Śmiech jest rzeczą poważną

Szymon Babuchowski

|

GN 04/2013

publikacja 24.01.2013 00:15

Choć był komikiem, swoją pracę traktował bardzo serio. 100 lat temu urodził się Louis de Funès.

Śmiech jest rzeczą poważną east news

Nie chcę już zaczynać z tekstami niedokończonymi, sztuczkami, które muszę wymyślać na poczekaniu, które wygładza się w trakcie realizacji. (…) Śmiech jest rzeczą zbyt poważną. Kto by pomyślał, że te słowa wypowiedział człowiek o „gumowej twarzy”, najzabawniejszy żandarm świata, dla którego błazeństwo było wręcz żywiołem. Louis de Funès, bo o nim mowa, w testamencie polecił, by na jego pogrzebie odtworzyć z taśmy śmiech. Nie był to jednak pusty śmiech, lecz dopełnienie jego życiowej filozofii. „Śmiech jest dla duszy tym samym, czym tlen dla płuc” – mawiał.

Późna sława

Choć dzisiaj znamy go niemal wyłącznie jako aktora komediowego, początkowo nic nie zapowiadało takiego obrotu rzeczy. Wprawdzie od dzieciństwa przejawiał zdolności sceniczne, ale w młodości imał się różnych zajęć: pracował jako kreślarz, buchalter, projektant wystaw sklepowych i karoserii samochodowych. Matka doradzała mu nawet kapłaństwo. Wydawało się, że jedynym talentem artystycznym, który naprawdę przyda mu się w życiu, pozostanie słuch muzyczny. Dorabiał bowiem, grając na pianinie w barach i nocnych klubach. Dużo czasu upłynęło, zanim de Funès przekonał publiczność, że jest wybitnym aktorem. W latach 1945–1962 zagrał w kilkudziesięciu filmach, z których tylko niewielką część stanowiły komedie. Grywał wówczas głównie w epizodach, czasem pojawiając się na ekranie na kilka sekund. „Nie żałuję, że moja kariera rozwijała się powoli – wyznawał po latach. – Pozwoliło mi to zrozumieć głębię rzemiosła.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.