Ludzie roku 1863

Stanisław Zasada


|

GN 25/2013

publikacja 20.06.2013 00:15

Co łączyło młodą dziewczynę, ziemianina skazanego na Sybir i Romualda Traugutta? Tragedia powstania styczniowego.


Na wystawie w Licheniu można zobaczyć pamiątki, które do tej pory nie były eksponowane 
nigdzie w Polsce Na wystawie w Licheniu można zobaczyć pamiątki, które do tej pory nie były eksponowane 
nigdzie w Polsce
jakub szymczuk

Wsanktuarium maryj­nym w Licheniu
ot­war­to wystawę „Mówią ludzie roku 1863” – o powstaniu styczniowym. Jej bohaterami jest 13 kobiet i mężczyzn: wodzów, dyktatorów, konspiratorów i zwykłych ludzi, których nazwisk na próżno szukać w podręcznikach. 
– Powstanie dotknęło wszystkich Polaków, bez względu na
pochodzenie, wiek czy wyznanie – mówi Irena Wawrzyniak, kustosz ekspozycji. – Było wydarzeniem tak dramatycznym, że odcisnęło piętno na życiu bezpośrednich uczestników i losach ich bliskich.


Mówi Maria Ilnicka


„Nikczemny rząd najezdniczy, rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary, postanowił zadać jej cios stanowczy: porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczną nędzę i zatracenie” – zaczyna się manifest z 22 stycznia 1863 roku, w którym Rząd Narodowy ogłosił wybuch powstania styczniowego. 
Podobno ułożyła go kobieta – Maria Ilnicka, publicystka, tłumaczka, poetka i powieściopisarka. Przed wybuchem powstania zaangażowała się w konspirację, później była archiwariuszką powstańczego Rządu Narodowego, przechowywała pieczęć rządową z Orłem, Pogonią i św. Michałem Archaniołem. Jej mąż Tomasz był skarbnikiem rządu.
W 1864 roku Ilnickich aresztowano. Marię zwolniono, Tomasza skazano na karę śmierci, a potem wyrok zamieniono na 15 lat katorgi w żupach solnych za Uralem. Na zesłaniu zamordował go pospolity rabuś. 
Maria została naczelną tygodnika „Bluszcz” – jednego z najstarszych pism kobiecych w Europie. Zachęcała w nim kobiety do udziału w życiu społecznym i kulturalnym. 
W powstańczym manifeście z 1863 roku pisała z pasją: „Zastępy młodzieży walecznej, młodzieży poświęconej, ożywione gorącą miłością Ojczyzny, niezachwianą wiarą w sprawiedliwość i pomoc Boga poprzysięgły zrzucić jarzmo lub zginąć”. 


Kolekcjoner


Wystawy nie byłoby, gdyby nie marianin, ks. Józef Jarzę-
bowski. – Od młodości zbierał pamiątki związane z ojczystymi dziejami – mówi Irena Wawrzyniak. 
W 1939 roku musiał opuścić klasztor marianów na warszawskich Bielanach, ale zabrał swoje najcenniejsze zbiory. Tułał się z nimi po świecie. Po wojnie w Fawley Court niedaleko Londynu założył Kolegium Bożego Miłosierdzia – szkołę dla polskich chłopców. A ze swoich zbiorów – muzeum poloników. 
Jarzębowski zmarł w 1964 roku na obczyźnie. Kilka lat temu marianie sprowadzili jego zbiory do Lichenia i założyli muzeum jego imienia.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.