Realizm i wzruszenie

ks. Marek Gancarczyk

|

GN 51/2012

Parę tygodni temu miałem okazję zobaczyć widowisko obrzędowe „Wesele na Górnym Śląsku”.

Realizm i wzruszenie

Z okazji 85. rocznicy powstania publicznego Radia Katowice artyści Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” przygotowali odświeżoną wersję ludowego widowiska Stanisława Ligonia, wybitnego śląskiego radiowca. Od premiery w roku 1930 spektakl bił rekordy popularności. Ponad sto razy wystawiany był w Katowicach, Warszawie i Wilnie. Potem na 82 lata został zapomniany.

W barwnej oprawie ludowych pieśni i dialogów opowiada on o miłości, narzeczeństwie i weselu prostych ludzi gdzieś w górnośląskiej wiosce. Dlaczego w bożonarodzeniowym numerze wspominam weselne widowisko? Bo jest ono wielką pochwałą wiary w Boga, pochwałą nierozerwalnego i sakramentalnego małżeństwa oraz szacunku do Kościoła, do jego mądrości. W spektaklu nie ma sceny z kościoła, ale łatwo dostrzec, że wszystko, co dzieje się w życiu bohaterów, jest przeniknięte i ukształtowane przez chrześcijaństwo. Jest w tym spektaklu dużo Boga, którego obecność jest oczywista, a jednocześnie delikatna. I dużo prawdziwego życia – młodzieńczej miłości, narzeczeństwa, pracy i zabawy. Coś podobnego widzimy w betlejemskim żłóbku. Jest w nim Bóg, którego obecność jest oczywista, ale też i jakoś zakryta. Jest też dużo prawdziwego życia – poród w trudnych warunkach postawił Maryję i Józefa przed wymagającym egzaminem. Nie ukrywam, że „Wesele na Górnym Śląsku” oglądałem z wielkim wzruszeniem. Nie tylko dlatego, że to, co wielkie w śląskiej kulturze, jest mi niezwykle drogie. Ligoniowi udało się pokazać, że życie nie tylko pojedynczego człowieka, ale całej społeczności może być przemienione przez Boga. Wtedy jest najpiękniejsze.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.