Społeczność jak lustro

ks. Rafał Starkowicz

|

Gość Gdański 23/2013

publikacja 06.06.2013 00:00

30 lat gdańskiego Monaru. – Tu nie da się niczego ukryć. Jeżeli jesteś kanciarzem, od razu to wyczują. To taka mądrość społeczności – mówi dr Marcin Szulc, który od lat prowadzi badania nad zjawiskiem uzależnień.

– W czasie wywiadu wstępnego zawsze pytamy o historię kontaktu ze środkami psychoaktywnymi i sytuację rodzinną przybywającego do nas młodego człowieka – mówi Grzegorz Kędzioł, terapeuta – W czasie wywiadu wstępnego zawsze pytamy o historię kontaktu ze środkami psychoaktywnymi i sytuację rodzinną przybywającego do nas młodego człowieka – mówi Grzegorz Kędzioł, terapeuta
zdjęcia ks. Rafał Starkowicz

W głębi ogromnego ogrodu dom o białych ścianach. Przez szeroko otwartą bramę widać młodych ludzi w drelichach wykonujących przeróżne prace. Na pierwszy rzut oka nie można dostrzec, że to miejsce, w którym toczy się najprawdziwsza walka na śmierć i życie.

Z pomocą brata

Paweł przyjechał tu z południa. Zaczął brać, gdy miał 17 lat. – Amfetamina, metaamfetamina, pigułki, marihuana… – wylicza. – Piłem też alkohol. Był taki moment, że byłem już na skraju życia, zniszczony psychicznie i fizycznie. Liczyły się tylko narkotyki. – opowiada. Gdy przybył do ośrodka, przy wzroście 194 cm ważył zaledwie 59 kilogramów. Jest najmłodszy z czworga rodzeństwa. Na leczenie zgodził się za namową brata. Na początku nie chciał. Później, po kolejnych doświadczeniach, podjął jednak decyzję. Chce się leczyć. – Ten ośrodek poleciła mi pani psycholog. Posłuchałem. Szybko się spakowaliśmy i ruszyliśmy do Gdańska. Przywiózł mnie brat ze swoją dziewczyną. To było 14 miesięcy temu. Nie żałuję. Jestem bardzo zadowolony – relacjonuje Paweł.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.