Jedyna tęsknota za Bogiem

ks. Tomasz Horak

|

GN 48/2012

Adwent to obraz naszego oczekiwania na narodziny dla nieba. A tam wszystko będzie cudownie piękne. Tyle że przejście przez próg nieba będzie trudne.

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Gdy piszę ten felieton, jeszcze nie wiem, czy  1 grudnia będzie śnieg. Bo jako dzieciak czekałem wtedy na śnieg. Kilka lat później czekałem na Adwent. Byłem już ministrantem. Wtedy nie było Rorat w całej dzisiejszej oprawie duszpasterskiej. Był wieniec (z żarówkami), w liturgii był fiolet.

Proboszcz na przemian z organistką wyśpiewywał przy pustawym kościele cudowną melodię (słowa zacząłem rozumieć, gdy w liceum nauczyłem się trochę łaciny). Przez lata były dla mnie uosobieniem Adwentu. Później pojawiła się ich polskojęzyczna przeróbka. Nie wiem, czy to jeszcze gdzieś śpiewają. Gdy trafiłem na swój pierwszy wikariat, zaczynała się inna epoka adwentowa. Obrazki! Zdobywane gdzieś spod ziemi. Rysunek kreską powielany chałupniczymi sposobami, do pocięcia na fragmenty. Jak dzieciak chodził regularnie i posklejał wszystko (brakujące dorysował), pokolorował – ileż radości z tego było! Ktoś inny wymyślił serduszka. Robiły je dzieci (z pomocą starszego pokolenia), katechetka notowała, ksiądz losował. Bo figurka Matki Boskiej wędrowała od domu do domu, serduszka były losem. Aż wreszcie przyszła epoka profesjonalnych roratnich pomocy.

Też obrazki – ale w jakości kredowego papieru i kolorowego druku, szopki, dekoracje. Nieco później kasety i płytki CD z pomocami dla duszpasterza. Czasem materiały te bywają mocno osadzone w treści Adwentu, częściej zgoła od niej odległe. Nie krytykuję i nie wypominam, bo dobrze wiem, jak trudno je przygotować. I po co te wspomnienia! – zakrzyknie Czytelnik. Spróbuję odpowiedzieć. Jest taki wiersz mojego dużo starszego współbrata i poety. Myślę o ks. Twardowskim. Wiersz zaczynający się od słów: „Żeby móc tak nareszcie uprościć...”. Różne sprawy chciałby poeta uprościć. I kończy słowami: „To bliziutko już od tej prostoty/ do jedynej tęsknoty za Bogiem”. Taki właśnie Adwent – prosty, jak dawne, łacińskie śpiewy, prosty – jak kreską rysowane obrazki, prosty – jak zwykły lampion ze świeczką, prosty – jak Maryi z Jezusem pod sercem droga do Betlejem. Prosty – co nie znaczy łatwy. Bo przecież Adwent to także przypomnienie i obraz naszego oczekiwania na narodziny dla nieba. A tam wszystko będzie cudownie piękne. Tyle że przejście przez próg nieba będzie trudne. Pewnie nawet bardzo trudne. Dlatego Adwent to czas nie tylko dla dzieci. To czas dla mnie i moich rówieśników także. By otrząsnąć się z tego, co za bardzo komplikuje nasze życie. „Żeby móc tak nareszcie uprościć...” – jak pisał młody wtedy ks. Jan. Takiego Adwentu Wam życzę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.