Według Jana Rokity, historię Polski po obaleniu komunizmu w zasadniczym stopniu kształtowały przypadek i ambicje głównych aktorów sceny politycznej.
PAP/Adam Warżawa
W ostatnich dniach ukazał się wywiad rzeka z Janem Rokitą pt. „Anatomia przypadku”, przeprowadzony przez byłego naczelnego „Dziennika” Roberta Krasowskiego. Rokita obszernie analizuje w nim historię polityczną III, a także IV Rzeczypospolitej. Jednak nie jest to podręcznik historii, książka zawiera subiektywne opinie polityka z Krakowa. I właśnie na tym polega jej wyjątkowość. Rokita opowiada o kulisach spraw, których, jako jeden z głównych polityków tego okresu, był bezpośrednim świadkiem i bohaterem. Mamy więc relację z pierwszej ręki. Jeśli do tej okoliczności dołożymy przenikliwość autora, którego opinie, nawet jeśli się z nimi nie zgadzamy, są zawsze bardzo interesujące, możemy się spodziewać ciekawej lektury. Choć analizy Rokity raczej nie napawają optymizmem, wpisują się bowiem w nurt niezwykle krytycznej oceny kondycji naszych polityków. Według Jana Rokity, głównym motorem procesów politycznych w Polsce po obaleniu komunizmu nie są dążenia do realizacji wielkich idei, troska o dobro wspólne czy obrona wartości, lecz przypadek oraz indywidualne ambicje i ograniczenia polityków. I choć wielu może razić takie podejście, trudno odmówić Rokicie racji.
Porażka PO–PiS-u
Analizy Rokity rozpoczynają się od momentu dochodzenia do władzy przez obóz „Solidarności” w końcu lat 80., potem są opisy rządzenia kolejnych gabinetów. Jednak dla zrozumienia rzeczywistości, której doświadczamy obecnie, najistotniejszy jest okres kształtowania się idei IV Rzeczypospolitej i to, co dzieje się od tamtej pory. Rokita przypomina, że idea ta zrodziła się jako sprzeciw wobec korupcji za rządów Leszka Millera, co ujawniła Komisja Rywina. Zarówno w PO, jak i w PiS panowało przekonanie, że konieczna jest zasadnicza reforma państwa, a ten wspólny cel pozwalał planować stworzenie po wyborach w 2005 r. koalicji obu partii. Sondaże wskazywały, że zwycięży Platforma, a w takiej sytuacji premierem miał być Jan Rokita. Wynikało to z jego olbrzymiej popularności, którą zyskał w czasie prac komisji badającej aferę Rywina, a także z tego, że lider PO Donald Tusk startował w wyborach prezydenckich.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.