Jak chłop Warszawę najechał

Agata Puścikowska

|

GN 19/2013

publikacja 09.05.2013 00:15

Mieszka w traktorze. Codziennie rano przesiada się do autobusu i jedzie do pani rzecznik. Nadal wierzy w sprawiedliwość.

Włodzimierz Knurowski wciąż wierzy w sprawiedliwość. Czy znajdzie ją  w Warszawie? Włodzimierz Knurowski wciąż wierzy w sprawiedliwość. Czy znajdzie ją  w Warszawie?
agata puścikowska

Żółty ursus, polski traktor, z małej Iwkowej do dużej stolicy turkotał po polskich drogach całe dwa dni. Żeby go wyrychtować, Włodzimierz Knurowski sprzedał jałowicę i konia. Koń żywy, w zamian za tych kilkadziesiąt koni mechanicznych, i już można na Warszawę jechać. Jechał ursus, za nim ciągnęła się niebieska przyczepa, a w środku polowa sypialnia i kuchnia. Gdy na początku marca pan Włodzimierz przekroczył granicę stolicy, pojechał wprost pod sejm, żeby tam ciągnik postawić, posłom się pokazać, prosić o pomoc. Szybko jednak z chłopem Knurowskim władza sobie poradziła. Otoczyła go policja, w szpalerze policyjnych wozów wywiozła pod warszawski Torwar. I dali zakaz: po stolicy traktorem jeździć nie wolno. Postawił Włodzimierz Knurowski swój ciągnik na parkingu, wśród eleganckich samochodów. Grunt, że płacić za postój nie trzeba – bo skąd by wziął? To już dwa miesiące, jak okupuje stolicę. – Codziennie rano biorę swoje plakaty, wsiadam w autobus 171 i jadę protestować. Pod biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Bo tylko to mi pozostało…

Jak Drzymała

Więc przy ruchliwej al. Solidarności, przed drzwiami biura rzecznika, pan Włodzimierz codziennie rozkłada swój manifestacyjny dobytek. Krzesełko, bo biodra chore i stać trudno, dwa plakaty ze zdjęciami, klatka po klatce pokazujące jego tragedię. I jeszcze megafon, żeby w końcu cała Polska o jego krzywdzie usłyszała (a przynajmniej decydenci). Codziennie bierze też ze sobą drewniany krzyż. Krzyż ten to prawdziwa legenda: przyjechał za panem Włodzimierzem aż z Brukseli. Gdy rok temu pojechał protestować w sprawie Telewizji Trwam, nie tylko zaprotestował jak się patrzy, ale też na brukselskim śmietniku… krzyż znalazł. Widocznie Europejczykom już niepotrzebny. Więc Knurowski krzyż ucałował i z pieczołowitością na polską ziemię przewiózł. – Przyjeżdżam rano do pani rzecznik, stoję do 16–17. Jak pada i zimno, to czasem wcześniej wracam do przyczepy. Stoję jak ten wyrzut sumienia polskiej władzy i jak znak dla ludzi, że trzeba walczyć o swoje. A ludzie rzeczywiście dobrze panu Włodzimierzowi życzą. Podchodzą, oglądają plakaty, pytają. Niektórzy widzieli go u Jaworowicz, w telewizji. Inni słuchali w Radiu Maryja, gdy mówił o polskim rolnictwie. – I dobrze pan mówisz, panie Włodzimierzu – starszy pan jowialnie poklepuje po ramieniu. – Najlepiej to wszystko polskie oddać, sprzedać, a Polak zamiast gospodarzem, zostanie najemnikiem – złości się. – Drzymała walczył z Niemcami. A pan musisz walczyć z naszymi… – Jak do tej pory ani jeden mi złego słowa nie powiedział. Czasem ktoś da mi nawet parę złotych na obiad czy konserwę, żebym co zjadł. A przyjaciele z Warszawy zapraszają mnie, żebym się u nich wykąpał i odsapnął trochę. I tak tu, w stolicy, sobie żyję. Nie sądziłem, że tak długo zejdzie, nie sądziłem…

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.