Wszechświat jest starszy, niż przypuszczaliśmy. I jest w nim więcej ciemnej materii, niż myśleliśmy. Być może właśnie udało się ją złapać „za rękę”.
Analiza zakrzywienia promieni światła pozwala na stworzenie trójwymiarowej mapy ciemnej materii w Kosmosie. Widoczne na grafice obłoki w rzeczywistości są dla nas niewidoczne
NASA/ESA/R. Massey (California Institute of Technology)
Takie wnioski można wyciągnąć z jeszcze gorących analiz tego, co zaobserwowały działająca na ziemskiej orbicie europejska sonda Planck oraz spektrometr AMS, zainstalowany na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Stacjonarny czy dynamiczny?
W czasach gdy wśród naukowców, fizyków, kosmologów i astronomów (ale także filozofów), trwał zażarty spór o to, czy wszechświat jest stacjonarny czy dynamiczny, a więc w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku, poszukiwano dowodu na potwierdzenie którejś z tych koncepcji. Jedna mówiła o tym, że wszechświat jest wieczny i niezmienny. Oczywiście planety krążą wokół gwiazd, ale te niewielkie ruchy bardziej przypominają ruchy cząsteczek w szklance stojącej wody. Z kolei tzw. model standardowy w kosmologii mówił, że wszechświat jest dynamiczny. Że kiedyś powstał i że jest w ciągłym ruchu. Nie tylko w mikroskali (jak ruchy poszczególnych planet czy gwiazd), ale przede wszystkim w skali makro. Kluczowym elementem sporu była teoria Wielkiego Wybuchu. Jeżeli wszechświat ma być stacjonarny – nie mogło być żadnego początku. Pod sam koniec lat 40. XX wieku George Gamow, amerykański fizyk teoretyk rosyjskiego pochodzenia, znalazł sposób na potwierdzenie (albo zaprzeczenie) teorii Wielkiego Wybuchu. Jeżeli wybuch rzeczywiście miał miejsce, cały wszechświat powinien być wypełniony tzw. mikrofalowym promieniowaniem tła. Co to takiego? Wszechświat zaraz po Wielkim Wybuchu wypełniony był plazmą, której stan skupienia nie jest ani cieczą, ani gazem, ani tym bardziej ciałem stałym. To była gęsta mieszanina supergorących cząstek (które później tworzyły protony, neutrony, a z nich pierwsze jądra atomowe) i promieniowania. Wszystko było tak gęste, że promieniowanie i cząstki były ze sobą ściśle związane. To „wiązanie” było jednak wraz z rozszerzaniem się wszechświata coraz słabsze. Aż dokładnie 380 tys. lat po Wielkim Wybuchu (tę wartość także udało się precyzyjnie zmierzyć dzięki badaniom sondy Planck) promieniowanie oderwało się od materii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.