Niebezpieczny sport

ks. Marek Gancarczyk

|

GN 14/2013

Najpopularniejszym sportem nowoczesnego człowieka jest przekraczanie barier, burzenie murów, likwidacja tabu.

Niebezpieczny sport

W większości jest to dyscyplina bardzo niebezpieczna, może się skończyć poważnym kalectwem, a nawet śmiercią. Po zburzeniu któregoś tam z kolei muru dach niechybnie spadnie nam na głowę. W ostatnim czasie spore osiągnięcie w tej dyscyplinie miała pani dyrektor Teatru Dnia Ósmego, która nowo wybranego papieża była łaskawa nazwać słowem powszechnie uważanym za wulgarne. Kolejna bariera została złamana. Brawo, pani dyrektor, za odwagę! Ale od razu muszę panią zmartwić – na złoty medal w tej konkurencji pani nie zasługuje. Byli lepsi, a wśród nich redaktor programu telewizyjnego emitowanego na żywo, ze swoim imieniem i nazwiskiem w tytule. Otóż tenże redaktor połowę programu poświęcił dyskusji, czy jeden człowiek może użyć wobec drugiego człowieka słowa powszechnie uważanego za wulgarne. I to jest dopiero mistrzostwo świata. Kolejny mur został zburzony. Do tej pory nikt poważnie nie zastanawiał się w programie telewizyjnym uchodzącym za poważny, czy człowieka można wyzwać od najgorszych. Pomijam już nawet to, że wyzwanym był ojciec święty Franciszek. Tymczasem taki temat rozmowy wybrał nieoceniony, bezkompromisowy, odważny pan redaktor. Czyż nie zasługuje na medal?! Pozostaje tylko mały problem. Niech teraz ktoś odważy się zwrócić uwagę przeklinającym na ulicy, że tak nie wolno. Jeszcze kilka takich murów zburzymy, a dach jak nic spadnie nam na głowę. Niektóre mury czy też bariery są do życia koniecznie potrzebne. Nie wiem, czy czołowy likwidator tabu zdaje sobie sprawę, że przy katastrofie jakaś belka może trafić również w redaktorską głowę. O sprawie piszę w sarkastycznym tonie, bo na zupełną powagę nie mam siły. No bo jak na poważnie zastanawiać się, czy wolno kogokolwiek nazywać słowami wulgarnymi. Nawet małe dziecko wie, że nie wolno. Przed burzycielami murów rysuje się niestety świetlana przyszłość. Przypuszczam, że niejeden jeszcze raz zostaniemy zaskoczeni zdumiewającym osiągnięciem nowoczesnego człowieka. Czy można coś na to poradzić?

Zamiast szerzej zajmować się takimi czy innymi opiniami pani dyrektor, zachęcamy w tym numerze „Gościa” (ss. 18–21), aby do rozmowy publicznej wprowadzić temat świadectwa wiary. Temat w sam raz na czas po Wielkanocy. Po zmartwychwstaniu dla apostoła Piotra było oczywiste, że nie może nie mówić o tym, co widział i słyszał od Jezusa. Bardzo będziemy wdzięczni, jeżeli Państwo zdecydują się opowiedzieć o swojej drodze wiary. Z podaniem imienia i nazwiska lub z zastrzeżeniem, by pozostały tylko do wiadomości redakcji. Forma i objętość są dowolne. Według uznania redakcji, niektóre opublikujemy w „Gościu” lub na stronie gosc.pl. Opowiadanie o swojej wierze jest zajęciem zdecydowanie mniej popularnym od burzenia murów, ale na pewno pożyteczniejszym.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.