Władcy marionetek

Jacek Dziedzina

|

GN 27/2013

publikacja 04.07.2013 00:15

Minister finansów Jacek Rostowski powinien wytłumaczyć się z tego, co robił na spotkaniu klubu nazywanego Grupą Bilderberg. Coroczny zjazd najbardziej wpływowych osobistości świata zachodniego od lat budzi kontrowersje.

Władcy marionetek Hotel Suvretta w St. Moritz w Szwajcarii podczas spotkania Grupy Bilderberg w czerwcu 2011 roku. GIANCARLO CATTANEO /EPA/pap

Pisanie o tym jest trudne z dwóch powodów. Po pierwsze: informacje z przebiegu spotkań nie wypływają – poza drobnymi przeciekami – na zewnątrz. Po drugie: podejmowanie tematów tajnych stowarzyszeń, klubów i nieformalnych konferencji jest obciążone ryzykiem skwitowania tego tradycyjnym hasłem: „spiskowa teoria dziejów”. Tym pojemnym, ironicznym określeniem zamyka się właściwie każdą próbę sensownej dyskusji o decyzjach podejmowanych za kulisami oficjalnej polityki.

Oczywiście spiskowe teorie też istnieją: czasem wynikają z niewiedzy, a czasem z potrzeby prostego wyjaśnienia skomplikowanej rzeczywistości. Ale przekonanie, że za kulisami wielkiej polityki co najwyżej ściąga się krawat, ale już nie prowadzi tajnych projektów – jest z kolei... naiwną teorią dziejów.

Obalić Orbána

O tegorocznym spotkaniu Grupy Bilderberg (miało miejsce od 6 do 9 czerwca w hotelu The Grove w podlondyńskim Watford) stało się głośno m.in. z powodu przecieków o rzekomym tajnym planie odsunięcia od władzy na Węgrzech Victora Orbána. Węgierski dziennik „Magyar Nemzet” napisał (powołując się na jednego z urzędników Komisji Europejskiej), że uczestnicy spotkania mocno krytykowali prawicowy rząd na Węgrzech, sugerując nawet, że przyszłoroczne wybory parlamentarne w tym kraju mogą być zagrożone fałszerstwami przygotowywanymi przez władze, które zastraszają obywateli. Najbardziej aktywna w tej krytyce miała być – znana zresztą z niechęci do Orbána – komisarz sprawiedliwości UE Viviane Reding. Ponadto dziennik ujawnił, że kilka węgierskich organizacji zwalczających rząd Orbána otrzymuje wsparcie od różnych środowisk w USA. Przed zbliżającą się kampanią wyborczą organizacje te mają właśnie prowadzić kampanię „informującą” obywateli, jak bardzo są zastraszani.

Oczywiście Węgry Orbána mają na pieńku ze światowym establishmentem politycznym i korporacyjnym od początku. Jest jednak skandalem fakt, że unijny komisarz na jakichś tajnych obradach snuje plan pozbycia się niepoprawnego politycznie szefa rządu kraju członkowskiego UE. Pytanie, czy to wyjątek, czy reguła nieformalnych, trzymanych w ścisłej tajemnicy, spotkań Grupy Bilderberg. Pytanie o tyle zasadne, że nawet włoski adwokat Alfonso Luigi Marra zwrócił się niedawno do rzymskiej prokuratury z wnioskiem, aby zbadać, czym właściwie jest ten elitarny klub, w którego spotkaniach regularnie uczestniczył m.in. dziś już były premier Mario Monti. Adwokat Marra oraz słynny z walki z mafią prokurator Ferdinando Imposimato twierdzą, że są w posiadaniu dokumentów świadczących o tym, że Grupa Bilderberg to tajny rząd światowy, sterowany przez imperium bankowe, należące do kilku potężnych rodów. A politycy świata zachodniego są wyłącznie marionetkami w rękach światowej finansjery. Znamienne w tym kontekście jest dość jednoznaczne i zadziwiająco szczere wyznanie Henry’ego Kissingera: „To, do czego dąży Grupa Bilderberg, to Globalna Armia, to Rząd Światowy, któremu wszystkie kraje są podporządkowane”. Henry Kissinger jest regularnym uczestnikiem spotkań Grupy Bilderberg.

Off records

Spotkania tej nieformalnej grupy odbywają się co roku w innym miejscu. Pierwszy zjazd miał miejsce w roku 1954. Wówczas to do niepozornego hotelu Bilderberg (od którego wzięła się nazwa klubu) w holenderskiej miejscowości Oosterbeek zjechali się najbardziej wpływowi ludzie świata: szefowie banków, członkowie rodzin królewskich, politycy. Doszło do tego z inicjatywy polskiego polityka emigracyjnego Józefa Retingera, dawnego doradcy gen. Władysława Sikorskiego. Podejrzewano również, że był agentem wywiadu brytyjskiego. Po II wojnie światowej stał się na Zachodzie jedną z najbardziej wpływowych, choć pozostających w cieniu, postaci. Mocno zaangażował się w zacieśnienie relacji transatlantyckich, czego wyrazem miało być również powstanie Grupy Bilderberg. Retinger był sekretarzem tego nieformalnego klubu do 1960 roku. Wiadomo, że od 1959 roku w obradach uczestniczył inny Polak, późniejszy doradca prezydenta USA Jimmy’ego Cartera, Zbigniew Brzeziński. Przez lata polskim uczestnikiem tajnych narad był również Andrzej Olechowski. W tym zaś roku jedynym polskim akcentem była obecność Jacka Rostowskiego.

Choć spotkania są nieformalne, klub ma swoją stronę internetową i wybieranego co cztery lata sekretarza, stojącego na czele komitetu kierującego przebiegiem obrad. Z listy opublikowanej na stronie Grupy wynika, że w komitecie zasiadają szefowie największych światowych banków, korporacji, członkowie Izby Lordów, byli premierzy (np. Mario Monti), aktualni ministrowie, a w tzw. grupie doradczej niezmiennie króluje David Rockefeller, członek najbardziej wpływowego rodu w USA.

Komitet wybiera i zaprasza uczestników spotkań. Na stronie publikowana jest oficjalna lista uczestników tegorocznego zjazdu (ponad 130 osób). I tak w Watford pojawili się m.in. premier Wielkiej Brytanii David Cameron, szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso oraz wspomniana wyżej komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding, a także założyciel i szef Amazon.com Jeff Bezos, jeden z szefów Google Eric Schmidt, brytyjski kanclerz skarbu George Osborne, szef Goldman Sachs Peter Sutherland, cytowany już Henry Kissinger i były amerykański generał David Petraeus. We wcześniejszych latach pojawiali się również były prezydent USA Bill Clinton, jego żona Hilary, a także były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair. Z nazwisk związanych z mediami od trzech lat powtarzają się tylko dwa brytyjskie: Vendeline von Bredow i Adrian D. Wooldridge z „The Economist” (ten drugi również „Financial Times”). Lista uczestników – przynajmniej ta oficjalna – jest zatem znana, ale poza opublikowanymi tematami rozmów (kryzys strefy euro, relacje transatlantyckie, co możemy zrobić z Iranem? co oznacza Putin w wersji 2.0? itp.) szczegóły spotkań objęte są całkowitą tajemnicą. Jak piszą członkowie komitetu organizacyjnego, Grupa Bilderberg jest nieformalnym spotkaniem „off records” (poza nagraniem), gdzie w luźnej atmosferze omawiane są najważniejsze sprawy międzynarodowe. Tyle tylko że brak oficjalnych informacji o szczegółach ustaleń najważniejszych światowych graczy jest sytuacją kuriozalną w świecie rzekomo demokratycznym.

Spisek, układ czy rodzinny interes?

Nowe światło na to, czym jest Grupa Bilderberg rzucił John Coleman, były agent wywiadu brytyjskiego MI6. Przez blisko 10 lat miał mieć dostęp do tajnych dokumentów, z których wyłonił się dość zawiły obraz sieci powiązań funkcjonujących w świecie polityki, biznesu i finansjery. W skrócie, zdaniem Colemana, sprawa wygląda następująco: cały światowy system bankowy, który de facto rządzi polityką, skupiony jest w rękach kilku wielkich rodów, z których najpotężniejsza jest dynastia Rothschildów. W swojej książce „Hierarchia konspiratorów: Komitet 300” Coleman przekonuje, że od 1727 r. działa grupa tzw. Olimpijczyków, założona przez europejską arystokrację, która dzięki olbrzymim fortunom od ponad 200 lat dyktuje warunki w światowym handlu, bankowości i w praktyce również w polityce państw zachodnich. Coleman, opierając się na danych wywiadowczych, rysuje obraz międzynarodowej sieci interesów, mającej znamiona dobrze zorganizowanej mafii, kierowanej „przez kilka nietykalnych rodzin świata”.

Coleman pisze, że wspomniany twórca Grupy Bilderberg, Józef Retinger, był kontrolowany przez Lorda Victora Rothschilda – brytyjskiego agenta MI6 – oraz holenderskiego księcia Bernarda. Grupa Bilderberg miała być jednym ze znaczących ciał wykonawczych w planie stworzenia tzw. rządu światowego. Idea miała zrodzić się w 1773 r.: Mayer Amschel Rothschild, założyciel potęgi finansowej bankierskiej dynastii Rothschildów – znany między innymi z finansowania wojen Napoleona – zorganizował w swojej posiadłości we Frankfurcie spotkanie rodzin oligarchów finansowych, które zawiązały swoistą koalicję. Rothschildowie mieli świadomość swojego wpływu na rzeczywistość polityczną, bo dysponując ogromną fortuną, stali się adresatami próśb o pożyczki lub finansowanie wojen ze strony najmożniejszych władców. Sam Mayer Amschel dorobił się na tym, że jako pierwszy poznał wynik bitwy pod Waterloo. Rothschildowie przejęli banki we Francji i Anglii oraz stworzyli system pożyczek udzielanych koloniom brytyjskim, ze stale podnoszonym oprocentowaniem. „Daj mi kontrolę nad systemem kredytowym danego państwa, a nie będzie mnie obchodzić, kto tworzy jego prawa”, mówił M.A. Rothschild. I to zdanie dobrze oddaje istotę tzw. Nowego Porządku Światowego (New World Order). Fundamentem tego porządku jest właśnie światowy system bankowy, mający wpływ na niemal wszystkie dziedziny życia gospodarczego i politycznego. Dzisiaj Rothschildowie rządzą w samym sercu Londynu, które jest centrum finansowym świata – w dzielnicy City of London. Tutaj swoje biura mają wszystkie banki brytyjskie oraz kilkaset banków zagranicznych, w tym kilkadziesiąt amerykańskich.

USA nadal kolonią brytyjską?

Częścią planu Rothschildów, zdaniem Colemana, miało być m.in. utworzenie Systemu Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych (banku centralnego USA), nazywanego w skrócie Fed. Jeden z twórców Fedu, Paul Warburg, powiedział, że „rząd światowy zostanie wprowadzony na drodze podboju albo porozumienia”. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że określenie „bank centralny” w przypadku Fedu jest nieco mylące. To w gruncie rzeczy częściowo prywatny bank, choć zarządzany przez organy władzy federalnej i pełniący funkcje nadzoru nad bankami oraz prowadzenia polityki pieniężnej USA. Skład Fedu jest jednak dość złożony: to zarówno Rada Gubernatorów, organ państwowy, jak i 12 regionalnych Banków Rezerwy plus tzw. banki członkowskie. Te ostatnie są uprawnione do otrzymywania 6 proc. rocznych zysków. Bo też powstanie Fedu (w 1913 roku) łączy się z zawiązaniem koalicji prywatnych instytucji finansowych. Dziś najpotężniejszymi akcjonariuszami Rezerwy Finansowej są m.in. banki Rothschildów w Paryżu i Londynie, bank Warburga w Amsterdamie i Hamburgu, Manhattan Chase Bank, należący do Rockefellerów, oraz Goldman Sachs. Fed posiada też szereg autonomicznych kompetencji, jak udzielanie pożyczek zagranicznym instytucjom.

Znamienne było przesłuchanie szefa Fedu Bena Bernanke’a przed senacką komisją, badającą przyczyny niedawnego krachu finansowego. Na pytanie przesłuchującego, gdzie „wyparowało” nagle 500 mld dolarów, Bernanke spokojnie odpowiadał, że pieniądze zostały pożyczone. A gdzie są teraz te pieniądze? „W różnych instytucjach finansowych”, pada odpowiedź. A zatem Fed, bez zgody Kongresu, pożycza astronomiczną sumę i nie wiadomo, gdzie te pieniądze się znajdują? „Pożyczkę brały banki centralne różnych krajów i to one odpowiadają za spłatę długu”.

„Prawdziwi władcy Waszyngtonu są niewidoczni i wykorzystują swoje uprawnienia zza kulis” – mówił Felix Frankfurter, sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, dostrzegający zagrożenia wynikające z pozycji Fed. Cytowany wcześniej Coleman posunął się wręcz do stwierdzenia, że USA są w pewnym sensie nadal… brytyjską kolonią, a raczej kolonią brytyjskiej finansjery, powiązanej z finansjerą amerykańską, w których najważniejszą pozycję posiadają Rothschildowie i Rockefellerowie. Robert Reich, sekretarz pracy w administracji Billa Clintona, mówił: „Podłym sekretem jest, że decyzje Kongresu są nieważne, ponieważ wewnętrzna polityka Stanów Zjednoczonych jest ustawiana przez Rezerwę Federalną, a polityka zewnętrzna przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy”.

Przed takim modelem polityki pieniężnej przestrzegał już Thomas Jefferson: „Jeśli naród amerykański kiedykolwiek pozwoli prywatnym bankom kontrolować wydawanie ich pieniędzy, to na początku w drodze inflacji, a później deflacji, banki i korporacje, jakie wyrosną wokół nich, pozbawią ludzi ich własności, aż ich dzieci obudzą się bezdomne na kontynencie zdobytym przez ich ojców”. A że Fed jest w rękach przede wszystkim prywatnej finansjery, przekonywał Louis McFadden, szef komisji walutowej i kredytowej w Kongresie: „Niektórzy ludzie myślą, że Rezerwa Federalna Stanów Zjednoczonych jest instytucją rządową. Ona nie jest instytucją rządową. To prywatny monopol kredytowy, który żeruje na Stanach Zjednoczonych na rzecz siebie i swoich klientów zagranicznych. Kontroluje naszą politykę międzynarodową, przez co potrafi łamać wolę rządów”, mówił w 1932 roku.

Współcześnie potwierdził to wieloletni szef Rezerwy Federalnej Alan Greenspan (mianowany przez R. Reagana w 1987 roku, a w 2004 r. mianowany na piątą z rzędu kadencję przez George’a W. Busha): „Fed nie podlega ani Kongresowi, ani administracji, żadnej instytucji rządowej, która prawnie może unieważnić decyzje podejmowane przez Fed”. Zaś prof. Carroll Quigley z Uniwersytetu Georgetown mówi wprost, że „utworzenie Rezerwy Federalnej w 1913 r. sprawiło, że Stany Zjednoczone stały się własnością międzynarodowych bankierów”.

Warto w tym miejscu zacytować również Fredericka Soddy’ego – pisarza, brytyjskiego naukowca i laureata Nagrody Nobla w dziedzinie chemii. Otóż w liście skierowanym w 1943 roku do delegata Stolicy Apostolskiej w Wielkiej Brytanii napisał: „Bankierzy, zarówno lokalni, jak i międzynarodowi, doprowadzili do perfekcji tworzenie pożyczanych przez nich pieniędzy. W ten sposób powstała forma długu narodowego, który fizycznie nie jest możliwy do spłacenia przez społeczeństwo”. Trzeba przyznać, że słowa te wydają się dziwnie aktualne w czasach ostatnich kryzysów, krachów finansowych i zdającego nie mieć końca zadłużenia wielu krajów.

Milczenie Rothschilda

Czy w tym wszystkim ród Rothschildów, sterujących rzekomo takimi nieformalnymi ciałami jak Grupa Bilderberg, odgrywa rzeczywiście jakąś rolę? Nie byłoby w tym w sumie nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakty historyczne: Rothschildowie kredytowali i finansowali wiele państw, w tym również prowadzone przez nie wojny. Czy tak jest do dzisiaj? Z pewnością funkcjonuje system powiązań bankowych, który oni stworzyli. Nie musi to oznaczać, że to oni „sterują” bezpośrednio wszystkimi wydarzeniami. To raczej tworzony przez dekady system działa w ten sposób, że zapewnia im nieustanną dominację w świecie finansów i polityki.

Na jednym z krótkich filmów, dostępnych w sieci, można zobaczyć nobliwego starszego pana w muszce, wychodzącego z jakiegoś elitarnego spotkania . To Jacob Rothschild. Pytanie nagrywających, czy na spotkaniu była mowa o Nowym Porządku Światowym, próbuje zbyć pobłażliwym uśmiechem i odejść. Reporterzy nie dają jednak za wygraną i mówią, że ludzie są zaniepokojeni pogłoskami o jakimś tajnym planie stworzenia rządu światowego. Rothschild zatrzymuje się w końcu. Patrzy na pytającego. Na twarzy pojawia się na przemian grymas, kłopotliwy uśmiech, powaga, znowu uśmiech. Nie pada odpowiedź.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.