Pierwsza potrzeba

Franciszek Kucharczak


|

GN 07/2013

publikacja 14.02.2013 00:15

Ludzie błagają o Boga nawet gdy proszą o piwo

Pierwsza potrzeba rysunek franciszek kucharczak

Gdy kilka dni temu wieczorem wsiadałem do samochodu przy supermarkecie, z tyłu podszedł do mnie zaniedbany mężczyzna. Zagadnął metodą „na uczciwego”.
 – Co będę pana okłamywał, potrzebuję na piwo – powiedział.

W pierwszym odruchu chciałem go zignorować, ale przypomniało mi się, że on jest przecież potrzebujący, i to – wbrew deklaracji – niekoniecznie piwa. Wyjaśniłem mu więc, że jestem w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka, co oznacza, że nie piję alkoholu w intencji tych, co piją za dużo. I że zobowiązałem się jednocześnie do tego, że nie będę alkoholu kupował, częstował nim i wydawał na niego pieniędzy.

– A to rozumiem – powiedział i chciał odejść. Zatrzymałem go. Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadał o sobie, o tragicznych kolejach losu, które doprowadziły go do bezdomności. W trakcie rozmowy uświadomiłem sobie, że on naprawdę rozpaczliwie czegoś potrzebuje. Że jest nawet bardziej samotny niż czytelnik gazety przejętej przez Hajdarowicza. Poczułem się bezradny. W myśli poprosiłem Boga o pomoc. W tym momencie przyszedł mi do głowy fragment z Listu św. Jakuba: „Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda?”. 


Ewidentnie temu człowiekowi brakowało codziennego chleba, wybraliśmy się więc do supermarketu. On ładował do wózka chleb, mleko, opiekane śledzie, masło… i przy każdym artykule pytał nieśmiało: mogę jeszcze? Gdy wyszliśmy ze sklepu, on miał zakupy, a ja poczucie, że spotkał mnie zaszczyt i że to ja zostałem obdarowany. Potem podwiozłem go w pobliże miejsca, w którym nocował. Stojąc na ulicy zapytałem go, czy chciałby zmienić swoje życie.

– No przecież, ale jak? – zdziwił się. 

– Czy wierzy pan, że Jezus Chrystus przyszedł, żeby pana zbawić, i zależy Mu na panu dużo bardziej niż panu? – powiedziałem.

– Wierzę – odpowiedział po prostu. 

– A chce pan oddać Mu swoje życie? 

– Chcę. 

Pomodliliśmy się, tak jak staliśmy. Powtarzając za mną, powiedział Jezusowi, żeby był jego Panem, że oddaje się Mu bez zastrzeżeń, że przebacza tym, którzy mu zawinili. Potem padliśmy sobie w objęcia. Oczy mu się szkliły (no, mnie też trochę).
Wtedy powiedział coś, co mnie prawie powaliło: – Bardzo ci dziękuję. Nawet nie za to, co mi kupiłeś… ale za tę modlitwę. 


Wahałem się, czy opowiedzieć tę historię, to ostatnie zdanie jednak przeważyło szalę. Bo w nim doskonale widać odpowiedź na pytanie, o co właściwie chodzi w ewangelizacji: o umożliwienie spotkania z Jezusem. Spotkania – nie swatania Go na odległość. Bo ludzie potrzebują JEZUSA dużo bardziej niż czegokolwiek. On jest „artykułem” ich pierwszej potrzeby, nawet gdy gonią za tym, co ich niszczy. Nie wiedzą, że On naprawdę żyje i działa i że naprawdę Mu na nich zależy. A nie wiedzą, bo się do Niego nie zwrócili.

Zapyta ktoś, co takie oddanie życia Jezusowi zmienia. Gdyby oddał, toby nie pytał. 


Fast-nawrócenie


Parafia Kościoła episkopalnego (amerykańska wersja anglikanów) w teksańskim mieście Spring z okazji Środy Popielcowej zorganizowała coś w rodzaju McDrive, tyle że zamiast hamburgera był popiół z dodatkiem formuły „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. Duchowny zapowiedział, że będzie przez cały dzień dyżurował na przykościelnym parkingu, oferując chętnym znak nawrócenia bez konieczności wysiadania z auta. Inicjatywa szlachetna, tyle że w Popielcu i całym Wielkim Poście chodzi o coś odwrotnego: trzeba się zatrzymać i wysiąść. Kierowca na trasie mija tyle znaków, że znak nawrócenia może mu się pomylić z zakazem nawracania.

Zmienić na „zdrowy”


Jak pisaliśmy już w GN, nawet na liście Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) transseksualizm figuruje w kategorii poważnych „zaburzeń umysłowych i behawioralnych”. Ponieważ Ruch Palikota zaangażował się w promocję tej przypadłości jako prawa człowieka, serwis Gosc.pl poprosił rzecznika tej partii posła Andrzeja Rozenka o komentarz. – Absolutnie nie uważam, aby transseksualizm był chorobą psychiczną. Jeżeli tak jeszcze jest na liście WHO, to trzeba to zmienić – oświadczył Rozenek. Tak się to tam odbywa. Tylko po co jakieś WHO, skoro wystarczy Rozenek?

Test Bartosia


Tadeusz Bartoś, z zawodu były dominikanin, wezwał duchownych: „Musicie zdjąć sutanny i zacząć żyć życiem zwykłych ludzi”. Innymi słowy: „Musicie być jak Bartoś”. To zaczyna być wygodne – gdy ksiądz nie wie, jak się zachować wobec „trendów”, powinien pomyśleć: a co o tym mówi Bartoś? – i zrobić odwrotnie. Możliwość pomyłki bliska zeru

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.