Trzy rozłamy, jeden naród

Barbara Fedyszak- -Radziejowska

|

GN 05/2013

publikacja 31.01.2013 00:15

Jak poradzić sobie z ostatnim rozłamem, tym smoleńskim?

Barbara Fedyszak-Radziejowska Barbara Fedyszak-Radziejowska

Wydarzenia ostatnich dni ożywiły wspomnienia dawnych tragicznych rozłamów, które do dzisiaj dzielą Polaków. Najważniejszym jest niewątpliwie śmierć i pożegnanie prymasa seniora, kard. Józefa Glempa, którego posługa Kościołowi i Polsce objęła czasy szczególnie trudne. Kardynał Glemp był człowiekiem niezwykłym, skromnym i autentycznym, zarówno w zawierzeniu Bogu i Kościołowi, jak i w poczuciu odpowiedzialności za Polskę i Polaków. A zarazem zaskakująco zdecydowanym i konsekwentnym, budzącym szacunek, ale także – sama pamiętam to uczucie – wątpliwości co do obranej przez niego drogi.

Dzięki zasobom IPN wiemy, że od lat 60. ub. wieku Służba Bezpieczeństwa z determinacją przez 15 lat, metodą podsłuchów, inwigilacji oraz prób skompromitowania na tle obyczajowym, próbowała skłonić go do współpracy i donoszenia. Bezskutecznie, co czyni tę pozornie cichą i skromną postać niezłomną w sprzeciwie wobec komunistycznego systemu. Tę niezłomność zobaczyliśmy także w momencie podziału Polaków na „komuchów” i „solidaruchów”. Myślę o stanie wojennym i o ówczesnej postawie prymasa Glempa. W wystąpieniu 13 grudnia 1981 roku wieczorem, w kościele Matki Bożej Łaskawej w Warszawie, kardynał powiedział: „Kościół broni każdego życia, a więc w stanie wojennym będzie wołał, gdzie tylko może, o spokój, o zaniechanie gwałtu, o zatrzymanie bratobójczych walk. Nie ma większej wartości nad życie ludzkie, dlatego sam będę wołał o rozsądek, nawet za cenę narażenia się na zniewagi, i będę prosił, nawet gdybym miał iść boso i na kolanach błagać: nie podejmujcie walk Polak przeciwko Polakowi”.

Sam wspominał po latach także Mszę św. dla młodzieży odprawioną rano 13 grudnia na Jasnej Górze i widoczne w oczach młodych ludzi rozczarowanie, gdy mówił: „Stan wojenny wymaga szczególnej mądrości i szczególnego spokoju i rozwagi serc. Mądrość (…) nie jest rozbijaniem muru głowami, bo głowa nadaje się do innych rzeczy”. Miał świadomość, że jego postawa, w której najważniejsze były „ocalenie życia, pokój, uniknięcie rozlewu krwi, bo czyn szaleńczy oznacza przegraną”, nie wszystkich przekonała. Wziął na siebie odpowiedzialność za decyzję, by 17 grudnia w polskich kościołach odczytano nie komunikat Rady Głównej Episkopatu z 15 grudnia, lecz jego przesłanie ze słowami: „Błagam Was, bracia, w imię Boga zaklinam: nie podnoście nienawistnej ręki jeden przeciwko drugiemu. Zachowajcie spokój, nie sprowadzajcie na kraj i naród nieszczęścia”. Komunikat Rady Głównej był bardziej jednoznaczny, mówił o „bólu narodu sterroryzowanego przez siłę wojskową” oraz domagał się wolności dla internowanych i przywrócenia „Solidarności” możliwości działania. Pomiędzy jego powstaniem a niedzielą 17 grudnia w kopalni „Wujek” zginęli górnicy, a gen. Jaruzelski „kategorycznie poprosił” kard. Glempa o rezygnację z odczytania Komunikatu Rady Głównej. Postawa kard. J. Glempa zasługuje na szacunek. Była zgodna z jego przekonaniami i na tyle autonomiczna, na ile w stanie wojennym było to możliwe.

Zapewne na zawsze pozostanie tajemnicą komunistów, czy decyzja o użyciu broni w pacyfikacji „Wujka” zapadła całkowicie bez związku z treścią Komunikatu Rady Głównej, czy też nie. Bo „tamta strona” rozłamu stanu wojennego była bezwzględnym przeciwnikiem „Solidarności” oraz wspierających ją duszpasterzy, jeśli przypomnieć bł. ks. Jerzego Popiełuszkę, ks. S. Zycha, ks. S. Suchowolca i S. Niedzielaka. Jak zachować się wobec dramatycznego podziału narodu w kwestiach podstawowych to w naszej historii pytanie nierzadkie. Dzisiejsze dylematy sięgają końca II wojny światowej, gdy niepodległość, wolność, prawa obywatelskie i Kościół wymagały obrony, a – zdaniem wielu – także walki, mimo przewagi sowieckiej, totalitarnej władzy. 17 stycznia Instytut Pamięci Narodowej przekazał opinii publicznej ważną publikację: album „Śladami zbrodni”, dokumentujący geografię nieznanych i wciąż nieutrwalonych w przestrzeni publicznej obiektów, w których w latach 1944–1956 miały miejsce represje, tortury i mordy na Polakach, przeciwnikach sowieckiego systemu i sowieckiej dominacji. To wtedy miał początek wielki rozłam w narodzie, który kosztował nas, jak pisze dr T. Łabuszewski, 50 tys. ofiar komunistycznych zbrodni, a więc liczbę porównywalną z bohaterami Państwa Podziemnego i AK zamordowanymi przez niemieckiego okupanta. Trwają prace ekshumacyjne IPN, które pozwolą wreszcie (!) godnie pochować i upamiętnić polskich bohaterów, takich jak rtm. W. Pilecki i gen. A.E. Fieldorf, a także nieznanych żołnierzy niepodległościowego podziemia. Mordowano ich nierzadko strzałem w potylicę i chowano, jak w Katyniu, w dołach, by nikt ich nie odnalazł. W PRL niektórych po śmierci przebrano w mundury Wehrmachtu.

Jak być jednym narodem, gdy młody sędzia III RP na tyle „ciepło” pamięta lata stalinowskie, że porównuje tamte metody z zastosowanymi przez CBA, dzięki czemu możliwe jest zdobycie dowodów pozwalających temu samemu sędziemu(!) skazać skorumpowanego lekarza? Jak poradzić sobie z ostatnim rozłamem, tym smoleńskim z 10.04.2010, który w świetle ważnego filmu Anity Gargas „Anatomia zbrodni” jest konsekwencją zlekceważenia śledztwa w sprawie przyczyn katastrofy nie tylko przez Rosjan, lecz także przez władze III RP i jej sympatyków? Przejdziemy nad tym do porządku dziennego, czy rozwiążemy problem wspólnie, w imię polskiej racji stanu? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.