Zimne ognie diabła

GN 04/2013

publikacja 24.01.2013 00:15

Z Tomaszem Burkiem o pieczęci Moskwy, daremnej mądrości i ciele rozmawia Barbara Gruszka-Zych.

Tomasz Burek – wybitny krytyk literacki, działał w opozycji, publikował w podziemiu, ostatnio wydał szkice „Niewybaczalne sentymenty” Tomasz Burek – wybitny krytyk literacki, działał w opozycji, publikował w podziemiu, ostatnio wydał szkice „Niewybaczalne sentymenty”
jakub szymczuk

Barbara Gruszka-Zych: Kiedyś powiedział Pan, że powinno się zburzyć Pałac Kultury w Warszawie.

Tomasz Burek: – Bo jest symbolem agresywnej dominacji ZSRR. Kiedy go budowano, stolica jeszcze całkiem nie podniosła się z ruin, a tu stanęła nad nią obca pokraka, którą na dodatek odczuwało się jako koszmar estetyczny. Tak Moskwa postawiła swoją pieczęć na tym mieście. Myślałem o pałacu jako o metaforze faktu, że żyjemy w długim cieniu PRL-u. Mamy wolność, niepodległość, ale gdzieś zza kulis odbywa się sterowanie różnymi dziedzinami życia. Szczególnie daje się odczuć sterowalność kultury.

Czy w literaturze ktoś rozebrał symboliczny Pałac Kultury?

– Kiedy zaczęto mówić o konieczności grubej kreski, zamknięto temat. Po odzyskaniu niepodległości pisarzom się spodobało, że mogą się wreszcie trochę pobawić, tworzyć literaturę bez zadań. Drążenie tematu komunizmu było za trudne. Zaczął się komercyjny wyścig, żeby wydawać, zarabiać. Wolny rynek w kulturze oznacza dominację silniejszych. Część pisarzy zaczęła tworzyć dla odbiorcy zagranicznego. Od początku nie lubiłem prozy Sefana Chwina, widząc, że nastawia się głównie na odbiorcę niemieckiego. Twórcy dawali nam do zrozumienia, że Polska nie jest godna opisu, trzeba dogonić Zachód.

Ale pojawiły się książki, które mierzyły się z problemem.

– Rozrachunek z PRL-em na pewno podjęły dwie powieści Bronisława Wildsteina – „Dolina nicości”, jedna z nielicznych, po której przeczytaniu żałowałem, że się skończyła i „Czas niedokonany”. A także świetna „Madame” Antoniego Libery.

Widać w nich, że w minionym ustroju żyliśmy ze świadomością postkolonialną.

– Polegało to na tym, że wybieraliśmy to, co chcieli kolonizatorzy, którzy nie byli tępakami i manipulowali naszą świadomością.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.