Królewska krypta

GN 51/2012

publikacja 20.12.2012 00:15

Dlaczego car ostatniemu polskiemu królowi wyprawił w Petersburgu pogrzeb tak wspaniały, jakiego nigdy zapewne nie miałby w Polsce?

Stanisław August Poniatowski, Stanisław August Poniatowski,
ostatni władca Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Panował 31 lat, zmarł w Petersburgu
portret stanisława augusta poniatowskiego Marcella Bacciarelliego, reprodukcja: pap/De Agostini

Pytanie to postawiłem sobie, gdy jesienią w czasie pobytu na sesji naukowej trafiłem do królewskiej krypty w Petersburgu. Wraz z grupą studentów Uniwersytetu Warszawskiego udaliśmy się na wieczorną Mszę św. do kościoła św. Katarzyny, stojącego przy Newskim Prospekcie, głównej promenadzie miasta. Piękna, klasycystyczna świątynia, wzniesiona za pozwoleniem carowej Katarzyny II, powoli odzyskuje dawny blask, choć we wnętrzu ciągle są widoczne ślady zniszczeń z czasów, kiedy skazano ją na śmierć. Duszpasterstwo prowadzą tam dominikanie. Jednego z nich, o. Tomasza, poprosiłem, aby zaprowadził nas do miejsca, gdzie znajdował się grób Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Wyjście awaryjne

Zeszliśmy do podziemi i idąc ciągnącymi się pod nawą główną korytarzami, mijając kolejne pomieszczenia, znaleźliśmy się pod drzwiami, na których widniał napis: „Zapasnyj wychod” (wyjście awaryjne). Za nimi znajdowała się podziemna krypta, w której przez 140 lat stał sarkofag z doczesnymi szczątkami ostatniego polskiego monarchy. Na ścianie wisi portret króla. Kryptę przegradza solidna krata z tarczą ze złoconym monogramem królewskim, za którą położono ocalały fragment nagrobnej płyty inskrypcyjnej, znajdującej się kiedyś w nawie kościoła.

Wiszą tam również litografie dokumentujące splendor pochówku ostatniego króla Polski oraz obraz, będący malarską impresją z ostatnich chwil jego życia. Przedstawia zamyślonego króla we wnętrzu petersburskiego pałacu, ze smutkiem wpatrującego się w stojący przed nim obraz, który przedstawia Pałac Łazienkowski w Warszawie. Obok króla, także wpatrzony w obraz, stoi jedyny jego sługa, który był przy nim do końca. Obraz dopełnia atmosferę miejsca, przywołując nie tylko wspomnienia o smutnym końcu życia nieszczęśliwego władcy, ale także o zgonie Rzeczpospolitej, której majestat ten król często kiepsko reprezentował. Nie dawał mi także spokoju napis na drzwiach: „Wyjście awaryjne” – wymuszony rosyjskimi przepisami przeciwpożarowymi szyderczy komentarz do naszej historii.

Prezent imieninowy

Jeśli historycy spierają się o długie panowanie Stanisława Augusta Poniatowskiego, zgodni są w tym, że jego finał był kompromitujący. Nie wsparł tych, którzy stanęli w obronie największego dzieła jego życia – Konstytucji 3 maja. Pomimo że wojna z Rosją nie była jeszcze przegrana, przystał do Targowicy, zapisującej się dobrowolnie do obozu narodowej zdrady. Gdy ostateczny układ rozbiorowy został podpisany, grabieżcom ułatwił sprawę, podpisując 25 listopada 1795 roku w Grodnie akt dobrowolnej abdykacji. Data nie była przypadkowa. Był to dzień imienin carycy Katarzyny, a król być może tym gestem, o który go prosiła, chciał zapewne dopełnić świąteczny wymiar tego dnia.

Pozostawała jeszcze kłopotliwa sprawa ogromnych królewskich długów, wynoszących blisko 40 mln złotych polskich. Mniej więcej tyle kosztowałoby utrzymanie 100-tysięcznej armii, którą powołał do istnienia, niestety, tylko na papierze, Sejm Wielki. Los króla, od abdykacji żyjącego stale w Grodnie, zmienił się nieoczekiwanie po śmierci carycy w listopadzie 1796 roku. Na tron wstąpił jej syn Paweł Romanow, którego panowanie, przerwane w 1801 r. brutalnym mordem, popełnionym przez spiskowców, za wiedzą jego syna, do dzisiaj kryje wiele pytań i zagadek. Nieoczekiwanie dla wszystkich nowy car zaprosił do Petersburga Stanisława Augusta, który przybył tam w marcu 1797 r. i spędził ostatnie 10 miesięcy swego życia.

Przyjaciel i gość

Paweł nienawidził matki i starał się niszczyć wszystko, co związane było z jej imieniem. W rozmowach z Polakami wielokrotnie zapewniał, że gdyby on rządził, nie doszłoby do ostatniego rozbioru. 10 dni po śmierci matki nakazał uwolnić z Twierdzy Pietropawłowskiej najpierw Tadeusza Kościuszkę, a później pozostałych polskich więźniów. Stanisławowi Augustowi zaoferował gościnę w swojej rezydencji – Pałacu Marmurowym,. Oficjalnie oddał mu także tytuł królewski i traktował go z wielkim szacunkiem. Czy stały za tym jakieś szersze plany polityczne? Dr Henryk Głębocki, znawca polityki Rosji wobec swych kresów w XIX i XX wieku zwraca uwagę, że celem działań Pawła było pozyskanie przychylności polskich elit, aby mocniej związać je z Imperium.

Podobne działania były prowadzone także wobec innych sąsiadów, a polski król nie był jedynym pokonanym władcą, korzystającym wówczas z carskiej gościny, Car Paweł miał wiele niezwykłych pomysłów. Dążył do radykalnych reform społecznych, sprzyjał katolikom, a jego stałym gościem był jezuita Gabriel Gruber, późniejszy generał zgromadzenia, z którym omawiał plany unii religijnej z katolikami. Z pewnością na początku stycznia 1798 r., a więc na kilka dni przed śmiercią Stanisława Augusta, car odwiedził go i przeprowadził z nim długą rozmowę. Po niej król opowiadał swemu otoczeniu, że w końcu i dla niego fortuna okazała się łaskawa i może powróci do Warszawy. Plotki o rozmowie i carskich planach związanych z osobą Stanisława Augusta wywołały poruszenie zwłaszcza w pruskiej ambasadzie w Petersburgu, która miała swoich szpicli w otoczeniu polskiego króla.

12 lutego 1798 r. król umarł nagle, po wypiciu bulionu, choć cieszył się wcześniej niezłym zdrowiem i miał zaledwie 66 lat. Oficjalna wersja mówiła, że poraził go atak apopleksji, ale długo niosła się plotka, że został otruty. Z całą pewnością car Paweł informacją o śmierci swego „gościa” i „starszego brata”, jak go tytułował, był szczerze zasmucony. Wyprawił mu iście królewski pogrzeb. W Wielkiej Sali Pałacu Marmurowego została wzniesiona monumentalna dekoracja, tak zwane castrum doloris. Doczesne szczątki polskiego króla zabalsamowano i złożono do ołowianej trumny, umieszczonej na wysokim katafalku. Przed trumną spoczęły królewskie regalia, a także pozłacana korona, zamówiona specjalnie na tę okoliczność przez cara Pawła. Po uroczystościach trafiła do skarbca w Moskwie. Drugi egzemplarz korony car sam nałożył na głowę Stanisława Augusta w trumnie. Osobiście także ułożył epitafium, które wyryto na płycie marmurowej, umieszczonej w kościele. Napis głosił: „Stanisław August Król Polski, Wielki Książę Litewski – wymowny przykład zmienności doli, bo pomyślną rozumnie, przeciwną mężnie znosił”.

Trzy pogrzeby

Przed trumną króla przeszło w ciągu 8 dni ponad 10 tys. ludzi, sama zaś ceremonia pogrzebowa trwała trzy dni i zakończyła się uroczystą Mszą św. w kościele św. Katarzyny 25 lutego 1798 roku. Przewodniczył jej nuncjusz apostolski w Rosji abp Lorenzo Litta oraz zwierzchnik wszystkich katolików w carskim imperium – metropolita mohylewski abp Stanisław Siostrzeńcewicz-Bogusz. Kondukt żałobny z pałacu do kościoła poprowadził sam car. Ten wspaniały pochówek nie miał być jednak ostatnią drogą ostatniego władcy I Rzeczypospolitej. W carskiej Rosji o grób króla dbali Polacy, licznie mieszkający w Petersburgu. Sytuacja radykalnie zmieniła się po przejęciu władzy przez bolszewików. Wiosną 1938 r. władze sowieckie powiadomiły konsulat RP w Leningradzie, że w związku z planami rozebrania kościoła św. Katarzyny, szczątki królewskie mogą być zabrane do Polski.

Dla Warszawy była to kłopotliwa wiadomość. Osoba ostatniego władcy nie była w elitach II RP otaczana szacunkiem. Pamiętano mu przystąpienie do Targowicy oraz niegodne zachowanie się w momencie abdykacji. Nie chciano więc celebrować powrotu jego szczątków. Trumnę z ciałem króla w lipcu 1938 r. przywieziono po cichu i pochowano w kościele pw. Trójcy Świętej w Wołczynie koło Brześcia Litewskiego, czyli w miejscu narodzin Stanisława Poniatowskiego. Ale nawet ten drugi pochówek nie był ostatni. Po 17 września 1939 r. do Wołczyna dotarły oddziały Armii Czerwonej. Świątynię splądrowano, trumnę otwarto i ograbiono z kosztowności, zwłoki sprofanowano. W 1989 r. urna z domniemanymi prochami króla została przeniesiona do Zamku Królewskiego w Warszawie. Ostatecznie w lutym 1995 roku spoczęła w podziemiach katedry św. Jana w Warszawie i to był trzeci i chyba wreszcie ostatni pogrzeb władcy, który nie miał szczęścia ani za życia, ani po śmierci.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.