Wszystkie cienie drzewa

Gość Łowicki 12/2013

publikacja 21.03.2013 00:00

O okultyzmie, subkulturach, cierpieniu i odnalezieniu Jezusa z maturzystą Danielem Okruchem rozmawia Monika Augustyniak.

 Daniel Okruch chce być prorokiem swojego pokolenia i mówić o miłości Boga do człowieka Daniel Okruch chce być prorokiem swojego pokolenia i mówić o miłości Boga do człowieka
Monika Augustyniak

Monika Augustyniak: Angażujesz się we wspólnotę, uwielbiasz Boga muzyką, piszesz bajki dla dzieci i nie tylko, malujesz, organizujesz koncerty, ewangelizujesz na ulicy, ostatnio włączyłeś się w działania pro-life, jesteś w Młodzieżowej Radzie Miasta. To dużo zajęć jak na chłopaka w klasie maturalnej.

Daniel Okruch: – Rzeczywiście, jestem aktywny. Chcę odwdzięczyć się Bogu za wydobycie mnie z otchłani. Staram się uwielbiać Go tymi talentami, które we mnie złożył. Ale nie zawsze tak było. Moja droga do Boga była dość kręta. W wieku 13–14 lat zacząłem interesować się magią, amuletami, telepatią, słowem – okultyzmem. Przyswoiłem dużą wiedzę na temat demonów, ciemnych mocy. Okaleczałem się. Nawet zawarłem umowę z diabłem. Na początku bardzo mi to imponowało. Ale po pewnym czasie świat wokół mnie stał się demoniczny. Cierpiałem na bezsenność. Nie spałem po kilkadziesiąt godzin. Zacząłem tracić pamięć. Doszło do tego, że spisywałem fakty z mojego życia i opisywałem ludzi, którzy mnie otaczali, bo traciłem kontakt z rzeczywistością. To był paskudny czas. Gdy po trzech miesiącach stopniowo doszedłem do siebie, zacząłem tracić wzrok. Przestałem widzieć odcienie szarości, nie widziałem w ciemności. Okazało się, że to ślepota zmierzchowa, potocznie kurza ślepota.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.