Wszechświat ma twarz Dziecka

Ks. Dariusz Kowalczyk

|

GN 51/2012

publikacja 20.12.2012 00:15

Żłóbek Dzieciątka leży w cieniu krzyża i ofiary.Tajemnica Wcielenia Bożego Syna ukryta jest w tajemnicy Wielkiej Nocy.

Skrępowany baranek na obrazie przedstawiającym Boże Narodzenie to zapowiedź zbawczej ofiary Chrystusa – obraz Jacopo Bassano, „Pokłon pasterzy” Skrępowany baranek na obrazie przedstawiającym Boże Narodzenie to zapowiedź zbawczej ofiary Chrystusa – obraz Jacopo Bassano, „Pokłon pasterzy”
Jacopo BASSANO, „Pokłon pasterzy”, 1544-45, olej na płótnie, Royal Collection, Windsor

Które święta lubimy bardziej: Boże Narodzenie czy Wielkanoc? No cóż! Polska Wigilia ma niepowtarzalny, rodzinny nastrój: choinka, kolędy, tradycyjne potrawy, Pasterka o północy oraz – daj Bóg – trochę śniegu i rozgwieżdżone niebo. Moja pierwsza Wigilia spędzona poza Polską uświadomiła mi, jak ważny jest wieczór 24 grudnia dla mojej polsko-katolickiej tożsamości. A poza tym zawsze będzie to dla mnie czas rodzinny, nawet jeśli jestem fizycznie daleko od najbliższych. Jednak to nie liturgia Bożego Narodzenia stoi w centrum roku liturgicznego, ale Wielkanocy, Triduum Paschalne, święto świąt. Pierwsi chrześcijanie znali oczywiście ewangeliczną historię o narodzinach Jezusa, ale nie obchodzili, tak jak my dzisiaj, świąt Bożego Narodzenia. Świętowali natomiast od samego początku tajemnicę krzyża i zmartwychwstania Jezusa: czynili to w każdą niedzielę, a szczególnie w Noc Paschalną. To świętowanie i rozważanie tajemnicy paschalnej dało początek innym świętom, w tym Bożemu Narodzeniu, które zostało ustanowione w Rzymie na początku IV wieku. Można powiedzieć, że betlejemska tajemnica Wcielenia ukryta była od początku w tajemnicy Wielkiej Nocy.

Żłóbek w cieniu krzyża

„Żłóbek i krzyż należą do tej samej tajemnicy odkupieńczej miłości; ciało, które Maryja złożyła w żłobie, jest tym samym ciałem, które zostało złożone w ofierze na krzyżu. Milczenie i mrok betlejemskich narodzin zlewają się w jedno z mrokiem i cierpieniem śmierci na Kalwarii” – to słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II w 2000 roku w Betlejem. Warto o tym pamiętać, by, ciesząc się bożonarodzeniową atmosferą, nie spłycić tajemnicy Wcielenia i nie sprowadzić jej do jakiejś sielankowej opowieści przy choinkowych bombkach. Może nam w tym pomóc drugi dzień świąt, 26 grudnia, w którym liturgicznie wspominamy męczeństwo św. Szczepana. Tak! Żłóbek Dzieciątka leży w cieniu krzyża i ofiary. Paweł Apostoł pisze w Liście do Filipian, że Syn Boży (druga osoba Trójcy Świętej) „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci” (2,8). To uniżenie (z greckiego – kenoza) rozpoczęło się wraz z poczęciem i narodzeniem Jezusa. Oto Bóg wszechmocny, odwieczny, pełen chwały Pan wszechświata, staje się człowiekiem. Bóg się samoogranicza, by stać się jednym z nas. To właśnie jest uniżenie. Ten aspekt wyrażają m.in. nasze kolędy, które zadziwiają z jednej strony pięknem prostoty, a z drugiej teologiczną głębią. Śpiewamy m.in.: „Opuściłeś śliczne niebo, obrałeś barłogi”, „Taki Pan chwały wielkiej – uniżył się Wysoki”, „ma granice Nieskończony”, czy też: „On Ojcu równy w Bóstwie opuszcza niebo swe, a rodzi się w ubóstwie i cierpi wszystko złe”. Czy z tego wszystkiego wynika, że chrześcijaństwo jest jakąś religią cierpiętnictwa? Żadną miarą! W centrum Dobrej Nowiny stoi wieść, że Bóg jest miłością i że powołuje człowieka do wiecznej wspólnoty miłości z Nim i w Nim.

Ofiara i radość

Wszyscy rozprawiają o miłości, ale często mylą ją z czymś zupełnie innym. Sergiusz Bułgakow (zm. 1944), wybitny teolog prawosławny, w swym dziele „Pocieszyciel” przypomina nam, że miłość wiąże się z poświęceniem. Formułuje on dwie podstawowe zasady: „Nie ma miłości bez ofiary” i „Nie ma miłości bez radości i błogosławieństwa”. „Bóg jest miłością” – mówi św. Jan. Znaczy to, że Bóg kocha człowieka, ale także, że sam w sobie jest odwieczną miłością. Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie nie jest bowiem jakąś monadą, samotnikiem odwiecznie kontemplującym swoje Boskie „Ja”, ale jest wspólnotą Trzech: Ojca, Syna i Ducha. I to taką wspólnotą, że, posiadając tę samą Boską naturę, nie są trzema bogami, ale jednym Bogiem. Ten Bóg w trzech Osobach jest dynamiczną wspólnotą miłości, bo każda z trzech Osób kocha dwie pozostałe. W jedynym Bogu mamy całą gramatykę miłości: Ja, Ty, My, On, Wy. W wewnętrznym życiu Boga ofiara i radość – sformułowane przez Bułgakowa dwie zasady miłości – realizują się w stopniu najwyższym. Bóg Ojciec odwiecznie rodzi Syna, ogałacając się dla Niego ze wszystkiego, z wyjątkiem swego ojcostwa. Syn Boży nie zatrzymuje niczego dla siebie i wszystko oddaje Ojcu, z wyjątkiem swego synostwa. Obydwaj tchną Ducha, dając Mu Bóstwo w pełni, a Ten, trzecia Osoba Trójcy Świętej, nie zatrzymuje się na sobie, ale staje się osobową więzią miłości Ojca i Syna. Duch nie mówi „Ja”, ale poświęca się całkowicie dla Ojca i Syna. To wzajemne Boskie ofiarowanie siebie (ogałacanie się) dla Drugiego jest źródłem odwiecznej radości.

Bułgakow powie, że miłość, o ile polega na ofierze, jest dramatyczna, ale ten dramat jest od zawsze przezwyciężany i miłość odnajduje samą siebie w radości i błogosławieństwie. Gdyby Bóg nie był taką odwieczną wspólnotą miłości, ale jedynie doskonałą, samotną monadą, nie byłoby możliwe wcielenie, czyli ogołocenie się Boga dla nas. Tymczasem Syn Boży mógł stać się człowiekiem, czyli ogołocić się z przejawów Boskości, ponieważ w odwiecznym życiu ogałaca się z miłości do Ojca w Duchu Świętym. Odwieczne zrodzenie umożliwia zrodzenie z Maryi, tak jak to śpiewamy w kolędzie „Pójdźmy wszyscy do stajenki”: „Witaj, Jezu, nam zjawiony, witaj dwakroć narodzony; raz z Ojca przed wieków wiekiem, a teraz z Matki człowiekiem”. W ten sposób Bóg nam objawia, do jakiego stopnia jest możliwa nasza z Nim wspólnota, jak dalece jest z nami solidarny i co to w praktyce znaczy, że nas kocha. Bóg nas kocha, czyli poświęca się dla nas i razem z nami się raduje. Ojcowie Kościoła nie bali się mówić, że Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem. Oczywiście nie bogiem w takim sensie, w jakim Szatan kusił pierwszych rodziców: „Tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”, ale w sensie bycia przez Boga przebóstwionymi. Naginając trochę język polski, można by powiedzieć, że Bóg się wczłowieczył, aby człowiek został przebóstwiony. Boże narodzenie pokazuje, że skoro jest możliwe, aby Bóg stał się człowiekiem, to jest także możliwy ruch odwrotny, to znaczy nasze uczestnictwo w Boskiej naturze, czyli życie wieczne.

Świat bez Bożego Narodzenia?

W dotarciu do sedna tajemnicy Bożego Narodzenia może nam pomóc pewne ćwiczenie. Wyobraźmy sobie świat, w którym nie ma Bożego Narodzenia. Tak jak w mitycznej krainie z „Opowieści z Narnii”, w której zła czarownica rzuciła klątwę, w wyniku czego panowała „zawsze zima i nigdy nie było Bożego Narodzenia”. Roman Brandstaetter próbował napisać opowieść o tym, jak potoczyłaby się historia świata, gdyby Chrystus nigdy się nie narodził. Kiedy zaczął obmyślać fabułę, doznał wrażenia, jakby – jak sam stwierdza – „z głębi czasu zionęła ku mnie potworna otchłań niemożliwa do określenia. (…) Stanąłem oko w oko z demoniczną próżnią, w której ani siebie, ani sensu świata nie mogłem odnaleźć”. Święty Ignacy z Loyoli, założyciel jezuitów, lubił patrzeć w gwiazdy. Rosły wtedy w nim – jak sam wyznał – pobożność i dobre pragnienia. Bezkres kosmosu kierował jego myśli ku Stwórcy i Zbawicielowi. Czym jednak byłby ten bezkres bez narodzin Boga w Betlejem? Czyż nie byłoby tak, jak to ujął Romano Guardini: „W niezmierzonej przestrzeni kosmicznej porusza się maleńkie ciało, zwane Ziemią. Pokrywa je cienka warstwa czegoś w rodzaju pleśni, którą nazywamy krajobrazem, życiem, kulturą, i egzystują tam maleńkie istoty zwane ludźmi. Całe to zjawisko trwa krótką chwilę, a potem wszystko się kończy”? Jednak dzięki Bożemu narodzeniu ogrom wszechświata nie jest ślepym i głuchym przypadkiem – ma twarz Dziecka, które się do nas cudownie uśmiecha.

Nie lubię świąt!

Zaczęliśmy od pytania, które święta lubimy bardziej, ale są przecież tacy, którzy twierdzą, że w ogóle nie lubią świątecznego czasu. Warto się zastanowić, dlaczego? Szukając odpowiedzi, trzeba przede wszystkim podkreślić, że święta Bożego Narodzenia to nie jest po prostu czas wolny, w którym jest okazja zabawić się, pogościć, dobrze zjeść i popić. To jest czas, który w pewien sposób uwydatnia nasze radości, ale także i smutki. Jeśli na przykład ktoś cierpi na samotność, to święta mogą to cierpienie uwydatnić i zaostrzyć. Albo jeśli rodzina jest skłócona, a najbliżsi nie chcą lub nie mogą się autentycznie pojednać, to trudno się dziwić, że ktoś źle się czuje przy wigilijnym stole, a dzielenie się opłatkiem odbiera jako psychiczną torturę. Boże Narodzenie, czy tego chcemy, czy nie, może nam pokazać, że mamy coś do załatwienia, że powinniśmy coś zmienić w naszych relacjach z innymi, z rodziną. A to bywa trudne… Dochodzimy w ten sposób do tego, o czym mówiliśmy, a mianowicie, że miłość wymaga ofiary. By się radować w czas świąteczny, trzeba się oczyścić, przygotować, pojednać ze sobą i – o ile to możliwe – z innymi. W przeciwnym razie dopadną nas smutek, chandra i żal. Dlatego Kościół zaprasza na różne sposoby, by przed Bożym Narodzeniem, w czasie Adwentu, podjąć dzieło nawrócenia, uporządkowania tego, co da się uporządkować, i pogodzenia się z tym, czego nie jesteśmy w stanie zmienić. Oczywiście przyczyny nielubienia świąt mogą być bardzo różne, niekiedy całkiem prozaiczne. W każdym razie jeśli ktoś w święta czeka tylko na to, kiedy przyjdzie czas zwyczajny, to warto, by znalazł prawdziwą przyczynę tych negatywnych odczuć.

Głębia tradycji

Najgłębszy sens Bożego Narodzenia odkrywamy w Biblii i Tradycji Kościoła. Pomocą może być tutaj ostatnia książka Benedykta XVI, poświęcona dzieciństwu Jezusa. Ale nośnikiem głębszej prawdy są także bożonarodzeniowe zwyczaje: choinka, opłatek, prezenty, światełka czy też sianko i wolny talerz na wigilijnym stole. Z obyczajami może być tak, że z jednej strony, zaniedbywane, zamierają (pomijam fakt, że tu i ówdzie są celowo zwalczane), z drugiej zaś zostają przechwycone przez komercję i swoją merkantylną nachalnością niszczą w gruncie rzeczy święta i wykrzywiają ich sens. W tej sytuacji trzeba dbać o katolickie i polskie zwyczaje świąteczne, a jednocześnie odkrywać ich pełne znaczenie, aby pomagały nam, a nie przeszkadzały, w religijnym przeżywaniu świąt. Czytajmy zatem na temat bożonarodzeniowych tradycji, abyśmy na przykład umieli odpowiedzieć dzieciom na pytanie: dlaczego stroimy choinkę w naszym domu? A wychodząc od symboliki zielonego drzewka, możemy dojść do odpowiedzi na pytanie zasadnicze: dlaczego świętujemy Boże Narodzenie? Wszak choinka jest znakiem wielkiej tajemnicy życia, które rodzi się, by istnieć wiecznie w szczęśliwości: „Piekło zawarte, niebo otwarte, Słowo się ciałem stało”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.