Zarzynanie tradycji

Marcin Wójcik

|

GN 03/2013

publikacja 17.01.2013 00:15

Polska to zagłębie rzeźni, w których bydło zabijane jest według zasad uboju rytualnego – bez ogłuszenia, co wzbudza protesty.

 Koszerny sklep żydowski  w Warszawie Koszerny sklep żydowski w Warszawie
zdjęcia jakub szymczuk

W tym sporze po jednej stronie mamy racje religijne, po drugiej stawiane jest prawo zwierząt do śmierci bez zadawania zbędnego cierpienia. Od początku roku ubój religijny jest w Polsce zakazany, ale podejmowane są starania, aby to zmienić.

Szochet to nie rzeźnik

Żydzi jedzą koszerne mięso parzystokopytnych przeżuwaczy, takich jak krowa, owca, koza, jeleń, a także ptactwo – gęsi, kury, kaczki, perliczki, bażanty. W ich kuchni nie może znaleźć się mięso konia, wielbłąda; do spożycia nie nadaje się zwierzę, które padło albo zostało rozszarpane przez drapieżnika. Nie zjedzą zdrowej, dorodnej jałówki, która 30 minut wcześniej zwichnęła nogę na pastwisku. Takie zwierzę uznawane jest za trefne, nieczyste. Na koszernym stole musi się znaleźć okaz zdrowia. Żydowski ubój religijny (szechita) dokonywany jest bez ogłuszenia, czyli bez pozbawienia świadomości. Od 3 tys. lat krowę przewraca się na grzbiet – tak żeby odsłoniła szyję – i zarzyna jednym cięciem. W rzeczywistości polskiej rzeźni proces ten przebiega następująco: popędzana pastuchem krowa wchodzi do ciasnej metalowej komory, z której tylko głowę może wychylić na zewnątrz. Komora obraca się o 180 stopni – tak że krowa leży do góry nogami, a pneumatyczny uchwyt unieruchamia jej głowę, przez co zwierzę zmuszone jest do naprężenia szyi, wtedy ostrym nożem przerzyna się jej gardło. W judaizmie ubój rytualny wykonuje szochet – mąż godny zaufania, wybrany przez społeczność żydowską. Przez wiele lat Polska nie miała szocheta. Dopiero w XXI w. został nim Paweł Bramson z Warszawy, mąż godny zaufania, ojciec rodziny. – Chciałem być przydatny dla społeczności żydowskiej i pomyślałem, że jest sporo problemów z powodu braku szocheta. Mięso musieliśmy sprowadzać z zagranicy albo szochet przyjeżdżał do nas – mówi P. Bramson. Swój fach szlifował w Republice Południowej Afryki. Zaczynał od kur, owiec, a na koniec przyszły krowy. Najwięcej problemów miał z kurami, bo łatwo się skaleczyć przy zadawaniu cięcia. Nóż szocheta to chalaf. Musi być ostrzejszy niż brzytwa. Bramson, jak każdy szochet, ma 3 noże: duży do bydła, średni do cieląt, mały do drobiu. Z tymi nożami jeździ po polskich ubojniach. Jego dzień pracy trwa zazwyczaj osiem godzin. Nie chce zdradzić, ile w tym czasie zarzyna krów. – W ubojni na początku odmawiam błogosławieństwo – tylko przed pierwszą krową, ale myślę o każdej kolejnej.

Cięcie musi być precyzyjne. W czasie uboju nie wychodzę na papierosa, nie myślę o czymś innym, nie rozpraszam się, tak żeby błogosławieństwo wciąż rozlewało się na inne krowy – tłumaczy Bramson. – Nie jestem bezdusznym rzeźnikiem, odczuwam współczucie wobec zabijanych zwierząt. Tak jak inni żydzi szanuję stworzenie. Wśród szochetów krąży opowieść: Szochet patrzy krowie w oczy, a krowa jemu. Krowa myśli, żeby było bezboleśnie, sprawnie, i cieszy się, że jej mięso będzie leżeć na szabatowym stole.

Halal

Halal to sposób odżywiania się muzułmanów, podobny do żydowskiej koszerności. Koran zakazuje spożywania krwi, mięsa wieprzowego, padliny, wymaga, aby zwierzęta ubijano w sposób rytualny. W krajach zachodnich, gdzie występują duże skupiska muzułmanów, organizacje religijne wydają certyfikaty uboju zwierząt według reguł halal. Ubój zgodny z tymi regułami musi spełniać następujące warunki: zwierzę powinno być zwrócone w kierunku Mekki; podczas uboju należy wypowiedzieć specjalną modlitwę; uboju musi dokonywać muzułmanin; należy zadać cios w tętnicę szyjną, aby jak najszybciej doprowadzić do wykrwawienia zwierzęcia; zwierzę musi być przytomne, nieogłuszone. Polska jest eksporterem w pierwszej kolejności mięsa halal, a dopiero na drugim miejscu plasuje się mięso koszerne dla Żydów.

Naukowcy piszą list

Przeciwko ubojowi religijnemu protestuje kilkudziesięciu naukowców polskich, którzy napisali list do premiera Donalda Tuska: „(...) Przeprowadzone przez międzynarodowe grupy ekspertów badania rzeczywistego przebiegu uboju rytualnego w rzeźniach potwierdziły, że ubój dokonywany poprzez podrzynanie gardła i wykrwawianie bez pozbawienia świadomości jest w najwyższym stopniu niehumanitarny i powoduje zadawanie zwierzętom trudnych do wyobrażenia męczarni. Podcięcie gardła przytomnemu zwierzęciu wymaga jego krępowania, powodującego bardzo silny stres, a w praktyce produkcyjnej często uszkodzenia ciała. (…) Poddawane ubojowi rytualnemu zwierzęta nie tracą świadomości natychmiast po podcięciu szyi i doznają skrajnego cierpienia spowodowanego bólem rany, gwałtownym spadkiem ciśnienia krwi i w wielu wypadkach duszeniem się krwią często pomieszaną z zawartością żołądka, która dostaje się do przeciętej tchawicy i płuc. Trudno na tym etapie mierzyć to cierpienie, ponieważ unieruchomione zwierzę z powodu przeciętej tchawicy traci możliwość jakiejkolwiek wokalizacji bólu (ryczenia, beczenia). Na tym etapie obserwowano rzeźników rozszerzających palcami rany, aby ułatwić wykrwawienie. U owiec utrata przytomności zachodzi stosunkowo szybko w czasie poniżej 10 sekund, natomiast u krów stan świadomej agonii po przecięciu tchawicy może trwać nawet kilka minut”. – Wiem o liście wystosowanym przez grupę polskich naukowców, reprezentujących różne dziedziny nauki, wyrażającym negatywny stosunek do żydowskiego uboju religijnego – mówi Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich. – Znam również opinię innych naukowców, polskich i zagranicznych, reprezentujących odmienne stanowisko na ten temat. Ich zdaniem, szechita jest metodą, która minimalizuje ból i cierpienie zwierzęcia. Ponadto, ich zdaniem, ogłuszanie zwierząt tuż przed ubojem jest nieskuteczne w 5 do 15 proc. przypadków, co równa się ich ogromnemu cierpieniu. Twierdzenie, że szechita jest brutalna, świadczy o niezrozumieniu tradycji sięgającej 3 tys. lat. Tora reguluje prawa uboju religijnego i jest jednocześnie pierwszym dokumentem w historii świata, który reguluje kwestię ochrony zwierząt. Żydzi mają wielki szacunek do zwierząt: nie polują, gospodarz najpierw musi nakarmić swoje zwierzęta, a dopiero potem może zasiąść do stołu. Zarzucanie im barbarzyństwa jest niesprawiedliwe. Na marginesie – sam jestem wegetarianinem od 35 lat.

Korzyści gospodarcze

W ustawie o ochronie zwierząt z 1997 r. jest zakaz uśmiercania zwierząt rzeźnych bez ogłuszenia, czyli bez wcześniejszego pozbawienia świadomości. Ogłuszanie odbywa się poprzez uderzenie, elektronarkozę lub dwutlenek węgla. Jednak w 2004 r. minister rolnictwa wprowadził wyjątek i wydał rozporządzenie zezwalające na ubój religijny – bez ogłuszenia. Kolejni ministrowie akceptowali to rozporządzenie, a jego wielkim zwolennikiem był Marek Sawicki (PSL), któremu organizacje broniące praw zwierząt zarzucają wyjątkową ignorancję tematu i popieranie branży mięsnej. Jednak w listopadzie ubiegłego roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że rozporządzenie z 2004 r. jest sprzeczne z ustawą. Efekt jest taki, że od 1 stycznia 2013 r. w Polsce obowiązuje całkowity zakaz uboju religijnego. UE pozostawia jednak możliwość wyboru. Dlatego minister Stanisław Kalemba (PSL) zapowiada, że dołoży starań, aby ubój religijny był legalny i tym samym Polska dołączyła do 22 krajów Unii, w których można zabijać na potrzeby halal i koszeru. Ale ministerstwu nie chodzi o poszanowanie tradycji żydów i muzułmanów, tylko o dochody, jakie Polska czerpie z eksportu. Nad Wisłą istniej 20 rzeźni, w których przeprowadzany jest ubój religijny. Tylko do Izraela wysyłamy rocznie od 100 do 300 tys. sztuk bydła. Jeszcze więcej do Turcji. Z tytułu eksportu mięsa koszernego i halal może chodzić nawet o 1,5 mld zł wpływów rocznie. Europoseł Janusz Wojciechowski (PiS) na swoim blogu napisał: „Gdyby tu chodziło o ubój na rzecz niewielkich w Polsce żydowskich i muzułmańskich wspólnot ustawowych, byłoby to jeszcze pół biedy. Ale PSL chce otworzyć możliwości uboju rytualnego w celach komercyjnych, tak aby Polska stała się rytualno-komercyjną rzeźnią Europy”. Wśród ludowców nie ma jednomyślności. Głosem większości nie mówi poseł Eugeniusz Kłopotek: – Jako zootechnik wiem, że zarzynanie krowy bez ogłuszenia to dla niej straszne cierpienie i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Dlatego – mimo szacunku do żydowskiej i islamskiej tradycji – opowiadam się za zakazem uboju religijnego w Polsce – podkreśla Eugeniusz Kłopotek i idzie o krok dalej. – Uważam, że ubój religijny powinien być zakazany w całej Unii. Przecież krowy niemieckie tak samo cierpią podczas uboju, jak krowy polskie – irytuje się poseł Kłopotek. W przeciwieństwie do większości posłów PSL, na zarzynanie zwierząt bez ogłuszenia nie zgadzają się posłowie PiS. – Szanuję inne religię, ale nie rozumiem praktyk, które niosą ze sobą takie bestialstwo, jakim jest ubój religijny. Jako cywilizowany kraj na taką formę uśmiercania zwierząt zgodzić się nie możemy – mówi poseł Marek Suski, wiceprzewodniczący Parlamentarnej Komisji Przyjaciół Zwierząt. Zwolennicy uboju rytualnego wskazują, że jego zakazanie uderza w wolność religijną, którą gwarantuje Konstytucja RP. Argumentują przy tym, że w Europie istnieje tendencja do ingerowania państwa w życie wspólnot religijnych, na przykład w Niemczech sąd próbował zakazać obrzezania. Z drugiej strony są liczne głosy, które zwyczaj podrzynania gardła „bez znieczulenia” nazywają bestialstwem i stawiają pytanie: czy wolność religijna w tym konkretnym przypadku powinna mieć granice?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.