Mojego okna nie zamykam

ks. Tomasz Horak

|

GN 06/2013

Patrzył będę dalej, myślał swoje także. I – mam nadzieję – będzie to dalej widzenie i myślenie ciepłe, życzliwe, z nadzieją.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

417 – tyle się doliczyłem moich felietonów w „Gościu Niedzielnym”. Ukazywały się jako „Dylematy”, jako zamyślenia „Z mojego okna”, nawet pod hasłem „Ogłoszenia duszpasterskie”. Wróciło jednak „Okno”. Autor był ten sam – wiejski proboszcz, dziennikarz, chwilami reporter, doktor teologii, biblista, szkolny katecheta. Sąsiadów na stronie miałem kilku – śp. ks. prof. Sobańskiego, prof. Macieja Sablika. Ostatnio Agatę Puścikowską, imponującą mi umiejętnością godzenia pracy dziennikarza z powołaniem żony i matki. Z nimi trwałem w patrzeniu na sprawy ludzkiego świata przez pryzmat wydarzeń, które widać przez moje okno. Ostatnio męczyło mnie trochę to wypatrywanie spraw godnych uwagi. Nie pierwszej młodości już jestem, a felieton to „obowiązkowy obowiązek” – jak mówi Agata. Miewałem więc ochotę dać sobie (i Czytelnikom) spokój. Z tą moją ochotą zbiegły się planowane zmiany w „Gościu”.

Piszę więc ostatni felieton. Ale tego mojego okna nie zamykam. Patrzył będę dalej, myślał swoje także. I – mam nadzieję – będzie to dalej widzenie i myślenie ciepłe, życzliwe, z nadzieją. Nawet przy tematach niepokojących, jak ostatnio. Takiego widzenia świata życzę moim wiernym Czytelnikom, jak i wciąż mojemu „Gościowi Niedzielnemu”. Wojujących z każdej strony całe armie. Budujących niewielu. Zaczynem odnowy świata i Polski są jednak budujący. Walczący zniszczą siebie samych. Dlatego nigdy nie usiłowałem z nimi wojować. Po co? Oni i tak są po przegranej stronie areny (areny, bo ich walki krwawy cyrk przypominają, ja w tym nie gustuję). Moja nieoceniona Gospodyni na plebanii (od lat trzydziestu) mówi mi: „Farorzu, nie wytrzymasz bez tych felietonów”.

A ja jej przypominam, że tak samo mówiła, gdy przed kilku laty przestałem pisać homilie na internetowy portal. Są na nim już tylko teksty archiwalne. Te same serwuję co niedzielę parafianom. Wciąż zaskoczony tym, że często są tak okrutnie aktualne. Nawet w warstwie społeczno--politycznej, choć zupełnie apolityczne. Otóż nie brakuje mi tego tworzenia homilii, nie będzie brakowało felietonowego gadulstwa. A jeśli zobaczę przez to moje okno coś szczególnego, to przecież mogę przemówić do Czytelników na swojej internetowej stronie. Ale to już będzie hobby, nie żaden obowiązkowy obowiązek. Może czasem Szef poprosi o jakiś ciepły komentarz... No i – dziękuję! Szefowi, że w ramach mojego ćwierćwiecza z „Gościem” zaproponował mi to moje okienko. Czytelnikom – że tak wiernie razem ze mną przez to okno patrzyli na świat. Bogu – że takie okno w ogóle istnieje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.