Bez cudów nie ma cudów

Franciszek Kucharczak

|

GN 08/2013

publikacja 21.02.2013 00:15

Gdy chrześcijanin w imię Boże nie czyni cudów, niech się nie spodziewa cudów

Bez cudów nie ma cudów

Czy to nie dziwne, że dorośli faceci płaczą? A nie – nie dziwne. Gdy kogo dopadnie łaska Boża, to nie takie rzeczy się dzieją. Ostatnio nie takie rzeczy działy się na rekolekcjach dla katechetów mojej archidiecezji. Uczestniczyłem w nich jako członek ekipy prowadzącej kurs „Nowe Życie” w ramach Szkoły Nowej Ewangelizacji. Taki „kurs” to w istocie skondensowane rekolekcje. W normalnej formule każdy może w tym uczestniczyć, a zwłaszcza ten, kto myśli, że się Pan Bóg nim nie interesuje albo że go opuścił.

Najpierw jako uczestnik, a potem jako jeden z prowadzących widziałem, jak dosłownie z godziny na godzinę zmieniają się twarze. Jak stają się jaśniejsze, a w oczach pojawia się odbicie nieba. Tak jest za każdym razem. Tym razem jednak nie wiedziałem, jak będzie. Jak głosić Ewangelię głosicielom Ewangelii?

Gdy w siódemkę (trzech duchownych i czworo świeckich) stanęliśmy naprzeciw kilkudziesięciu katechetów, miałem wątpliwości, jak oni to przyjmą. Dwa dni później widziałem, jaki ze mnie niedowiarek. Wtedy już wszyscy byliśmy braćmi i siostrami. Jedna z pań dała świadectwo, że została uzdrowiona z fizycznej choroby – w pakiecie z uzdrowieniem wewnętrznym. I nie było to jedyne uzdrowienie, i niejedyny znak Bożego działania. A mężczyzna uchodzący za twardziela w ostatnim dniu przyznał, że na początku był wściekły, gdy zobaczył, co się szykuje. – Uważałem was za pomyleńców. Ale ja tu doświadczyłem wspólnoty – mówił głosem rwanym przez płacz. – Myślałem, że trzeba mówić o systemach i strukturach, o takich ludzkich metodach, a teraz widzę, że nie o to chodzi – dodał. A o co chodzi?

Znajomy nauczyciel, gdy trafiła mu się rozwydrzona klasa, nad którą nie sposób było zapanować, powiedział mi kiedyś: „Czasami myślę, że trzeba by jednego powiesić dla przykładu”. A owszem, to by zadziałało. Byłoby cicho. Tylko że ludzie mają dostąpić zbawienia, a nie być cicho. A jak skłonić ludzi ku niebu? Nie należy „jednego powiesić” – trzeba przynajmniej jednego w imię Jezusa uzdrowić. Co? Niewykonalne? W takim razie do kogo w ogóle Jezus mówił? Do kogo ta obietnica, że tym, którzy uwierzą, te znaki – między innymi – towarzyszyć będą: „Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”? To powinien być standard chrześcijański. I to się dzieje, ale wciąż za mało.

Jestem przekonany, że sam Bóg przychodzi nam z pomocą na czas paroksyzmu wiary, na dni kryzysu, gdy przestają działać tradycyjne metody duszpasterskie. Bo przestają, i niech to sobie wreszcie uświadomią ci, co sądzą, że można jeszcze coś pozytywnego osiągnąć metodą nakazową.

Teraz jest czas znaków Bożej mocy. Czas cudów, takich jak w Ewangelii albo większych. Ludzie mają prawo widzieć, że Ewangelia działa, że Dzieje Apostolskie to nie bajeczka albo ciekawostka z zamierzchłych czasów.

I nie zasłaniajcie swojego sceptycyzmu cytatem „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”, bo Jezus pozwolił się dotknąć niedowiarkowi.

Dla Jezusa cuda były standardem. Zwykłą metodą duszpasterską, która potwierdzała to, co mówił. Czemu Go w tym nie naśladować?

Możliwości słowności

Francja jest kolejnym krajem, w którym można zawierać „małżeństwa” homoseksualne. Tak więc lewicowy prezydent zrealizował obietnicę. A dlaczego akurat tę? To proste: bo tylko wywrócenie moralności jest w zasięgu jego możliwości. Przecież socjalista nie naprawi gospodarki. Teraz mówi się, że jego ekipa stworzyła „małżeństwo dla wszystkich”. Wszystkich? A gdzie bezkręgowce? Gdzie pantofelki? A co, jeśli Francuz zechce poślubić sam siebie? Francjo – ile jeszcze pracy przed tobą!

Nakaz dla sumienia

Agnieszka Holland oznajmiła, że w sprawie związków partnerskich czuje się oszukana. „Głosowałam na PO, która obiecywała związki partnerskie i regulację in vitro. Z pewnością na oszustów nie będę już więcej głosować” – rozgniewała się. Odpowiedział jej w liście otwartym poseł PO John Godson. Przytoczył punkt 2 deklaracji ideowej Platformy, w którym jest napisane: „Fundamentem cywilizacji Zachodu jest Dekalog. Wierzymy wspólnie w trwałą wartość norm w nim zawartych. (...) Dlatego zadaniem Państwa jest roztropne wspieranie rodziny i tradycyjnych norm obyczajowych, służących jej trwałości i rozwojowi. Dlatego prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo, zakazując również eutanazji i ograniczając badania genetyczne. (...)”. Poseł Godson zauważył, że ta deklaracja „jest ważniejsza od obietnic wyborczych”. Stwierdził też: „Nie rozumiem, dlaczego przypuszczono tak zmasowany atak i nagonkę na mnie za to, że głosowałem zgodnie ze swoim przekonaniem”. Poseł Godson jeszcze się nie nauczył, że PO-seł może głosować zgodnie z przekonaniem, ale premiera Tuska. No i Agnieszki Holland.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.