"Jej perfekcyjność" pani ministra

Agata Puścikowska

Równość według minister Rajewicz to wyłącznie wspieranie środowiska homoseksualnego, popieranie ideologii gender. Czas zaprotestować! Bronimy przecież swoich dzieci, rodzin i... samych siebie.

"Jej perfekcyjność" pani ministra

Nie wiem, czy pamiętacie Państwo ciągłe awantury i awanturki medialne, dotyczące byłej minister ds. równości Elżbiety Radziszewskiej. Środowiska liberalne, feministyczne, nie mówiąc już o homoseksualnych, wciąż zarzucały jej „nicnierobienie”. „Nicnierobienie” oznaczało, rzecz jasna, zbyt mało gorliwe wspieranie tychże środowisk. Minister broniła się, że obszarów prawdziwej dyskryminacji jest w Polsce naprawdę dużo: źle się dzieje kobietom (np. doświadczającym przemocy), źle się dzieje rodzinom (np. dużym), źle się dzieje mniejszościom etnicznym (np. Romom), osobom chorym i upośledzonym... Działania minister więc miały obejmować przeróżne strefy ludzkiej biedy i nierówności. Tak, żeby było… równo.

Jednak działania tego typu nie wystarczały, a nawet były medialnie pomijane. A minister Radziszewska przez niemal cały okres sprawowania urzędu była nękana różnymi akcjami „wywalania” jej osoby ze stanowiska. Że wspomnę tu chyba najgłośniejszą akcję, która rozpętała się po opublikowaniu na łamach Gościa Niedzielnego wywiadu z minister Radziszewską. Na moje pytanie, czy szkoła katolicka ma prawo odmówić zatrudnienia „zadeklarowanej lesbijce”, minister odpowiedziała, że oczywiście szkoła ma takie prawo (logiczne, biorąc pod uwagę profil szkoły). Jednak afera po tych słowach rozpętała się dzika. Stanowczo godna… ważniejszej sprawy.

W rezultacie, po kolejnych wyborach, minister Radziszewska została wymieniona na inny, (w domyśle) bardziej perfekcyjny model: ministrę Kozłowską-Rajewicz. Ikonę feministek, która, jak sama zapowiadała, będzie się upominać o respektowanie praw wszystkich nierówno traktowanych. No to się upomina! Obserwując dotychczasowe dokonania minister ma się wrażenie, że jedyne spektrum jej zainteresowań to wspieranie środowiska homoseksualnego oraz popieranie skrajnego feminizmu, ideologii gender. I rzecz jasna, taka postawa i „wysilona” praca na rzecz społeczeństwa jest oceniana przez „postępowe” środowiska bardzo pozytywnie. Tylko co z tego? Środowiska, o których mowa, to skrawek społeczeństwa. Żeby nie powiedzieć - margines. Ogromna większość zwykłych ludzi kompletnie nie identyfikuje się ani z minister, ani tym bardziej z obszarami jej działania. Co więcej, ci sami zwykli ludzie bardzo często na co dzień doświadczają prawdziwej dyskryminacji. Ze względu na płeć, wiek, ilość posiadanych dzieci (tu każdy może sobie wiele czynników wpisać sam). I raczej minister Rajewicz ich (nas) nie broni…

A co robi? Na przykład nachalnie popiera seksedukację (deprawację) czy też parady gejów... A skoro o tym mowa. Pani minister niedawno objęła patronatem tegoroczną Paradę Równości. Decyzję podjęła na podstawie wniosku organizatora nie podpisanego imieniem i nazwiskiem, lecz sygnowanego przez osobę podającą się za „Jej Perfekcyjność”. Doprawdy, trudno o bardziej „perfekcyjne” działanie, biorąc choćby pod uwagę że wszelkie pisma urzędowe, powinny być opatrzone... prawdziwymi, realnymi danymi nadawcy. Najwyraźniej jednak prawidła administracyjne „Jej Perfekcyjności” się nie imają. I prawdopodobnie też odrzucenie - z przyczyn czysto formalnych (!) takiego wniosku, byłoby jawną… dyskryminacją.

Dość nieperfekcyjnych, dziennikarskich szyderstw. Zamiast szydzić i narzekać, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, bo ministra Rajewicz - moim zdaniem mocno nieperfekcyjna - sama się przecież nie obali. Fundacja Mamy i Taty (dzięki wielkie za pomysł!) zapoczątkowała akcję odwoływania minister. Warto ją poprzeć. W sumie aż szkoda, że wcześniej nikt na „perfekcyjność” ministry odpowiednio nie reagował... W zdecydowanym i konkretnym działaniu bierzmy więc choć teraz przykład z... dawnych przeciwników minister Radziszewskiej, którzy (nie mając przecież podstaw) wciąż protestowali przeciwko jej „nicnierobieniu”. W sumie do skutku.

„Nicnierobienie” minister Rajewicz jest po stokroć gorsze: trujące i niszczące. To robota nastawiona wprost na wprowadzenie ideologii gender do szkół, domów. Działania Rajewicz są więc antykonstytucyjne, bo niszczą rodzinę, którą państwo powinno przecież chronić. Zatem, do dzieła!