Tysiąc kontra Terlikowski

Joanna Bątkiewicz-Brożek

publikacja 22.01.2013 20:10

Ruszył proces z powództwa Alicji Tysiąc przeciwko dr Tomaszowi Terlikowskiemu

Tysiąc kontra Terlikowski Tomasz Terlikowski Lestat (Jan Mehlich) / CC-SA 3.0

To kolejny wytoczony przez nią proces przeciw katolickim publicystom. Poprzednio Tysiąc skarżyła "Gościa Niedzielnego". Tym razem zarzuca Tomaszowi Terlikowskiemu rzekome porównanie jej do Adolfa Eichmanna, hitlerowskiego zbrodniarza. – Porównałem sytuację, nie osobę – mówi Terlikowski w rozmowie z gosc.pl.

Chodzi o komentarz Terlikowskiego po tym, jak Tysiąc wytoczyła proces „Gościowi Niedzielnemu”. Publicysta wyjaśniał tam, że zgodność z prawem jakiegoś działania nie oznacza, że jest ono moralne i pokazał jako przykład Eichmanna. Chodzi  także o krótki pasus w książce "Agata. Anatomia manipulacji", autorstwa Terlikowskiego i Joanny Najfeld. Jest to niemal faktografia głośnych wydarzeń związanych z tzw. sprawą "Agaty". Przypomnijmy: dziewczynka zaszła w ciążę po stosunku ze swoim chłopakiem; zabiła swoje nienarodzone dziecko, powołując się na paragraf dotyczący tzw. czynu zabronionego, a więc gwałtu; tymczasem nigdy tego nie udowodniono. Na dziewczynkę (tak naprawdę chciała urodzić dziecko, jak wynika jasno ze zgromadzonych przez Terlikowskiego i Najfeld dokumentów, m.in. zapisów z jej bloga) naciskała Federacja Wandy Nowickiej i matka. Kazus Tysiąc (ta z kolei domagała się usunięcia ciąży po tym, jak okazało się, że ma słaby wzrok; po urodzeniu córki sprawę wniosła do instancji europejskich, otrzymując 25 tys. euro zadośćuczynienia) jest w książce przywołany. Powódka żąda więc przeprosin na łamach "Rzeczpospolitej" i "Gazety Wyborczej" oraz 130 tys. zł dla siebie i 30 tys. zł na fundację Feminoteka. Wszystko to za zarzucenie jej "moralnej obrzydliwości" oraz za fragment: "I zasłanianie tej prostej prawdy słowami o tym, że Alicja Tysiąc nie złamała prawa, a jedynie próbowała egzekwować przysługujące jej prawa - jest absurdalne. Adolf Eichmann też nie łamał hitlerowskich praw, czy to znaczy, że nie można go nazwać mordercą (w tym przypadku już nie niedoszłym, a jak najbardziej doszłym)?".

Pozew przeciw publicyście trafił do sądu w 2012 roku, w kwietniu.

– W całej tej sprawie chodzi o odpowiedź na pytanie, czy można zaangażować się po jednej ze stron istotnego sporu światopoglądowego i jednocześnie podawać się za osobę prywatną, a także o odpowiedź na pytanie, czy z perspektywy życia społecznego uprawnione jest używanie określeń odwołujących się do hitlerowców i Holokaustu. Skoro politycy SLD mogą ich używać w odniesieniu do obrońców życia, to dlaczego nam zamyka się usta? – zastanawia się Terlikowski.

Jak podkreśla publicysta, sprawa wymierzona w niego, może być próbą zastraszenia środowisk pro-life.