Wojenne sekrety

Edward Kabiesz

|

GN 05/2013

publikacja 31.01.2013 00:15

Dwie wojny i dwie tajemnice. Jedna związana z obroną Westerplatte, a druga wojną z terroryzmem. Pod względem realizacji filmy: „Tajemnica Westerplatte” oraz „Wróg numer jeden” dzieli przepaść.

Tajemnica Westerplatte”, reż. Paweł Chochlew.  Na zdjęciu: Michał Żebrowski jako major Sucharski Tajemnica Westerplatte”, reż. Paweł Chochlew. Na zdjęciu: Michał Żebrowski jako major Sucharski
iti cinema/urszula marchwiak

O „Tajemnicy Westerplatte” było głośno jeszcze w czasie zdjęć, kiedy na światło dzienne wychodziły sekrety realizacji. Ten film doczekał się recenzji, zanim go ukończono. Rozpętała się gorąca dyskusja. Reżyserowi zarzucano szarganie świętości i obrażanie uczuć patriotycznych. Ostatecznie otrzymaliśmy produkt, który jest tak gorący jak latem woda w Bałtyku. Film nikogo nie obraża, trudno też domyślić się, o jaką tajemnicę chodzi w tytule. Dyskusja na temat obrony Westerplatte toczy się od lat. Trudno, by film ostatecznie rozstrzygał sprawy, co do których nie mogą zgodzić się historycy.

Czwórkami do nieba

Westerplatte w beznadziejnej sytuacji broniło się przez siedem dni. Reżyser kręcąc drugą, po Stanisławie Różewiczu, fabułę na ten temat, uznał, że należy, wykorzystując niektóre relacje i opracowania, odbrązowić zmitologizowany do tej pory obraz jednego z najgłośniejszych epizodów września 1939 roku. Dlatego pokazuje również tych, którzy w beznadziejnej sytuacji nie chcieli czwórkami iść do nieba. Przypadki załamania nerwowego po ciężkim bombardowaniu, próbę dezercji i dodawanie sobie animuszu alkoholem. Jeśli nawet tak było, to nie zmienia to jednak faktu, że żołnierze wypełnili swój obowiązek do końca. Decyzja majora Sucharskiego o kapitulacji, co widzimy w końcowych scenach filmu, przyjęta została z niedowierzaniem, a nawet z niechęcią. Rzeczywiście, załoga Westerplatte dysponująca dostatecznym zapasem amunicji i żywności mogła się bronić dłużej. Major uznał, że dalszy opór z militarnego punktu widzenia, mimo sprzeciwu kapitana Dąbrowskiego, nie ma sensu. Z pewnością konflikt między majorem Henrykiem Sucharskim i Franciszkiem Dąbrowskim, głównymi bohaterami, zasługiwał, by stać się głównym tematem filmu. Tym bardziej że był to konflikt dwóch postaw. Z jednej strony postawy racjonalistycznej, którą w filmie prezentuje Sucharski, z drugiej – romantycznej, która nakazuje bić się do ostatniego żołnierza i skłania zastępcę majora, kapitana Franciszka Dąbrowskiego, do negowania decyzji dowódcy. Oczywiście konflikt ten jest w filmie obecny. Tyle że „Tajemnica Westerplatte” jest dziełem kompletnie nieudanym. Czy dysponując tak marnym scenariuszem i minimalnymi środkami finansowymi na realizację warto zaczynać film, który wydaje się chaotycznie poskładanym zlepkiem scen, co sprawia, że brakuje mu całkowicie dramaturgicznej spójności. A co najgorsze, nie jest w stanie wywołać u widza nawet cienia emocji. Trudno zrozumieć ekspertów PISF, którzy zatwierdzają dotacje dla podobnych produkcji. O pomstę do nieba wołają tzw. sceny batalistyczne, które przypominają jakąś amatorską produkcję sprzed lat. Trudno winić widza, że mimo powagi tematu, wywołują one u niego reakcje odwrotne do oczekiwanych. Czyli śmiech. A zastosowane tu i ówdzie efekty specjalne sprawiają wrażenie, że trafiły do „Tajemnicy Westerplatte” z planu innego filmu. W filmie Chochlewa zagrało kilku znanych aktorów. Nie wszyscy chyba do końca zdają sobie sprawę, gdzie i kogo grają. To jednak nie ich wina, ale raczej wątpliwa zasługa scenariusza. Kompletną porażką okazało się obsadzenie w jednej z głównych ról Roberta Żołędziewskiego. Jego kapitan Dąbrowski na ekranie jest postacią kompletnie nijaką.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.