Bitwa o powstanie

Leszek Śliwa

Zbliża się 150. rocznica Powstania Styczniowego. Wielu posłów w naszym Sejmie twierdzi jednak, że nie ma czego świętować.

Bitwa o powstanie

Posłowie debatują, czy ogłosić rok 2013 rokiem Pamięci o Powstaniu Styczniowym, czy też nie. W ten sposób odżywa dawny, dziewiętnastowieczny spór o to, jaki powinien być polski patriotyzm: romantycznie bić się o niepodległość czy pozytywistycznie „pracować u podstaw”.

Powstanie Styczniowe świetnie się nadaje do prowadzenia takiego sporu. Ze wszystkich naszych powstań było chyba najbardziej irracjonalne. Nie miało nawet przez chwilę najmniejszych szans na jakikolwiek sukces. Mimo to ogarnęło cały kraj, a ludzie, którzy wzięli w nim udział, dali przykład bohaterstwa i bezwarunkowego poświęcenia dla ojczyzny. Powstanie skończyło się tak, jak się skończyć musiało: klęską i represjami. Nic dziwnego, że pojawiły się po nim pytania, czy to wszystko miało sens. Obrońcy idei powstania twierdzili, że ta ofiara scementowała polski naród i zaowocowała pół wieku później odzyskaniem niepodległości. No ale przecież na przykład Czesi żadnych powstań nie robili, a mimo to nie stracili narodowej tożsamości i odzyskali niepodległość wtedy, kiedy Polska. I dziś radzą sobie z tą niepodległością całkiem nieźle.

Zrozumiałe więc, że historycy mogą i powinni toczyć spór o powstanie. Mniej zrozumiałe, że taki spór toczą politycy. Bo oto okazuje się, że PiS odwołuje się do tradycji powstańczej, a PO jest wobec niej krytyczna. Czy nawet tak odległe wydarzenia historyczne muszą dzielić Polaków? Czy francuscy politycy kłócą się dziś o Napoleona, angielscy o królową Wiktorię, a niemieccy o Bismarcka? Brakuje nam sporów współczesnych, że musimy ich szukać jeszcze w przeszłości? Przecież sytuacja Polski jest zupełnie inna niż w XIX wieku, inny jest też świat. Czy nie powinniśmy po prostu uszanować tych, którzy za Polskę ginęli, oddać im hołd i nie mieszać dylematów ludzi żyjących w przeszłości do naszych współczesnych „przepychanek”? Przecież to wspólna historia łączy ludzi w narody. Jeśli w historii nie znajdziemy czegoś, co nas łączy, to będzie oznaczało, że naród polski się rozlatuje.