13.06.2013 00:15 Gość Wrocławski 24/2013
publikacja 13.06.2013 00:15
Z Sue Hilgers, współtwórczynią Modelu Creightona, który leży u podstaw leczenia niepłodności metodą naprotechnologii, rozmawia Karol Białkowski.
Sue Hilgers z Magdaleną i Rafałem Kuczykowskimi oraz ich naprobaby – Zuzanna
Karol Białkowski
Karol Białkowski: Czy możemy pokusić się o stwierdzenie, że naprotechnologia jest najlepszym lekarstwem na wszystkie kobiece schorzenia?
Sue Hilgers: Zdecydowanie tak. Oczywiście zakładając, że mówimy o prokreacji i zdrowiu ginekologicznym.
W Polsce trwa cały czas batalia o życie. Dyskusja o refundowaniu z budżetu państwa procedury in vitro jest ciągle jednym z głównych tematów debat. W całym tym zamieszaniu nie mówi się zbyt wiele o naprotechnologii. Jak przekonać pary do tego, że ta metoda jest rozwiązaniem, którym warto się zainteresować?
Są dwie drogi. Pierwsza dotyczy rzetelności i profesjonalizmu w prowadzeniu par podczas nauczania Modelu Creightona i później leczenia naprotechnologią. Naszym zadaniem jest spełnić oczekiwania pacjentów, by byli zadowoleni z otrzymanej skutecznej pomocy. Gdyby nam to nie wychodziło, nasza praca nie miałaby sensu. Druga droga jest dużo trudniejsza i wymaga zaangażowania wielu instytucji. Potrzeba mediów, rządu, Kościoła i lekarzy – ludzi, którzy rozumieją, że edukacja w tym kierunku może pomóc bardzo wielu osobom.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.