Pomóż zbawić sąsiada

Krzysztof Król

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 10/2013

publikacja 07.03.2013 00:15

Z diecezjalnym ojcem duchownym ks. dr Zygmuntem Zapaśnikiem z Wyższego Seminarium Duchownego w Paradyżu rozmawia Krzysztof Król.

Pomóż zbawić sąsiada Krzysztof Król

Krzysztof Król: Przed Pierwszą Komunią św. uczyliśmy się uczynków miłosierdzia względem duszy i ciała. Wielki Post to chyba dobra okazja na przypomnienie sobie tych ważnych i trudnych zadań. Dlaczego mamy „grzeszących upominać”?

Ks. Zygmunt Zapaśnik: Jako chrześcijanin mam troszczyć się przede wszystkim o swoje zbawienie, ale nie mogę i nie powinienem być obojętny na zbawienie drugiego człowieka. Stąd rodzi się potrzeba miłosierdzia względem duszy innych ludzi, aby mój brat, rodzic czy sąsiad był zbawiony, a nie potępiony. Dlatego ostrzegam ich przed tym, co może prowadzić do grzechu. Obojętność czy przyzwolenie na grzech oznacza brak miłości wobec drugiego człowieka, a także stanowi współudział w grzechu. Najczęstszą formą pomocy grzeszącemu, która wymaga wielkiej roztropności i kierowania się miłością, jest słowo upomnienia braterskiego do czego zachęca nas sam Chrystus: „Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy”. Oczywiście, nie jest to łatwe, bo może być przyjęte niechętnie lub nawet wrogo, ale czasami dobre słowo potrafi otrzeźwić i powstrzymać kogoś od grzechu, czyli „śmierci” duszy.

Co to znaczy: „Nieumiejętnych nauczać?” i „Wątpiącym dobrze radzić”?

– Pouczać – znaczy przedstawiać Boży punkt widzenia. Ukazać drogę, którą warto pójść, ale oczywiście, nie podejmować decyzji za kogoś. Musimy też wystrzegać się zarozumialstwa i pychy względem tych, którym radzimy. Nauczanie i dawanie wszelkich rad powinno się dokonywać w atmosferze dobroci i troski. Każdy z nas przeżywa chwile różnych zwątpień czy wątpliwości, jaką podjąć decyzję. Dlatego trzeba radzić komuś tak, jakbyśmy radzili sobie. Przede wszystkim dobrych natchnień i rad szukajmy u Boga na modlitwie.

Często sami mamy wystarczająco wiele strapień, a tu mamy jeszcze „pocieszać strapionych”…

– Życie nikogo z nas nie jest wolne od utrapień i potrzebujemy pocieszenia. Strapienia mogą być straszne i sprawić, że stracimy sprzed oczu sens życia. Często próbujemy pocieszać w stylu: „Będzie lepiej”, „Nie martw się”, ale ono nie zawsze skutkuje. Często nie słowa są ważne, ale przekonanie osoby pocieszanej, że nie jest sama w tym co przeżywa. Nie bójmy się zatem być razem ze strapionymi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.