Dyktat mniejszości

Bogumił Łoziński

Agresja, z jaką ze strony lewicy spotykają się przeciwnicy wprowadzenia instytucji związków partnerskich, przekracza ramy debaty w demokratycznym państwie.

Dyktat mniejszości

Obskuranctwo, ciemnogród, skandal, żenada, średniowiecze, obrzydliwie tradycjonalistyczne stanowisko Kościoła, zatęchły i zaściankowy konserwatyzm – to tylko niektóre inwektywy, jakimi lewicowo–liberalni publicyści obrzucają przeciwników związków partnerskich. Taki język dyskwalifikuje ich nie tylko jako uczestników debaty publicznej, ale jako ludzi i intelektualistów, za których się podają. Co ciekawe, w lewicowych mediach to przeciwnicy związków partnerskich są oskarżani o mowę nienawiści, tyle że gdy przeanalizujemy ich wypowiedzi, to okazuje się, że zawierają one merytoryczne argumenty, a owa nienawiść polega na tym, że w ogóle ośmielają się krytykować zjawisko nieformalnych związków. Choć trzeba przyznać, ze czasem ta krytyka przybiera zbyt ostrą formę, która nie powinna mieć miejsca.

W pluralistycznym społeczeństwie różnice zdań są rzeczą naturalną, jednak żądanie dymisji ministra, wyrzucenia z partii polityków, odmawianie adwersarzom zdolności intelektualnych i moralnych są nie do pomyślenia. Przebieg debaty na temat związków partnerskich pokazuje, że można śmiało postawić tezę, iż nad naszym krajem zaczyna unosić się duch lewicowo–liberalnej dyktatury, która pod płaszczykiem nowoczesności chce zniszczyć cywilizację chrześcijańską.

Jan Paweł II w encyklice Centesimus Annus napisał: „demokracja bez wartości szybko przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. Debata o związkach partnerskich pokazuje, że właśnie mamy w Polsce do czynienia z takim procesem. Dlatego ludzie o poglądach konserwatywnych, szanujących prawo naturalne i nauczanie Kościoła, kierujących się rozumem i poczuciem przyzwoitości, powinni zdecydowanie przeciwstawić się próbom zniszczenia cywilizacji opartej o chrześcijańskie wartości.