Ślepota patrzących

Franciszek Kucharczak

|

GN 23/2013

publikacja 06.06.2013 00:15

Przyczyny ślepoty są w oczach, a nie w tym, czego się nie widzi.

Ślepota patrzących rysunek franciszek kucharczak

W starym dowcipie było tak, że pytali ślepego konia, czy wystąpi w wyścigach w Wielkiej Pardubickiej. „Nie widzę przeszkód” – miał odpowiedzieć koń.

Napisał mi kiedyś czytelnik, że on – choć katolik – popiera in vitro, bo nie widzi w tym nic złego. No właśnie: nie widzi. To myślenie powszechne: skoro nie widzę zła, to znaczy, że go nie ma. Ewentualnie: tylko to, co widzę, niesie zagrożenie, a to, czego nie widzę, to dobro.

Wydawałoby się, że ludzkość istnieje już wystarczająco długo, żeby się nauczyć, iż najważniejsze jest właśnie to, czego nie widać. I że z tym trzeba się przede wszystkim liczyć. W pewnych sprawach ta nauka przyniosła owoce – to dlatego statki omijają góry lodowe w znacznie większej odległości, niż sugerowałoby to, co widać. W innych sprawach popełnia się wciąż te same błędy, wynikające z wykluczenia rzeczywistości innych niż fizyczne. Żeby świat chociaż uwzględniał możliwość istnienia świata duchowego, byłby ostrożniejszy. Ale nie – na człowieku eksperymentuje się bez żenady, bo w praktyce zakłada się, że to tylko bardziej rozwinięte zwierzę.

Już kilkadziesiąt lat temu „wybitni naukowcy” doszli do wniosku, że lepiej jest karmić niemowlęta mlekiem w proszku niż piersią, tak jakby cokolwiek sztucznego mogłoby być lepsze niż to, co naturalne. No i wiele matek to przyjęło, bo to i wygodniej, i sprawniej. Całe pokolenie wyrosło na mleku w proszku. To są dzisiejsi ludzie w średnim wieku, w tym wielu polityków – i to by wiele wyjaśniało… W stosunku do myszy i innych królików obowiązują większe ograniczenia niż w stosunku do homo sapiens. Tak jakby człowiek na pewno był tylko tym, co na pierwszy rzut oka widać: samobieżnym zespołem mięśni, kości i tłuszczu. Nie widzę ducha – znaczy, że go nie ma. Grzebiąc więc przy największych tajemnicach tej dziwnej istoty, grzebię tylko w mięsie, w zlepku komórek. Nie wyjdzie z jednym, spróbujemy z innym. Nie nada się jeden, nada się drugi. Królików mało, ludzi dużo.

Można zakładać, że „zarodki” to nie ludzie i świetnie się czują w lodówkach. Można, można, można. Tylko że to wszystko są założenia wynikające wyłącznie z tego, że „nie widzę”. To jednak, że nie widzę świata duchowego, nie znaczy, że go nie ma. Doświadczenia wielu ludzi, których Jezus wyzwolił z rozmaitych zniewoleń, wskazują, jak wielkie znaczenie ma to, co człowiek przeżywa, zanim się urodzi – nawet (a może zwłaszcza) moment poczęcia. Czy to działo się w atmosferze miłości, czy było po pijanemu, czy rodzice byli gotowi przyjąć nowego człowieka, czy też prezerwatywa zawiodła. A jeśli to działo się „w szkle”, po ojcowskiej masturbacji z użyciem pornoli… Cóż – tego nie widzimy (choć psychologia to powoli odkrywa). Ale czy to jest powód, żeby godzić się na takie traktowanie człowieka? Czy propagandowy jazgot rzeczników „prawa do dziecka” usprawiedliwia robienie z człowieka produktu na zamówienie?

Przyjdzie taki czas, kiedy zobaczymy. Dziś musimy uwierzyć. Przynajmniej my, którzy mówimy, że ufamy Bogu.

Mistrzyni ciętej riposty

Monika Olejnik w rozmowie z posłem Jackiem Żalkiem z PO w Radiu Zet wyraziła pogląd, że „w Platformie Obywatelskiej nie powinno być miejsca dla ludzi, którzy są przeciwnikami metody in vitro”. Zapytana o powód takiego przekonania, odparła: „Bo to jest pogląd jak z ciemnogrodu”. Brawo, pani redaktor! Tak trzeba gadać z oszołomami! Szkoda na nich czasu i argumentów – zwłaszcza gdy się nie ma ani jednego, ani drugiego.

Prawda demokracji

Kardynał Dziwisz powiedział, że „prawdy nie ustala się przez głosowanie, dlatego nawet parlament nie jest powołany do tworzenia odrębnego porządku moralnego niż ten, który jest wpisany głęboko w serce człowieka, w jego sumienie”. Przypomniał też o nadrzędności prawa Bożego nad prawem stanowionym przez ludzi. Na to oburzył się Leszek Miller, który oznajmił, że to skandal i że słowa kardynała „dobrze by zabrzmiały w Iranie Chomeiniego”. Szef SLD uważa najwyraźniej, że prawdę jednak ustala się przez głosowanie.•

Obroni przed Polakiem

Radosław Sikorski przemówił do amerykańskich uczestników Globalnego Forum Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego. Zapewnił ich, że Polska walczy z antysemityzmem. „Osobiście pozywałem do sądu ludzi, którzy szerzyli antysemicki jad w internecie, i gazety, które dawały im forum” – oświadczył. Bardzo się to podobało, zebrał burzliwe oklaski. Teraz już wszyscy na świecie „wiedzą”, że mamy dzielnego szefa MSZ, który własną piersią broni Żydów przed wstrętnymi Polakami, co dyszą antysemicką żądzą. Cóż, w każdym kraju znajdą się łobuzy, ale nie w każdym kraju ministrowie robią sobie klakę, oczerniając własny naród.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.