Polska przereklamowana

Marcin Jakimowicz


|

GN 03/2013

publikacja 17.01.2013 00:15

Wracamy z zagranicy. Przekraczamy granice Polski i czujemy, że wszelkie granice zostały przekroczone. Od reklam, plakatów i billboardów dostajemy oczopląsu. Dlaczego Polska stała się krajem reklamowej samowolki?

Warszawa. Klasyczny przykład zjawiska określanego jako clutter, czyli nagromadzenia wielkiej ilości przypadkowych reklam na niewielkiej przestrzeni Warszawa. Klasyczny przykład zjawiska określanego jako clutter, czyli nagromadzenia wielkiej ilości przypadkowych reklam na niewielkiej przestrzeni
Jakub Szymczuk

Podróżując przez lata po krajach Europy, zaobserwowałem prawidłowość: za naszą południową i zachodnią granicą wzrok odpoczywa. W Austrii mijamy co kilka kilometrów ogromny billboard. Gustowny, wysmakowany. Podobnie w Niemczech, we Włoszech czy we Francji. Drogowskazy i tabliczki informacyjne w miastach są wykonane wedle jednego stylu. Jednolite tło, delikatna czcionka, stonowane kolory. 
Nawet przy drogach Słowacji nie widać takiego zatrzęsienia billboardów jak nad Wisłą. Wystarczy jednak przekroczyć granicę w Korbielowie czy Chyżnem, a człowiek jest bombardowany tysiącami reklam. Granica smaku zostaje przekroczona. Trwa wolna amerykanka: „Blachodachówki”, „Mechanika samochodowa”, „Komputery – sprzedaż i serwis”, „Wypożyczalnie nart” i nieśmiertelny „Skup palet”. Każda reklama wykonana w innym stylu. Kanarkowa żółć obok wściekłego różu. Od Sasa do Lasa. Od kolorowych ulotek po wielkie kiczowate płachty rozwieszone między oknami. Wzrok skupiony jest wyłącznie na reklamach zachwalających „chwilówki” i tanią odzież, kredyty i ciucholandy, kasy pożyczkowe i sklepy typu „tani Armani”. 
Wszelkie rekordy w rankingach zagęszczenia reklam na metr kwadratowy biją wjazd do Warszawy (od strony Marek czy Janek) i najbliższa okolica zimowej stolicy Polski. Z tego, że wjeżdżamy do Zakopanego, cieszą się i stacje benzynowe, i restauracje, i hotele. Billboardy przesłaniają Tatry. Reklama na reklamie. Cud, że balansujący między nimi kierowcy zauważają jakiekolwiek znaki drogowe. Nawet na ruchliwych skrzyżowaniach barierki „ozdobione” są naklejkami w stylu: „Piłeś? Odholujemy ci auto”. Polska stała się krajem reklamowej samowolki.
Podobno nieustannie gonimy Europę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.