Modlitwa między skokami Małysza

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 02/2013

publikacja 10.01.2013 00:00

Kolęda. Idą, by nieść Boże błogosławieństwo. Przemierzają chodniki, wiejskie drogi, wspinają się po schodach, pukają do drzwi, które coraz częściej są przed nimi zamknięte. Wielu zastanawia się, po co?

Dla rodziny Wysockich coroczna kolęda nie jest tylko wizytą kapłana, ale przede wszystkim błogosławieństwem Chrystusa Dla rodziny Wysockich coroczna kolęda nie jest tylko wizytą kapłana, ale przede wszystkim błogosławieństwem Chrystusa
Krzysztof Kozłowski

Kolęda w przemyśleniach wiernych ma różne aspekty. Dla niektórych jest to po prostu coroczny zwyczaj. Inni uważają, że jest to okazja do zbierania pieniędzy. Niektórzy wykorzystują ten czas, by wytykać kapłanom tradycjonalizm Kościoła. Wielu nie ma żadnych oczekiwań – ot, takie przelotne spotkanie, obowiązek, który trzeba wypełnić, bo nigdy nie wiadomo: nie daj, Boże, pogrzeb, może będę chrzestnym, niedługo dziecko idzie do Pierwszej Komunii, musi mieć wpis z wizyty duszpasterskiej w zeszycie z religii. Są i tacy, którzy w tym czasie po prostu wychodzą z domu, by kapłan nikogo nie zastał. Jednak mało kto uświadamia sobie, że podczas kolędy zdarzają się cuda, piękne świadectwa wiary i ciche powroty do Boga.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.