Ubierzmy premierową

Bogumił Łoziński

Osoby piastujące najwyższe urzędy państwowe, które wymagają pełnienia funkcji reprezentacyjnych, powinny zarabiać tyle, aby było je stać na odpowiednie ubranie.

Ubierzmy premierową

Media ujawniły, że stroje premiera są finansowane ze środków partyjnych. Ale nie tylko premiera, także jego małżonki. Informacje te wywołały dyskusję, z jakiego funduszu powinny być pokrywane wydatki reprezentacyjne najwyższych urzędników państwowych oraz ich żon czy mężów.

Jest coś żenującego w tym, że sprawa ta nie jest jednoznacznie rozwiązana, że takie osoby muszą szukać sposobów na zakup odpowiednich strojów. Dla mnie jest oczywiste, że osoba reprezentująca Polskę, powinna być ubierana z pieniędzy podatników, niezależnie z jakiej opcji politycznej się wywodzi. Tego wymaga prestiż Polski, którą reprezentuję.

Rozwiązaniem problemu mógłby być tzw. fundusz reprezentacyjny, ale w kancelarii premiera taki nie istnieje. Według mnie najbardziej przejrzystym sposobem byłoby rozwiązanie polegające na tym, że premier, prezydent, czy ministrowie zarabialiby tyle, aby mogli z własnych środków pokrywać wydatki reprezentacyjne. Nie jest tajemnicą, że polscy premierzy czy prezydenci na tle europejskich kolegów zarabiają stosunkowo mało. Owszem, 13 tys. zł netto pensji, które obecnie otrzymuje premier, to dla zwykłego Polaka kwota olbrzymia, jednak na tle pensji prezesów korporacji wypada blado.

Rzeczpospolitą musi być stać na utrzymanie swoich reprezentantów na wysokim poziomie.