Zacznijcie od siebie

Bogumił Łoziński

Nim min. Boni zaapelował do biskupów, aby przeciwstawili się mowie nienawiści, powinien najpierw zrobić porządek we własnym środowisku.

Zacznijcie od siebie

Minister administracji i cyfryzacji Michał Boni podczas obrad Komisji Wspólnej przekazał stronie kościelnej list z apelem, aby Kościół katolicki oraz inne Kościoły i związki wyznaniowe przeciwstawiły się „mowie nienawiści i wszelkim objawom nietolerancji”. Jak zauważył, apel ten wynika z nasilenia się tych zjawisk w życiu społecznym w Polsce w ostatnim czasie.

W pełni zgadzam się z istotą apelu min. Boniego, ale mam wobec niego poważne zastrzeżenia innej natury. Po pierwsze Kościół katolicki od lat walczy z tymi zjawiskami w życiu publicznym i jest to problem na jaki zwraca uwagę nieustannie. Chociażby kilka dni temu w czasie homilii w Święto Niepodległości, czy w ogłoszonym w tym roku dokumencie społecznym Episkopatu pt. W trosce o człowieka i dobro wspólne”, w którym napisali m.in. - Niepokój budzi język publicznej dyskusji, pełen agresji i wzajemnych oskarżeń, nierzadko posługujący się kpiną, drwiną, a także wulgaryzmami. Apelując o to, co Kościół czyni od dawna min. Boni dał dowód, że nie za bardzo orientuje się w tym co robi Kościół.

Ale to mniejszy problem. O wiele poważniejszy jest fakt, że minister obecnego rządu zwraca się z apelem, tak jakby jego środowiska problem „mowy nienawiści” nie dotyczył. To niestety zalatuje hipokryzją. Zamiast apelować do Kościołów min. Boni powinien w pierwszej kolejności zająć się rozwiązaniem problemu w swoim środowisku. Nie chce przez to powiedzieć, że druga strona wojny polsko-polskiej nie ma nic na sumieniu. Zarówno PO jak i PiS przyczyniają się do brutalizacji języka debaty publicznej. Nie chce rozstrzygać tu, która strona jest bardziej winna, czy większym nienawistnikiem jest Niesiołowski czy Macierewicz, czy bardziej brutalne są słowa o morderstwie, czy też kwestionowanie zdrowia psychicznego oponentów. Oba są naganne i nie powinny mieć miejsca, przynajmniej do czasu, gdy pojawią się jednoznaczne dowody na ich poparcie, a takich nie ma. Istnieje jednak zasada, że naprawę sytuacji powinno się zacząć od siebie. Jeśli więc środowisko PO dostrzegło problem, to niech najpierw rozwiąże go w swoich szeregach, a nie stosuje metodę „łapaj złodzieja!”, w którym sprawca kradzieży najgłośniej krzyczy o sprawiedliwość.