Nadzieję podaj dalej

Gość Płocki 49/2012

publikacja 06.12.2012 00:00

O „depresji błogosławionej”, czekaniu oraz nadziei ze studentką Antoniną Wiśniewską z zespołu Moja Rodzina rozmawia Agnieszka Małecka.

Agnieszka Małecka: Młodość lubi mieć wszystko od razu, nie lubi czekać. Jako młoda osoba jaki sens widzisz w oczekiwaniu na Boże Narodzenie?

Antonina Wiśniewska: – To oczekiwanie na coś niezwykłego, co spotka mnie w życiu jeszcze niejeden raz, wierzę w to, i co tak naprawdę dostaję każdego dnia. To są dary, w których ukryta jest miłość Boga. Ten czas uczy mnie cierpliwości, która jest dla mnie wyzwaniem, a której bardziej nauczyłam się też przez doświadczenie choroby.

No właśnie. Był moment w Twoim życiu, gdy ciebie, pogodną, utalentowaną dziewczynę, studentkę, powalił wielki smutek. Czy mroki w życiu są po coś?

– Nigdy nie myślałam, że taka choroba dotknie mnie. Czułam pustkę, ogromny lęk. Pan Bóg zawsze mrok zamienia w światło, ale nie od razu. Dla mnie była to próba mojej wiary, relacji z najbliższymi, próba nadziei… Dziś wiem, że Bóg uleczył mnie tą chorobą. Otworzył mi oczy na to, czym jest Eucharystia, sakrament pokuty. I nadal otwiera. Umocnił mnie tym doświadczeniem do walki z grzechem, do tego, by żyć bardziej świadomie. Poczułam ogromną wdzięczność za wszystko, czym mnie obdarował, i czuję ją każdego dnia. To wszystko, co jest na tym świecie, przeminie, a Bóg był, jest i będzie! Takiej radości, jaką daje mi łaska uświęcająca, nie daje mi nic innego, żaden człowiek, żadna rzecz na ziemi. To jest takie szczęście, taka wolność, fala miłości Bożej... Bóg był blisko mnie, chociaż tego nie czułam. Dziś wiem, po co dał mi właśnie taką „depresję błogosławioną”.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.