Droga „dokądkolwiek”

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 26/2013

Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?”.

Droga „dokądkolwiek”

Jakub i Jan poczuli się na tyle „mocni”, że skorzy są do posyłania innym ognia zniszczenia. Owszem, Samarytanie nie przyjmowali gościnnie pielgrzymów udających się do Jerozolimy. Jezus w drodze do Jerozolimy napotka różne przeszkody, ale uczy swoich uczniów rezygnacji z zemsty i pokonywania zła dobrem. Na drodze naszego życia też napotykamy trudności. Ludzi, którzy nas nie rozumieją, odmawiają pomocy, nie okazują serca, przeciwnie – obojętność, a nawet wrogość. To normalne, życie po prostu. Skoro nawet uduchowiony Jan miał ochotę ciskać ogniem, nie dziwmy się, że i w nas pojawia się agresja, wściekłość, złość, pragnienie odegrania się. Same uczucia nie są grzechem. Grzech pojawia się, gdy te negatywne emocje zaczynają decydować o naszych wyborach. Jeśli zamiast iść dalej ku Jerozolimie, wyruszamy na „wojenkę”.

2 Chrześcijaństwo jest drogą. To jeden z podstawowych obrazów wiary. Droga jest wymagająca. „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”. „Wiśta wio, łatwo powiedzieć”. Jezus nie ma na ziemi stałego adresu. Ewangelia pokazuje Chrystusa ciągle w drodze. Iść za Nim oznacza zgodę na pewien rodzaj bezdomności, tymczasowości, gotowości do zmiany. „Dokądkolwiek”. Decydując się na małżeństwo, kapłaństwo czy życie konsekrowane, nie wiemy, co to oznacza. Dowiadujemy się każdego dnia, idąc tą drogą. Każde powołanie ma swój ciężar, samotność, jakiś rodzaj niespodzianki (czasem radosnej, czasem przykrej). Trzeba zgodzić się na to, że przyszłość jest zakryta. A mimo to ufać, trwać. Gwarancją jest Pan. Tylko On!

3 „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca”. Zawsze coś nas zatrzymuje przed odważnym pójściem za Bogiem. Niekoniecznie zło. Często są to sprawy ważne, dobre, wyglądające na nieodzowne. Przykład z pogrzebem ojca jest zamierzoną przesadą. Jezus stawia sprawę na ostrzu noża, bo chce nas obudzić. Mamy mnóstwo wymówek, wciąż się usprawiedliwiamy, byle tylko się nie nawrócić, odwlec decyzję, pozostawić sprawy takimi, jakie są. Ów pogrzeb jest nie tyle przykładem uczynku miłosierdzia, ale raczej symbolem „grzebania się w śmierci”. Dlaczego nie jadę na rekolekcje, nie zrywam złej znajomości, nie podejmuję ważnej decyzji? Co mnie powstrzymuje?

4 „Panie, chcę pójść za Tobą, ale…”. Muszę jeszcze zrobić tyle rzeczy. To prawda, że więzy rodzinne są istotne, piękne, potrzebne. Ale i one mogą stać się wymówką lub przeszkodą przed większym zaangażowaniem w życie wiary. Nie chodzi o to, by stawiać sprawę jako alternatywę: „albo rodzina, albo Jezus”. Chodzi raczej o hierarchię ważności, o pierwszeństwo Boga w każdej dziedzinie życia. „Nie oglądać się wstecz”, czyli nie wracać do zamkniętych spraw, nie wypominać sobie czy innym dawnych grzechów, nie żyć przeszłością, ale dniem dzisiejszym. Skoncentrować się na tym odcinku drogi, który dziś mam do pokonania.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.