Prawo Borusewicza, czyli chrześcijanie do lwów

Jarosław Dudała

Kościół w każdym ustroju upominał się o prymat prawa Bożego. Ze względu na samego Boga, ale i ze względu na to, że to dobrze służy człowiekowi. I od zawsze spotykały Go za to prześladowania.

Prawo Borusewicza, czyli chrześcijanie do lwów

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz stwierdził dziś w „Gazecie Wyborczej”, że dla posła i senatora najważniejszym prawem jest konstytucja. Skomentował w ten sposób słowa kard. Stanisława Dziwisza o prymacie prawa Bożego nad prawem stanowionym. Dziwnie brzmią te słowa w ustach jednego z liderów strajków sierpniowych z 1980 r. Trzeba zapytać, czy wówczas też obowiązywał prymat konstytucji nad prawem Bożym? Prymat konstytucji, która uznawała partię komunistyczną za siłę przewodnią narodu i potwierdzała sojusz ze Związkiem Radzieckim?

Oczywiście można powiedzieć, że dzisiejsza konstytucja - w przeciwieństwie do tamtej - jest demokratyczna. Ale jeśli uważamy, że prawo demokratyczne jest lepsze od prawa państwa totalitarnego to dlatego, że uznaje ono przyrodzoną i niezbywalną godność każdego człowieka. Czyli... jest zgodne z prawem Bożym! Inaczej mówiąc: podważanie prymatu prawa Bożego jest podważaniem fundamentu demokracji. Fundamentu, który leży poza nią samą, i którego ona nie potrafi sobie sama zapewnić.

Kościół w każdym ustroju upominał się o prymat prawa Bożego. Ze względu na samego Boga, ale i ze względu na dobro człowieka. I od zawsze spotykały Go za to prześladowania. Przykład: gdy w starożytnym Rzymie posyłano chrześcijan do lwów, to z punktu widzenia ówczesnej władzy państwowej powodem nie była jej nietolerancja religijna. W imperium mieszkali wyznawcy tylu bogów, że rządzącym było obojętne, czy dołączy do nich jeszcze Cieśla z Nazaretu. Potwierdza to choćby dość beznamiętna z początku reakcja Piłata na oskarżenie Jezusa. Rzymianie jednak, znani z silnego instynktu prawnego uznali, że mają do czynienia z inną zbrodnią. Stwierdzili, że chrześcijanie leges sibi fundaverunt (ustanowili sobie prawa). „No, tego to już za wiele. Możecie sobie czcić kogo chcecie, ale od prawa wara!” - uznali ówcześni politycy. Całkiem podobnie jak ci dzisiejsi, którzy mówią: „Możecie sobie wierzyć w Jezusa, ale to nie może mieć żadnego wpływu na stanowienie prawa.”

Inny przykład: św. Tomasz More. Bronił nierozerwalności małżeństwa (prawa Bożego), a został oficjalnie skazany na śmierć za sprzeciw wobec stanowiącej prawo woli króla.

Otóż, panie marszałku Senatu RP, wola króla nie wszystko może! Wola parlamentu nie wszystko może! Jest prawo, które stoi wyżej niż prawo stanowione. Najwyraźniej widzą to obywatele naszego kraju, gdy w imię prawa stanowionego spotyka ich oczywista niesprawiedliwość. Czują wtedy, że obrażone zostało nie tylko ich poczucie moralności, ale i prawa. I choć krzywdzące ich prawo zostało przyjęte w sposób demokratyczny, mówią wprost: „To bezprawie!”