Egzamin z wiary?


ks. Dariusz Kowalczyk SJ


|

GN 25/2013

Polacy dali sobie wmówić, iż matura z religii byłaby jakimś „inkwizycyjnym” egzaminowaniem z wiary.


Egzamin z wiary?


Na Uniwersytecie Gregoriańskim sesja w pełni. Osobiście zbliżam się do końca swoistego maratonu egzaminacyjnego. Przeegzaminowałem ustnie już blisko 130 osób. Zostało jeszcze trochę ponad 20. W sumie tydzień egzaminowania od rana do wieczora. Egzaminuję z Trójcy Świętej. Z wiedzy, nie z wiary, choć podczas wykładów wielokrotnie mówiłem, że teologiczną refleksję o Bogu trzeba łączyć z modlitwą.

Niejeden doktor Kościoła uprawiał „teologię na klęczkach”. Śmiałość w myśleniu idzie wszak w parze z pokorą wobec Boga. „Traktat o Trójcy Świętej” to część historii i kultury, filozofii i wiary, sztuki. Wśród studentów większość to katolicy, ale są też chrześcijanie innych wyznań, a także wyznawcy innych religii, np. muzułmanie. Wiara w Trójcę Świętą jest przede wszystkim wiarą, ale może być także przedmiotem specjalistycznych studiów – biblijnych, patrystycznych, filozoficznych, historycznych itd.

Przedmiotem studiów może i powinno być w ogóle chrześcijaństwo. Dlatego dziwię się oporom wobec religii na maturze. Władze w tej sprawie wydają się zainspirowane hasłem premiera Tuska, że „nie będziemy klękać przed księżmi”, i mnożą obłudnie pseudoproblemy, o których wcześniej w ogóle nie było mowy. Typowe szukanie dziury w całym. Bardziej od postawy władz dziwi mnie jednak jeden z sondaży, z którego wynika, że dwie trzecie Polaków nie popiera wprowadzenia religii jako przedmiotu maturalnego. Mam wrażenie, że owi Polacy dali sobie wmówić, iż matura z religii byłaby jakimś „inkwizycyjnym” egzaminowaniem z wiary. Tymczasem po pierwsze trzeba podkreślić, że matura z religii byłaby możliwością do ewentualnego wyboru, a nie obowiązkiem. Po drugie, jeśli ktoś wybiera się na studia teologiczne (uznawane przecież przez państwo), to dlaczego nie dać mu prawa zrobienia matury z religii, czyli właśnie z teologii. A po trzecie, na egzaminie z religii chodziłoby o konkretną wiedzę, a nie to, czy ktoś chodzi na Mszę.

Zaczynamy żyć w oparach absurdu. Z jednej strony władze III RP coraz bardziej są życzliwe homoseksualnej propagandzie w szkołach, a z drugiej odmawia się możliwości wykazania się maturalnym poziomem wiedzy z chrześcijaństwa i katolicyzmu, bez których nie sposób przecież zrozumieć wielu zdarzeń oraz idei. No cóż! Przed nami nie tylko zmiana ludzi rządzących oświatą, ale też praca nad myśleniem dużej części polskiego społeczeństwa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.