r., że rozporządzenie jest sprzeczne z ustawą o ochronie zwierząt, a przez to z konstytucją. Przywrócenie uboju rytualnego wymaga nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt z 1997 r.

Ubój rytualny jest dozwolony w 22 krajach Unii Europejskiej.