Człowieczeństwo wybiórcze

Franciszek Kucharczak

Magistrat Częstochowy realizuje projekt. Gazeta mu sekunduje. Na tę okoliczność można nawet zawiesić zasady, które się głosi.

Człowieczeństwo wybiórcze

„Za Milenkę, która ma się urodzić pod koniec lata, kciuki trzyma nie tylko rodzina, ale też częstochowski magistrat” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

Czy to nie dziwne? Lewicowe władze Częstochowy, a za nimi gazeta nie bez powodu zwana czasem „aborczą”, używają imienia Milenka dla istoty, która – w ich nomenklaturze – zasługuje z reguły najwyżej na określenie „płód”. Urodzi się dopiero pod koniec lata, a już ma imię. Co się stało?

Otóż, jak czytamy, Milenka „jest pierwszym dzieckiem, któremu w przyjściu na świat pomógł miejski program dopłat do in vitro”.

No proszę – Milenka jest dzieckiem! Napisali to wprost i bez ogródek!

No cóż – Milenka zasługuje na wyjątkowe traktowanie: jest nie tylko płodem – jest projektem! Lewica zainwestowała w nią mnóstwo (nie swoich, oczywiście) pieniędzy i otoczyła ją jeszcze bardziej kosztowną propagandą.

Dowiadujemy się z gazety, że matka Milenki „marzeniami wybiega już w przyszłość. Gdy Milenka trochę podrośnie, zdecydują się na kolejne dziecko. Cztery zarodki czekają zamrożone. Może uda się skorzystać z programu rządowego?”.

Jasne. Na pewno się uda, już tam propagandyści swoje zrobią. Tylko skąd ta niekonsekwencja? Bo jeśli Milenka jest (słusznie) dzieckiem, to dlaczego jej rodzeństwo to tylko „zarodki”? I jakim prawem są zamrożone? To ludzi wolno mrozić? Czy do Milenki zostało dodane coś od chwili, gdy była zarodkiem? Czy spece od in vitro włożyli w nią później jakiś element, którego nie miała wcześniej?

Oczywiście nie. Jeśli nie można nazwać człowiekiem istoty ludzkiej, która się poczęła, nie ma powodu, żeby ją nazwać człowiekiem kiedykolwiek. Milenka była więc już dzieckiem od chwili połączenia komórek męskiej i żeńskiej. Ale tak samo dziećmi są jej bracia i siostry w lodówce.

Dlatego rodzice Milenki nie mogą zdecydować się na drugie dziecko – mają ich już pięcioro.

Ale magistrat i gazeta „trzymają kciuki” za to dziecko, które pan w fartuchu łaskawie zakwalifikował do bycia człowiekiem.

Pozostałe będą sobie leżeć w azocie aż… No właśnie.