Całe życie pomagała innym. Może dlatego teraz trudniej jest pogodzić się z myślą, że sama potrzebuje pomocy.
Nawet w czasie choroby trudno Żanecie rozstać się z gitarą i piosenkami, których nauczyła dziesiątki najmłodszych namysłowian
ks. Rafał Kowalski
Msza św. z udziałem dzieci w namysłowskiej parafii pw. św. Franciszka z Asyżu i św. Piotra z Alkantary. Kapłan prosi uczestników o wypowiedzenie własnych intencji do modlitwy wiernych. Wśród najmłodszych raz po raz powtarza się jedna prośba: „O zdrowie dla pani Żanety”. Sama zainteresowana niestety nie może tego usłyszeć. Od listopada, nie licząc wyjazdów do szpitala, nie rusza się z domu. Nawet wówczas jednak zabiera ze sobą przenośną butlę tlenową.
Tykająca bomba
26-letnia Żaneta Szachnowska od dziecka choruje na zwłóknienie płuc. – Z tą chorobą walczył mój tato, który zmarł 9 lat temu – mówi, dopowiadając, że jej schorzenie nie występuje zbyt często, stąd nie ma wielu ośrodków, które opracowywałyby metodę leczenia. – Jedynie skuteczny jest przeszczep płuc – tłumaczy i dodaje: – U dzieci choroba rozwija się bezobjawowo. Dopiero w wieku ok. 20 lat następuje jej wyrzut.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.