Życie dla misji

Ks. Zbigniew Wielgosz

|

Gość Tarnowski 16/2013

publikacja 18.04.2013 00:00

Rok temu ks. Józef Piszczek świętował 25 lat pracy misyjnej. Odszedł nagle pozostawione dzieła mówią teraz za niego.

Spotkanie z wiernymi podczas wizyty tarnowskich księży Spotkanie z wiernymi podczas wizyty tarnowskich księży
ks. Tomasz Atłas

Tylmanowa, Podhalański Festyn Misyjny 2012. Zebrane ofiary były wsparciem dla dzieł prowadzonych w misji w Oyo (Kongo-Brazzaville) przez ks. Józefa Piszczka. Pojechał tam 25 lat temu.

Dla innych

Przed wylotem do Konga zapytałem go, co w posłudze misyjnej jest najważniejsze. Użył francuskiego słowa, które oznacza przyjęcie. Chodziło o otwartość na człowieka. Ks. Józef po każdej Mszy siadał i przyjmował ludzi, słuchał zwierzeń, dawał rady. Otwartość na ludzi, gościnność była naturalną cechą ks. Józefa, co potwierdzają relacje dochodzące do mnie z Konga – mówi ks. prał. Tomasz Atłas, dyrektor PDM w Polsce, przez 2,5 roku wikariusz ks. Piszczka w Kongu. Bycie „dla” ks. Józef łączył z wrodzoną sobie skromnością i wielką kulturą. Praca w Oyo wymagała dyspozycyjności wobec urzędników prezydenta, ks. Józef zawsze jednak wolał kontakt z parafianami niż z wielkimi swojego kongijskiego świata. – Kiedy w parafii miał być ślub córki prezydenta, od razu zaznaczył, że co trzeba zrobić, to zrobi, ale głównie chce się zajmować duszpasterstwem, mnie zaś powierzył kontaktowanie się z urzędnikami prezydenta. Po ślubie, ujęty uroczystością, prezydent zapytał, co mógłby zrobić dla misji. Ks. Józef zaproponował pomoc w rozbudowie kościoła. Sam wszystkim się potem zajął – dodaje ks. Atłas.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.