Niechciany statek

Szymon Babuchowski

|

GN 16/2013

publikacja 18.04.2013 00:15

Historia transatlantyku „St. Louis” z 1939 roku skłania do gorzkiej refleksji na temat bierności Zachodu wobec nazizmu.

MS St. Louis w porcie w Hawanie pod koniec maja 1939 r. MS St. Louis w porcie w Hawanie pod koniec maja 1939 r.
intrinsecoyespectorante.blogspot.com

Kiedy „St. Louis” wypływał z Hamburga, jego pasażerowie mieli nadzieję, że odmienią swoje życie. Wśród 937 osób obecnych na pokładzie aż 930 było żydowskiego pochodzenia. Uciekali z nazistowskich Niemiec, gdzie stali się kozłami ofiarnymi, winnymi wszelkich niepowodzeń, jakie dotknęły kraj. Po „nocy kryształowej” internowano 30 tys. Żydów. Hitler planował już „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”. Jednak marszałek Rzeszy Hermann Göring akceptował pozbycie się z kraju części przedstawicieli tego narodu jako tymczasowe rozwiązanie. Dlatego wydał zgodę na rejs. Oczywiście uciekinierzy musieli zapłacić III Rzeszy możliwie najwyższą cenę. Najtańszy bilet kosztował 600 marek – często składała się na niego cała rodzina. Dodatkowo pasażerom skonfiskowano wszelkie dobra z wyjątkiem osobistej odzieży, nałożono też na nich horrendalnie wysokie podatki.

Niegościnna Kuba

13 maja 1939 r. statek, nad którym powiewała swastyka, odbił od brzegu i wyruszył w kierunku Hawany. Pasażerom, mającym na pokładzie kino, basen i ekskluzywną restaurację, wydawało się, że złapali Pana Boga za nogi. „Fizycznie i psychicznie czuję się znacznie lepiej i jestem coraz bardziej przekonany, że w sobotę dopłyniemy do Hawany. Pieniądze otrzymałem. Bardzo dziękuję. Ucałowania. Papa” – pisał 25 maja w radiotelegramie do rodziny Moritz Schoenberger. Dwa dni później „St. Louis” był już u brzegów kubańskiej stolicy. Pasażerowie słali do bliskich radosne wieści, mając nadzieję, że na wyspie rozpocznie się ich oczekiwanie na wjazd do Ameryki, dokąd większość emigrantów chciała się udać. Mimo rocznego limitu przyjęć, jaki obowiązywał w USA, wielu z nich było gotowych czekać całymi latami, byleby tylko dotrzeć do tej wymarzonej krainy. Niestety, okazało się, że zostali oszukani. Dyrektor generalnego kubańskiego biura imigracyjnego Manuel Benitez sprzedawał wizy na Kubę w sposób niezgodny z prawem, zarabiając na tym ok. 1 mln dolarów. Prezydent Kuby Federico Laredo Bru postanowił ukrócić ten proceder i wydał dekret anulujący wydane dotąd dokumenty imigracyjne. W ten sposób wizy pasażerów „St. Louis” stały się nieważne. Negocjacji z rządem kubańskim podjęli się kapitan Gustav Schröder i przedstawiciel organizacji żydowskiej Joint – Lawrence Benson.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.