Papież i pop

Szymon Babuchowski

Kościół może i powinien dialogować z popkulturą. Bo ma dla powierzchownego świata propozycję: wypłyń na głębię.

Papież i pop

Dziennikarz jednego z popularnych portali zwrócił się do mnie z prośbą o skomentowanie memów i innych żartów, które pojawiły się w internecie po rezygnacji Benedykta XVI. Muszę przyznać, że ta prośba nieco mnie zaskoczyła. Nie miałem szczególnej okazji, by śledzić to zjawisko, a nawet niespecjalnie zwróciłem na nie uwagę – akurat wśród moich internetowych znajomych dominuje teraz atmosfera modlitwy i refleksji. Nikomu z nich nie przychodzi do głowy, by wysyłać sobie nawzajem „dowcipne” memy. Sam do papieskiej decyzji podchodzę ze spokojem – jestem pewien, że Pan Bóg wie, co robi, i ma dla Kościoła swój własny plan, którego nikt z nas nie jest w stanie przeniknąć.

Pytania zdawały się jednak sugerować, że takie żarty z papieża to jakaś nowa jakość i wiązały to z postacią samego Benedykta XVI – rzekomo tak zdystansowanego, że trzeba go „oswoić”. Dla mnie fakt, że postać papieża jest wykorzystywana przez popkulturę, nie jest żadnym zaskoczeniem. Nie wynika to ze specyfiki tego konkretnego papieża, tylko taki jest po prostu dzisiejszy świat. Popkultura wchłania w siebie wszystko i „miele” po swojemu. Nie da się nad tym zapanować.

To prawda, że Kościół może i powinien dialogować z popkulturą. Wiele nauczyliśmy się w tej kwestii od Jana Pawła II. Bo przecież Kościół musi docierać wszędzie tam, gdzie jest człowiek. Ale temu człowiekowi, tkwiącemu po uszy w powierzchownym, hałaśliwym świecie, proponuje coś zupełnie innego – „wypłynięcie na głębię”. To wymaga odwagi, samodzielnego myślenia, wydobycia się z powtarzanych przez media schematów.

Niestety, standardy się obniżają, i coraz częściej w tych schematach mieszczą się niewybredne  żarty i zwykłe chamstwo, które nie uznaje żadnej świętości. To zjawisko zawsze istniało i będzie istnieć, ale mam wrażenie, że niepotrzebnie poświęcamy mu tyle uwagi, nadając mu rangę czegoś, z czym da się dyskutować. A to nie tyle popkultura, co raczej jej odpad.