Zanim będą laicja

Franciszek Kucharczak

|

GN 50/2012

publikacja 13.12.2012 00:15

Jak to możliwe, że ludzkość istnieje, choć nie miała edukacji seksualnej? – No właśnie dlatego.

Zanim będą laicja Franciszek Kucharczak

Na to, co od wieków funkcjonuje jako „święta Bożego Narodzenia”, coraz częściej mówi się „święta”. W przyszłości i tę obciążoną religianckim pochodzeniem nazwę trzeba będzie zastąpić czymś innym, na przykład słowem „laicja”. Łatwo to jednak nie pójdzie, bo ludziom „święta” jeszcze się dobrze kojarzą. Bo to rodzinne takie. A rodzina – nad czym ubolewa ŚRODOwisko – też się dobrze kojarzy. Ale jest i na to rada. Gdy mamę i tatę zastąpią rodzice A i B, a potem pewnie C i D, itede, rodzina będzie się kojarzyć w najlepszym razie z abecadłem. Już tam odpowiedni ludzie nad tym pracują.

Niedawno dzwonił do mnie ksiądz, zbulwersowany faktem, że na lekcjach wychowania do życia w rodzinie nauczyciele ze szkoły, w której katechizuje, stosują „Wielką księgę siusiaków” i jej żeński odpowiednik (daruję sobie podawanie wulgarnego tytułu). Nauczyciele owi twierdzą, że te książki są „zatwierdzone” i że są wartościowe, a tylko tytuły są kontrowersyjne.

No cóż, jeśli dla kogoś nie jest kontrowersyjne opowiadanie o tym, co chłopiec może robić ze swoim „przyjacielem” („walić konia” to jedno z łagodniejszych określeń), to widocznie mamy do czynienia z kimś od Palikota. Ksiądz zebrał na ten temat jednoznacznie negatywne opinie specjalistów, ale w szkole to on stał się dla nauczycieli wstecznikiem i wrogiem publicznym.

To było do przewidzenia, gdy zaczęło się gadanie, jak też Polacy sobie nie radzą z uświadamianiem seksualnym swoich dzieci. I gdy zaczęło się ośmieszanie „pruderyjnych katechetek”. To był grunt pod wprowadzenie obowiązkowego udziału w lekcjach wychowania do życia w rodzinie. Gdy już całkiem nie będzie można dziecka wypisać (a do tego blisko), obecny przyzwoity program zostanie zastąpiony „edukacją seksualną”. Jednak już dziś, jak widać, wystarczy nauczyciel z bananem, prezerwatywą i poczuciem misji, żeby nam zdeprawował dzieci.

Ale wcale tak być nie musi. Wiele zależy od naszej determinacji. Przykładem jest los pomysłu posłania sześciolatków do szkół. Wydawało się, że sprawa jest pewna jak wieczna popularność Donalda Tuska, a tymczasem sprzeciw rodziców projektem mocno zachwiał i odsunął go na później.

To kwestia stanowczości i masowości. Skoro dało się w takiej sprawie, tym bardziej powinno się dać w dużo ważniejszej. Ochrona dzieci przed zaplanowaną demoralizacją to absolutny priorytet. Trzeba tylko stanowczo reagować na jakiekolwiek próby „edukowania” dzieci w duchu niechrześcijańskim. Właśnie tak – bo szkoła ma pomagać rodzicom w wychowaniu dzieci, a nie ich zastępować. Dlatego proszę wszelkie przypadki ataku samozwańczych „edukatorów” na wasze dzieci zgłaszać nam. Będziemy wiedzieli, co z tym zrobić.

Piszę to w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Maryi. „Jak się to stanie, skoro nie znam męża?” – zdziwiła się Maryja w czytanej tego dnia Ewangelii na wieść, że zostanie matką. Nie zapytała, czy ma wypatrywać bociana, czy też udać się na pole kapusty. Dziwne – bez edukacji seksualnej?

Minister otwarta

Jak już pisaliśmy, rektor uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, porwany ideą „świeckości uczelni”, usunął krzyż z sali posiedzeń senatu. Tydzień temu w programie TVP1 „Polityka przy kawie” minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka wsparła decyzję rektora. „Jestem przekonana, że gdyby senat uniwersytetu miał opiniować decyzję rektora, to zaopiniowałby ją pozytywnie. Z prostego powodu: mamy w Polsce system szkolnictwa wyższego, w którym mamy uczelnie świeckie i uczelnie katolickie – KUL czy UKSW. One mają, z mojego punktu widzenia, pełne prawo, żeby wykorzystywać symbole katolicyzmu, a przede wszystkim krzyż. Natomiast uczelnie świeckie powinny starać się być uczelniami, które są otwarte na wszystkie religijne wyznania i nie ograniczać się tylko do jednego – powiedziała. Dodała, że z krzyżem nie należy walczyć, jednak „uczelnie świeckie powinny być otwarte dla każdego, na każde wyznanie i w związku z tym nie powinny identyfikować się z jednym”. To ciekawe, że pani minister z krzyżem nie chce walczyć, a wspiera rektora, który z krzyżem walczy.

Czuj, nie czuwaj

Skauci w Wielkiej Brytanii mają stać się organizacją pozbawioną jakichkolwiek odniesień religijnych. Władze tamtejszych skautów pracują już nad odpowiednią reformą. Przyczyną zmian jest skarga 11-letniego chłopca, który poczuł się dyskryminowany z powodu swoich „ateistycznych poglądów”. Reforma jest sprzeczna z fundamentalnym celem, dla którego został założony skauting: wychowaniem dojrzałych chrześcijan, odpowiedzialnych ludzi i dobrych patriotów. Założyciel skautingu, Baden-Powell, w jednym z pism przestrzegł, że ateizmu należy unikać na równi z hazardem, nadmiernym piciem alkoholu czy paleniem. Przyjęcie ateisty do skautingu byłoby czymś równie sensownym co przyjęcie palacza. Teraz tylko czekać na skargę palaczy i pijaków, że ich w skautach nie chcą. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.